Kiedy naziści przyszli po komunistów, milczałem,
nie byłem komunistą.
Kiedy zamknęli socjaldemokratów, milczałem,
nie byłem socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem,
nie byłem związkowcem.
  • Odpowiedz
Kiedy naziści przyszli po komunistów, milczałem,
nie byłem komunistą.
Kiedy zamknęli socjaldemokratów, milczałem,
nie byłem socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem,
nie byłem związkowcem.
Kiedyś, w LO, chciałam wzbudzić zazdrość w takim jednym chłopaku i zaprosiłam go na koncert i przyszłam na ten koncert ze swoim bratem i nie powiedziałam mu od razu, że to mój brat i był taki zgaszony na początku i zazdrosny, dopóki mu gdzieś pół godziny później nie powiedziałam: "A Maciek jest ode mnie 3 lata młodszy. To ja wyglądam na młodszą siostrę, nie?" I wtedy dopiero załapał. I pamiętam to #!$%@?.jpg
@Nova24: Nie, tu po prostu czegoś brakowało. W sumie kumpluję się z tym typem do dziś, po prostu dziwnie nam było coś kombinować więcej, zabrakło chemii po obu stronach. Chyba oboje mieliśmy takie dziwne przekonanie w głowie, że powinniśmy być razem, bo tak do siebie pasujemy i ciągnęło nas długo do siebie, ale jakoś nie mogliśmy ze sobą się zejść i zawsze wszystkie próby ostatecznie się kończyły jakimiś niezręcznościami i
  • Odpowiedz
@oleks: też nigdy nie chciało mi się za to zabrać po szkole, ale lubiłem je zrobić jeszcze w szkole, czy to na przerwie, czy na lekcji. Motywowała mnie wizja wolnego popołudnia i myśl, że skoro i tak muszę tam być, to przynajmniej zrobię coś pożytecznego.
  • Odpowiedz
Tak mi się przypomniało, że kiedyś znajomy urządził jakieś piwo, nie był zbyt popularny, ale stwierdziłem, że ruszę dupę; miało przyjść bodajże 8 osób, przyszedłem tylko ja. Co gorsza, okazało się, że koleś miał urodziny - a brak przybycia jakichkolwiek znajomych mocno go podłamał. Wyglądał jakby się miał rozpłakać, aż go kelnerka zapytała co się dzieje, gdy się przyznał - dostał kawałek ciasta, przyszło z 6 kelnerek i odśpiewało mu "sto lat".
@fledgeling: przykre, sama się czasem zastanawiam kto np ruszyłby dupę na mój pogrzeb (tfu!) chociaż na pogrzeb łatwiej niż zainteresować się kimś w życiu, wiadomo. A z drugiej strony to nie wiem, czemu tak jest, że niektórzy nie mają znajomych, przyjaciół, nie mówię o czymś takim jak #!$%@? bycie "popularnym" ale jednak ludzie o tych samych zainteresowaniach, jeden - dwóch przyjaciół, kilku znajomych dalszych, nie wiem rodzina może?

A propos
  • Odpowiedz