Skończyłem właśnie "The Interview". Według mnie film to po prostu przeciętna amerykańska komedia, kompletnie niewarta wielkiej gównoburzy. Kim zamiast się oburzać i nakręcać reklamę mógł opłacić parę recenzji, które by kompletnie zniechęciły do jego oglądania.
Mimo wszystko podszedłem nastawiony na strasznie słabe kino, a film okazał się dla mnie 6/10. Parę razy nawet się zaśmiałem ale to pewnie dlatego, że gimbohumor stoi u mnie wyżej niż ambitne żarciki. Gdyby reżyser nie użył
Jak dobrze zarobić na filmie

1. Zrób film o północnokoreańskim dyktatorze
2. Shackuj samego siebie żeby rozpętać guwnoburze
3. hurr durr korea taka zła sony pictures takie biedne . Obama : to jest nie demokratyczne
4. Ludzie zaciekawieni całą sytuacją idą do kina na ten film
Widziałem to cudo co się The Interview zwie, z nudów, grypa mnie zmusiła, ł#!$%@?, od czego zacząć. To nie jest komedia. To dramat o dwóch nieudacznikach którzy dają się wrobić średnio-ładnej lasce z CIA do #!$%@? za nią czarnej roboty. Franco #!$%@? takie miny jakby próbował rozśmieszyć dziecko w kołsyce. Rogen za to nie #!$%@? żadnych min, każdą scenę gra z tym samym zdziwionym wyrazem twarzy. Kluczowe słowa w dialogach z których
@Wyrewolwerowanyrewolwer: Oglądałem wczoraj ten film xD Chodzi mi o to, że przez tą jedną scenę nie sprowadzałbym całego filmu do tego, że był o gejach. Równie dobrze można powiedzieć, że był o kozojebcach, grubasach, kitajcach czy helikopterach ( ͡° ͜ʖ ͡°)-
  • Odpowiedz