Nie dam rady twym marzeniom podołać,
Na każdym kroku gryzie mnie zwątpienie,
Czekasz na swoich oczekiwań spełnienie,
Czuje zgryzotę, bo nie dam rady zdołać,
Jestem wadliwy, bez szans do poprawy,
Ja chce akceptacji, krzty kompromisu,
Mogę o to walczyć, aż do remisu,
Mimo iż się staram mam ciągle obawy,
Relacja nie powinna być więzieniem,
Troską ciągłą Cie otaczam i obiecuje,
Uczuciem Ciebie okryje jak pięknym odzieniem,
Udam tę stanowczość i to wypracuje,
Na każdym kroku gryzie mnie zwątpienie,
Czekasz na swoich oczekiwań spełnienie,
Czuje zgryzotę, bo nie dam rady zdołać,
Jestem wadliwy, bez szans do poprawy,
Ja chce akceptacji, krzty kompromisu,
Mogę o to walczyć, aż do remisu,
Mimo iż się staram mam ciągle obawy,
Relacja nie powinna być więzieniem,
Troską ciągłą Cie otaczam i obiecuje,
Uczuciem Ciebie okryje jak pięknym odzieniem,
Udam tę stanowczość i to wypracuje,
Czemże jest bez niej połysk jej zwierciadła?
Szara toń stawu bez księżyca twarzy;
Czem jej strój bez niej? Szmat chmur, co się jarzy
Blaskiem-li wówczas, gdy nań światłość spadła
Miesięczna... Czem są jej ścieżki? Widziadła
Dnia, które pomrok opanował wraży:
Czem jej wezgłowie, gdy ona nie marzy
Na jego puchach? tęsknica, pobladła
We łzach, i dnia i nocy zapomnienie...
Czemś ty jest bez niej, me serce?