Wpis z mikrobloga

Widziałem to cudo co się The Interview zwie, z nudów, grypa mnie zmusiła, ł#!$%@?, od czego zacząć. To nie jest komedia. To dramat o dwóch nieudacznikach którzy dają się wrobić średnio-ładnej lasce z CIA do #!$%@? za nią czarnej roboty. Franco #!$%@? takie miny jakby próbował rozśmieszyć dziecko w kołsyce. Rogen za to nie #!$%@? żadnych min, każdą scenę gra z tym samym zdziwionym wyrazem twarzy. Kluczowe słowa w dialogach z których powinniśmy się śmiać są powtarzane po kilkanaście razy żebyśmy zauważyli że powinniśmy się śmiać. Jest Józek Gordon-Levitt wrzucony do kilkusekundowej sceny ze szczeniaczkami żeby podbić oglądalność. Coming out Eminema miał być Hitchcockowskim "trzęsieniem ziemi" na początek filmu, ale wyszło lekkie tupnięcie bezsilną nóżką niedorozwiniętego scenarzysty. Jest jakiś rudy dzieciak sterujący ważnym pakunkiem któy chyba ma być żartem nawiązującym do dzieciaków grających w gry typu Call of Duty, ale nie jestem pewien. Generalnie większość "żartów" jest dla kogoś kto ostatnie kilka lat siedział pod kamieniem i nigdy nie słyszał o Korei.

Co jednak zadziwiające, nie nudziłem się zbytnio na tym filmie. Sceny są w miarę szybkie, wszystko zostaje wyjaśnione, nastepuje koniec, z bogiem. A może to tylko prochy przeciwgrypowe które wziąłem...

#theinterview #recenzjafilmu
  • 2
  • Odpowiedz