Lewicowy kamyczek do lewicowego ogródka, ale do prawicy też jak znalazł. Marceli Sommer:

Podczas gdy część lewicowej niszy w najlepsze bredzi wciąż o banderowcach rządzących w Kijowie, antysemickim zamachu stanu, prawdziwym ukraińskim ludzie pracującym, który marzy o słowiańskiej jedności z Matulą Rosją, o trusocjalizmie rosyjskich protektoratów (chwilę po tym, jak ogłoszono utworzenie na Krymie specjalnej strefy ekonomicznej), o nadziei antyfaszyzmu, antykapitalizmu i demokracji w jednym – Władimirze Władimirowiczu itp., inna, znacznie bardziej wpływowa jej część (bliska jednej z partii tzw. lewicy parlamentarnej) przemawia językiem subtelnej manipulacji, umiarkowania i symetrii, odwołując się do zmęczenia atmosferą konfliktu, świńskiego realizmu tradycji „Nie będziemy umierać za Gdańsk”, zasady „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek” i paru ogólnie słusznych pacyfistycznych sloganów. I na Majdanie, i w Donbasie mamy więc, dowiadujemy się, do czynienia z „protestami społecznymi”, jest więc wyrazem daleko idącej nieracjonalności „brak potępienia” dla siłowych działań rządu.


Cóż że kiedy Janukowycz dokonywał krwawej pacyfikacji Majdanu, nawoływania do potępienia z tej samej strony były jakby cichsze (a dużo więcej było nawoływań do dzielenia włosa na czworo, rozważań o rozległych wpływach skrajnej prawicy na ukraińskiej opozycji oraz filozoficznych etiud o prawie legalnej władzy do stosowania tortur i karabinów snajperskich). Cóż że w jednym przypadku jednego z tych protestów eskalacja od masowej pokojowej demonstracji do starć nastąpiła na przestrzeni wielu miesięcy i pod presją brutalności i prowokacji władzy, a w drugim protesty od początku polegają na przejmowaniu lokalnych instytucji przez niezbyt liczne, ale za to nieźle wyszkolone organizacje paramilitarne kontrolowane i zbrojone przez Moskwę (w tym momencie najpewniej nasi miłośnicy pokoju zakrzykną coś o jankeskich palcach maczanych w Majdanie; pomijając nawet kompromitację poznawczą lub etyczną, jakiej świadectwem jest walka z amerykańskim imperializmem w strefie zagrożonej bezpośrednio innym, zupełnie bliższym imperializmem, o której już pisałem, różnica, misie-pysie, że o ile na zaangażowanie rosyjskich wojsk specjalnych na wschodzie Ukrainy istnieją liczne materialne dowody, o tyle o symetrycznych działaniach NATO, USA czy Polski świadczą wyłącznie słowa rosyjskich propagandzistów oraz chłopko-roztropkowe konstrukcje intelektualne na poziomie anonimowych wpisów z forów dyskusyjnych).


Inni
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach