Sytuacja z dziś. Po zajęciach zostałem chwilę, by zapytać o coś prowadzącą zajęcia. Gdy dowiedziałem się co trzeba, wychodząc prawie zderzyłem się w drzwiach z jakimś facetem, który minąwszy mnie, rzucił okiem do sali i ochoczo zagadnął babkę, czy by mu w czymś nie pomogła. Ja już byłem parę metrów od drzwi, kiedy słyszę że woła i mnie. Pyta, czy też bym mógł mu w czymś pomóc - mówię OK (skończyłem już zajęcia i nigdzie mi się nie spieszyło).

Ja i moja wykładowczyni poszliśmy za nim do sali obok, gdzie w kółkach siedziało kilka grup studenciaków wyraźnie z czegoś śmieszkujących. W tym momencie ów facet wskazał na rząd stojących pod ścianą traktorów zbudowanych wyłącznie ze słomek do napojów, każdy stojący na kartce z rysunkiem technicznym przedstawiającym pierwotny zamysł rzeczonego traktora.

Gość tłumaczy nam, żebyśmy wybrali ten który będzie najlepiej wykonany (czyli będzie w ogóle przypominał traktor) i najbardziej podobny do zaplanowanego na papierze projektu.