Czy ktoś od austriackiej szkoły ekonomii mógłby to zweryfikować?

Jak dla mnie inflacja to samo zło, a tu słyszę że ona jest dobra do 4%.

Spoko, ale nawet jeśli, to podstawiając to pod procent składany, po około 20 latach, połowa pieniędzy od dziś, oszczędzonych i zarabianych, traci połowę wartości.

Mało
pyroxar - Czy ktoś od austriackiej szkoły ekonomii mógłby to zweryfikować?

Jak dla m...

źródło: orca-image--20181492

Pobierz
  • 2
@pyroxar inflacja jest dobra dla bogatych tych co już posiadają kapitał szczególnie w postaci ruchomości i nieruchomości. Im będzie wyższa inflacja tym trudniej będzie można się bogacić gdyż cały zaoszczędzony kapitał wchłonie wchłonie inflacja. Dla ludzi na dorobku lepszą jest deflacja a taki status quo inflacja równa 0. Wchodzimy w czasy bogatych i biednych bez klasy sredniej.
  • Odpowiedz
W teorii jest to możliwe


@ZaPolish: nope: „wartość” nie jest obiektywna, ale zależna od preferencji każdej indywidualnej osoby, a do tego jest zmienna w czasie

system cen to jest negocjacja wymiany wartości, chwilowy konsensus, który z każdą transakcją podlega potwierdzeniu lub renegocjacji
  • Odpowiedz
Założenie pana Darona jest takie, że sztuczna inteligencja byłaby na tyle inteligentna, że nie potrzebowalibyśmy sytemu cen jaki istnieje w obecnym systemie. W teorii jest to możliwe.


@ZaPolish:
w teorii wystarczy pozbawić wszystkich ludzi wolnej woli i/lub życia i wolnorynkowe ceny też nie byłyby potrzebne. to jest proste rozwiązanie, implementowane przez wszystkie znane mi systemy komunistyczne i nie potrzeba było do tego żadnych kąkutrów.
  • Odpowiedz
W gospodarce wolnorynkowej koszt zużytego na produkcję dobra CO2 byłby wliczony w cenę produktu (a dokładniej: cena produktu wpływałaby na cenę 'utylizacji' nadmiernego CO2). Mokry sen lewaków zostałby spełniony i każdy konsument w 100% pokrywałby koszty produkcji dóbr, z których korzysta.

Państwu totalnemu bardziej na rękę wprowadzenie totalitarnego racjonowania, niepodlegającego w żaden sposób popytowi, podaży, potrzebom ludzkim czy faktycznemu "zagrożeniu" płynącemu z emisji. Korporacje podlegają niedziałającym (bo nigdy nie mogły one zadziałać,
tyrytyty - W gospodarce wolnorynkowej koszt zużytego na produkcję dobra CO2 byłby wli...

źródło: comment_1673785804JvkXfGLEvBRO5O8IyDeuFA.jpg

Pobierz
@tyrytyty: No bo nie było aż zostało wymyślone. Ludzie jednak nie postowali rozwiązań polegających na lataniu jeśli nie było one jeszcze dostępne. Rozwiązywali problemy za pomocą dostępnych środków a nie myślenia życzeniowego. Nad technologią można pracować ale rozwiązanie potrzebne jest teraz.
  • Odpowiedz
Witam wszystkich miłośników wolności i własności (nie kolektywnej abstrakcji #pdk), zainteresowałem się trochę tematem i chciałbym bardziej zgłębić myśl austriacką bo same piosenki Kelthuza mi już nie wystarczą. xD I mam takie pytanie, brać się od razu za Ludzkie Działanie czy raczej słaby pomysł? Podstawową wiedzę ekonomiczną posiadam wydaje mi się, ale niektórzy mówią że to dość trudna książka dla laika i niektórzy mogą nie ogarnąć. Jeśli odradzacie to
Naczelny_Cenzopapista - Witam wszystkich miłośników wolności i własności (nie kolekty...

źródło: comment_1640723242KUew7VpemmxMMqYvjk3W1h.jpg

Pobierz
@Naczelny_Cenzopapista: Zależy na jakim poziomie jesteś, ale zaczynanie od Ludzkiego Działania to moim zdaniem przesada (zanudzi cię początek o metodologii i założeniach prakseologii). Na początek to raczej "Ekonomia w jednej lekcji" Hazlitta, potem jakieś Bastiaty, potem Hayek i dopiero na końcu Mises.

Był kiedyś taki filmik Kelthuza nawet - "Jak wybrałem wolność" gdzie w heheszkowy sposób w stylu wyznań anonimowego alkoholika opowiada o poszczególnych lekturach, ale niestety usunął razem z
  • Odpowiedz
Needs do not matter.

History is full of thinkers falling into the trap of referring to needs as were they something real and distinct. But by referring to what people "need," you're really using rhetoric without substance. You are creating the illusion that your claims are objective, whereas they are not. To put it differently, it sounds smart but isn't. Economists recognized this fact in the early 1870s, which caused a revolution in the study of economics. Until then, they had, like everybody else, been trapped by thinking of people's needs in the objective meaning that the term seems to imply. But there is nothing objective about it, and even if there were--it would still be irrelevant.

So referring to "need" in your argument is akin to the trade of stage magicians: what you're doing looks impressive, but it's not. When we think of a need, we think of something fundamental, basic, and necessary--without it, we could not survive. So our "needs" include food, shelter, and clothing, all those "life's necessities" without which we could not go on. A want, in contrast, is ephemeral, volatile, unnecessary (in the strict sense), and could be (often is?) based only in the whims of whoever expresses it. But there are two fundamental problems with using the seemingly much more important concept of "need" when trying to explain or understand the world. Because it is, in a very real sense, as unreliable and indeterminate as wants are. And, in fact, needs are not very important at all for understanding the world. Because needs, using the definition above, are not objective and are also not what makes people act or behave in the way they do. It's nowhere near as clear-cut and obvious as those using the term make it out to be. (I've long stopped using it, because it is at best unhelpful.)

The
@PolskaPrawica:

Jeśli żeby coś było obiektywne, potrzebne jest wytyczenie ścisłego algorytmu jak aplikować dany koncept w rzeczywistości


Potrzebne jest zdefiniowanie tego. Autor wyjaśnia że stwierdzenie "ludzie potrzebują żreć/pić/mieć lekarza/mieć internet/cokolwiek" nic konkretnego o ludziach i ich faktycznych zachciankach (wants) nie mówi. To jedynie sztuczka retoryczna. Każdy człowiek realizuje "biologiczną" potrzebę (hm? instynkt? uzależnienie? koncept?) jedzenia poprzez działanie w celu zaspokojenia własnych, subiektywnych "ekonomicznych" zachcianek.
  • Odpowiedz
mieszasz politykę z ekonomią, komentarz całkowicie z dupy.

@tyrytyty: to samo robi autor artykułu. Pisze na samym początku, że "needs do not matter" - to czy coś "matters" jest samo w sobie kwestią normatywną. Pod płaszczykiem uprawiania ekonomii próbuje zatrzeć różnicę etyczną między "potrzebą" a "zachcianką". To tak jakby ktoś pod płaszczykiem uprawiania fizyki próbował zatrzeć różnicę etyczną między wysadzeniem w powietrze żywego człowieka a nieboszczyka - bo tor lotu kawałków ciała jest bardzo podobny.

Potrzebne jest zdefiniowanie tego. Autor wyjaśnia że stwierdzenie "ludzie potrzebują żreć/pić/mieć lekarza/mieć internet/cokolwiek" nic tak naprawdę konkretnego nie mówi. To jedynie sztuczka retoryczna.

To jest prawdziwe w stosunku niemal wszystkich słów w języku - nie da się ich precyzyjnie zdefiniować. To, że rozumiesz znaczenie danego słowa jest wyrażone przez to, że używasz danego słowa w podobnych okolicznościach co inni ludzie, a nie przez to, że umiesz je zdefiniować. Dla każdej definicji można znaleźć jakieś okoliczności, gdzie intuicyjnie nie użylibyśmy tego słowa do określenia danej
  • Odpowiedz