Dzisiaj garść historyjek z Ewcią

Dla niewtajemniczonych #effcia

Dodam, że źle wybrałem jej imię, bo jej prawdziwe jest bardziej #!$%@?ące a to nie oddaje w pełni charakteru sprawy.

Życie
To tak na dokładkę dzisiaj rzucę trochę morfologii Ewuńci.

Na wstępie powiem, że źle dobrałem jej imię, bo nie jest tak #!$%@?ące jak oryginał i nie oddaje atmosfery sytuacji :D

Effcia była mała jak na swój wiek. Miała dwadzieścia kilka lat bodajże 23 ale głowy nie dam. Mierzyła jakieś 160 cm. Miała przerośniętą głowę z czołem wielkości płyty startowej Shinano i błyszczącym jak temu przysłowiowemu psu jajca na wiosnę.

Głowa
  • Odpowiedz
Przyszedł ten moment… Opowiem dzisiaj Wam o mojej współlokatorce. Przyjmijmy ze różowa miała na imię Ewa. Ewa nie była specjalnie inteligentna. Starałem się tak o niej nie myśleć. Był jakiś listopad, dopiero zacząłem studia. Mieszkałem wtedy w sumie z trzema dziewczynami(swoją drogą nie polecam takiego rozwiązania bo stąd jest tylko prosta droga na onkologie). Pierwszy raz na stancji, daleko od domu. Generalnie chciałem mieć z różowymi dobre stosunki bo wiadomo. Cierpliwości tez w tamtym okresie dostałem +1000 chociaż czasami to nie wystarczało; no ale do rzeczy:

Pewnego dnia przyszła do domu z zajęć. Było to wieczorem. Siedziałem przy naszym miniaturowym stole w kuchnio-przedpokoju. Powiedziała mi, że źle się czuje, więc zdjąłem z niej kurtkę i odwiesiłem na wieszak. Była przeziębiona (swoją drogą chorowała non stop więc po jakimś czasie bycia miłym przyzwyczaiła się do traktowania mnie jako darmowej apteki!!!) Ktoś do niej zadzwonił i siadła przy stole naprzeciwko mnie tuż po tym jak zdjęła buty. Gadała przez telefon, a ja w tym czasie przyniosłem jej pudełko z aspiryną, postawiłem szklankę i wlałem do połowy mineralkę, po czym poszedłem do swojego pokoju. Różowy zaczął mnie wychwalać do swojej rozmówczyni jakiego to ona nie ma współlokatora ze o nią tak dba dal jej lek etc. Trochę żenadłem, trochę mi było miło ale #!$%@? tam xd.

Czytam książkę wtem Ewka wbija do mnie do pokoju i mówi ze ma problem z aspiryną. Wrzuciła tabletkę do wody i się nie rozpuszcza!!!1! Faktycznie na stole stała szklanka z wodą i tabletką na dnie. Mimo, iż współlokatorka obcowała z pudełkiem i ulotką około kwadransa, nie dostrzegła, że nigdzie nie jest napisane, że trzeba ją rozpuścić.
Zapytacie co w tym takiego niezwykłego?