Straciłem motywację do biegania. Zachłysnąłem się sukcesem i wpadłem w spiralę "nie idę biegać, bo mi się nie chce - nie chce mi się nic, bo nie biegam"
mam trochę roboty na wtorek, myślałem, że zacznę jeszcze dziś chociaż troszkę, ale mi się #!$%@? nie chce :/ w sumie jutro zrobię sobie cały wolny dzień więc będę miał sporo czasu.. chociaż wiem, że jutro skończy się to w ten sam sposób.. :(
Problem jest raczej w psychice. Jak już się ruszę to idzie z górki, endorfiny itp. To trochę jak głód odstawienny.