Rzecz dawno nie spotykana na moim osiedlu. Pod oknami pojawił się młody cygański grajek z akordeonem zaiwaniający wesołe melodie, aktualnie "Hej sokoły". Myślałem że już się tym nie trudnią, a to chyba najmniej ofensywna wersja żebractwa w ich wykonaniu, połazi, pogra nikogo nie nagabując, a miejscowi emeryci go dokarmiają rzucając moniaki z balkonu. Co innego jak się dziady pchają do tramwaju i rzępolą a gromadka dzieci biega między ludźmi z plastikowymi kubeczkami