Nudzą mnie filmowe walki bokserskie. Wiadomo, że ten dobry najpierw musi dostać cięgi, a kiedy ma już obitą i spuchniętą gębę, niespodziewanie zwycięża. A tutaj proszę, legendarny, nieszablonowy pojedynek. Pozytywne zaskoczenie. Bawiłem się wybornie, ale też kręciłem się z nerwów na krześle. Walka oprócz choreograficznej wirtuozerii wpisanej w slapstickową konwencję ma też ciężar dramatyczny, główny bohater chce bowiem zwyciężyć, aby zdobyć pieniądze dla niewidomej kwiaciarki, która ma być eksmitowana. Dramaty, ludzkie dramaty.
Po pierwszych walkach zastanawiałem się, jak przejdę tę grę, a teraz zastanawiam się, czy zaraz nie będzie za łatwo. Tego żabola, co przetrzymywał kucharza, pokonałem za drugim podejściem. A może za trzecim? Na kontrolerze nadgarstki pewnie by tak nie bolały, o ile w ogóle, choć zamiana WSAD-u na strzałki całkiem sporo dała.
Ale pomijając już walkę, bardzo estetyczna gierka. Moje pierwsze z nią spotkanie.
#gry #tailsofiron
Ale pomijając już walkę, bardzo estetyczna gierka. Moje pierwsze z nią spotkanie.
#gry #tailsofiron
|2| 𝒢𝒾𝓇𝓁 𝟤𝟩 (2007) 📺
Film miał być dla mnie medium zapomnienia i ucieczki, a coś mnie podkusiło do obejrzenia demaskatorskiego dokumentu, „Girl 27”, mało znanego zresztą w Polsce. Reżyser David Stenn wraca w nim do sprawy z 1937 r., kiedy to amerykański potentat na rynku filmowym, MGM (Metro-Goldwyn-Mayer, tak, tak, z tych Goldwynów, z tych Mayerów), zorganizował na ustroniu wielką imprezę dla sprzedawców/wystawców dzieł wytwórni, gdzie pojawiło się także niemało gwiazd. Na to wydarzenie zaproszono również – pod pretekstem brania udziału w castingu do filmu – 120 młodych kobiet, wśród nich dziewczynę nr 27 na liście, 20-letnią Patricię Douglas. A-----l lał się strumieniami (ponoć 500 skrzynek szampana i innych trunków na 300 mężczyzn), niektórzy zachowywali się agresywnie, a jeden ze sprzedawców, David Ross, tak się zagotował, że zgwałcił pannę Douglas.
Kobieta postanowiła poszukać sprawiedliwości w sądzie. MGM chciało się z nią co prawda „ułożyć”, ale ona odmówiła, przekupiło więc stróża, który w pierwszym zeznaniu stwierdził, że znalazł kobietę w opłakanym stanie i widział Rossa na miejscu zdarzenia, podobnie miało uczynić z lekarzem, który ją przyjmował w lokalnym szpitaliku po całej sytuacji (zresztą był znajomym Mayera czy też innych szych z MGM), mało tego, ponoć nawet matkę ofiary przekupiło. Studio, posiadające olbrzymie wpływy, rozpętało też oszczerczą kampanię w gazetach, w wyniku której zrobiono z Douglas alkoholiczkę i kobietę lekkich obyczajów. Koniec końców Rossa nie skazano, a sprawę pogrzebano. Wszyscy o niej zapomnieli. Aż do czasu, kiedy zainteresował się nią Stenn.
Film miał być dla mnie medium zapomnienia i ucieczki, a coś mnie podkusiło do obejrzenia demaskatorskiego dokumentu, „Girl 27”, mało znanego zresztą w Polsce. Reżyser David Stenn wraca w nim do sprawy z 1937 r., kiedy to amerykański potentat na rynku filmowym, MGM (Metro-Goldwyn-Mayer, tak, tak, z tych Goldwynów, z tych Mayerów), zorganizował na ustroniu wielką imprezę dla sprzedawców/wystawców dzieł wytwórni, gdzie pojawiło się także niemało gwiazd. Na to wydarzenie zaproszono również – pod pretekstem brania udziału w castingu do filmu – 120 młodych kobiet, wśród nich dziewczynę nr 27 na liście, 20-letnią Patricię Douglas. A-----l lał się strumieniami (ponoć 500 skrzynek szampana i innych trunków na 300 mężczyzn), niektórzy zachowywali się agresywnie, a jeden ze sprzedawców, David Ross, tak się zagotował, że zgwałcił pannę Douglas.
Kobieta postanowiła poszukać sprawiedliwości w sądzie. MGM chciało się z nią co prawda „ułożyć”, ale ona odmówiła, przekupiło więc stróża, który w pierwszym zeznaniu stwierdził, że znalazł kobietę w opłakanym stanie i widział Rossa na miejscu zdarzenia, podobnie miało uczynić z lekarzem, który ją przyjmował w lokalnym szpitaliku po całej sytuacji (zresztą był znajomym Mayera czy też innych szych z MGM), mało tego, ponoć nawet matkę ofiary przekupiło. Studio, posiadające olbrzymie wpływy, rozpętało też oszczerczą kampanię w gazetach, w wyniku której zrobiono z Douglas alkoholiczkę i kobietę lekkich obyczajów. Koniec końców Rossa nie skazano, a sprawę pogrzebano. Wszyscy o niej zapomnieli. Aż do czasu, kiedy zainteresował się nią Stenn.
Jedna z rzeźb Michaela Richardsa, artysty, o którym wspomniałem dopiero co w tym wpisie. Nosi tytuł Tar Baby vs. St. Sebastian i nawiązuje do postaci św. Sebastiana. Tutaj postać zamiast strzałami przebita jest jednak samolotami.
Michael Richards zginął 11 września 2001 r. w WTC. Zapytany kiedyś, co zainspirowało go do stworzenia takiej rzeźby, odpowiedział: The idea of flight relates to my use of pilots and planes. But it also references...the idea
Michael Richards zginął 11 września 2001 r. w WTC. Zapytany kiedyś, co zainspirowało go do stworzenia takiej rzeźby, odpowiedział: The idea of flight relates to my use of pilots and planes. But it also references...the idea
pod_sloncem_szatana via Wykop
- 1
@pod_sloncem_szatana: to jest bardzo ekscytująco dla mnie ciekawy punkt widzenia. Czy w katastrofach lotniczych/ zamachowych/ wypadkach giną źli ludzie? Czy są zabierani w nagrodę?
Ostatnie nagranie z wnętrza północnej wieży WTC – wykonane przez artystkę Monikę Bravo 10 września 2001 r. Dokładniej rzecz biorąc, jest to timelapse z tego dnia z muzycznym opracowaniem (podpis Uno Nunca Muere La Vispera można przetłumaczyć jako: Nigdy nie umiera się w wigilię swojej śmierci).
Bravo była wśród kilkunastu artystów, którzy brali udział w programie Lower Manhattan Cultural Council „WorldViews”. Ich studio znajdowało się na 91. i 92. piętrze północnej wieży. Artystce zależało na pochmurnej, deszczowej, a najlepiej burzowej pogodzie. Dotąd nie miała szczęścia, lato było bowiem suche i słoneczne, ale w końcu, 10 września, dostała to, na co liczyła, dlatego została do późnych godzin wieczornych. Widzimy na filmie również ujęcia nocne, w tym na koniec efektowne uderzenie pioruna. Bravo chciała zostać na całą noc, żeby uzyskać 24-godzinne nagranie, ale dzwoniący do niej mąż nalegał, żeby już wróciła.
Przed wyjściem pożegnała się jeszcze z rzeźbiarzem Michaelem Richardsem, który oglądał końcówkę meczu New York Giants z Denver Broncos. Mężczyzna zaplanował wcześniej, że nie będzie wracał do mieszkania. Miał ze sobą materac i śpiwór. Bravo widziała go wtedy ostatni raz. Następnego dnia rano w 93. piętro północnej wieży wbił się Boeing 767. Na 92. piętro spadły gruzy z piętra wyżej, wszystkie klatki schodowe zostały zasypane. Nikt, kto znajdował się wówczas na tym piętrze i wyższych, nie przeżył.
Bravo
Bravo była wśród kilkunastu artystów, którzy brali udział w programie Lower Manhattan Cultural Council „WorldViews”. Ich studio znajdowało się na 91. i 92. piętrze północnej wieży. Artystce zależało na pochmurnej, deszczowej, a najlepiej burzowej pogodzie. Dotąd nie miała szczęścia, lato było bowiem suche i słoneczne, ale w końcu, 10 września, dostała to, na co liczyła, dlatego została do późnych godzin wieczornych. Widzimy na filmie również ujęcia nocne, w tym na koniec efektowne uderzenie pioruna. Bravo chciała zostać na całą noc, żeby uzyskać 24-godzinne nagranie, ale dzwoniący do niej mąż nalegał, żeby już wróciła.
Przed wyjściem pożegnała się jeszcze z rzeźbiarzem Michaelem Richardsem, który oglądał końcówkę meczu New York Giants z Denver Broncos. Mężczyzna zaplanował wcześniej, że nie będzie wracał do mieszkania. Miał ze sobą materac i śpiwór. Bravo widziała go wtedy ostatni raz. Następnego dnia rano w 93. piętro północnej wieży wbił się Boeing 767. Na 92. piętro spadły gruzy z piętra wyżej, wszystkie klatki schodowe zostały zasypane. Nikt, kto znajdował się wówczas na tym piętrze i wyższych, nie przeżył.
Bravo
@pod_sloncem_szatana: po tylu latach człowiek poznał kolejną ciekawostkę
Jeszcze to. Wiadomości z nocy z 10 na 11 września. W 3:20 pojawia się ujęcie Manhattanu, a prezenter, odnosząc się do pogody, mówi: This shot showing you lower Manhattan, and everything is actually in pretty good shape now.
Idę spać. Jutro też jest dzień.
@pod_sloncem_szatana: Dobry pomysł z tymi 2 wieżami, jak jedna się zburzy będą mieć następną.
@Aokx: W 1 firmie IT w której pracowalem supportowali system IT, w którym sewery były w 1 wierzy, a w drugiej redundantne. Hehe
Pan Evan Kuz z Winnipeg na tarasie widokowym południowej wieży WTC 10 września późnym popołudniem. Jedna z ostatnich osób, które chodziły po dachu WTC. Miał on zresztą wrócić na wieżę następnego dnia rano przed godz. 9, żeby popatrzeć na panoramę Nowego Jorku w lepszych warunkach, ale – jak wiadomo – nie było to już możliwe.
pod_sloncem_szatana via Wykop
- 6
A tu jego bilet na taras.
Burzowy, deszczowy dzień przed słonecznym 11 września 2001 r.
Matko kochana, przecież to już dzisiaj.
@pod_sloncem_szatana: 9/11 ayeeee ✈️🏢🏢
Zaczyna się już świąteczna aura. To chyba dobrze.
|1| 𝑀𝓎𝓈𝓉𝑒𝓇𝓎 𝑜𝒻 𝐸𝒹𝓌𝒾𝓃 𝒟𝓇𝑜𝑜𝒹 (𝟣𝟫𝟥𝟧)📺
Skuszony tajemniczym tytułem, obejrzałem „Mystery of Edwin Drood” z 1935 r. w reżyserii Stuarta Walkera, film na podstawie nieukończonej powieści Charlesa Dickensa. A, teraz przypomniałem sobie, że nie tylko tytuł mnie skusił, ale również kategoria „dreszczowiec”, jaką przypisano temu dziełu na znanym portalu filmowym. Film ten może i ma odrobinę więcej wspólnego z dreszczowcem niż ja z baletem, ale tylko ociupinkę, o tyci tyci. Przez większą
Skuszony tajemniczym tytułem, obejrzałem „Mystery of Edwin Drood” z 1935 r. w reżyserii Stuarta Walkera, film na podstawie nieukończonej powieści Charlesa Dickensa. A, teraz przypomniałem sobie, że nie tylko tytuł mnie skusił, ale również kategoria „dreszczowiec”, jaką przypisano temu dziełu na znanym portalu filmowym. Film ten może i ma odrobinę więcej wspólnego z dreszczowcem niż ja z baletem, ale tylko ociupinkę, o tyci tyci. Przez większą
pod_sloncem_szatana via Wykop
- 0
Very, very mysterius end suszpisius.
pod_sloncem_szatana via Wykop
- 1
Baba doprowadza chłopa do szaleństwa. Czy mogło być inaczej?
Szokujące wyniki ankiety. Ponad 80% nicponi, zwiedzionych mleczkiem kokosowym i wielką otwartością Tahitanek, byłoby gotowych zbuntować się przeciwko kapitanowi okrętu i zrezygnować z zobowiązań wobec kraju, aby tylko się wałkonić i miętosić kobiece p----i przez resztę życia. Czy nie tak było również w rzeczywistości, tj. wśród załogi słynnego okrętu?
Wiemy na pewno, że „Bounty” dowodzona przez kapitana Bligha wypłynęła z Anglii w 1787 r. z misją zebrania i przetransportowania owoców chlebowca z Tahiti do Indii Zachodnich. Na Tahiti marynarze spędzili 5 miesięcy, a już po opuszczeniu wyspy, 28 kwietnia 1789 r., oficer Fletcher Christian przejął z buntownikami bezkrwawo okręt, a kapitana wraz grupą lojalnych mu marynarzy spuścił na szalupie na środku oceanu. Zostawmy na razie na boku dalsze losy obu grup. To, co nurtuje do dzisiaj badaczy tego przypadku, to prawdziwe motywacje buntowników, a szczególnie Fletchera Christiana – czy źródłem był domniemany despotyzm kapitana, a może to długie wakacje w rajskich okolicznościach tak zawróciły marynarzom w głowie, że ci gotowi byli się zbuntować?
Ta barwna historia została przynajmniej kilkukrotnie przeniesiona na ekran. Już w czasach kina niemego (w 1916 r.) to zrobiono, chociaż film zaginął, potem w 1933 r., jednak trzy najbardziej znane ekranizacje to te z 1935, 1962 i 1984 r. Wszystkie trzy łączy doborowa obsada, chociaż różni sposób ukazania historii. No dobrze, o wersji z 1962 r., z Marlonem Brando grającym Christiana, nie powinienem się wypowiadać, bo jej nie widziałem, ale ponoć kapitan został ukazany w niej podobnie jak w tej z 1935 r. Uwaga, dalej delikatne spoilery.
Wiemy na pewno, że „Bounty” dowodzona przez kapitana Bligha wypłynęła z Anglii w 1787 r. z misją zebrania i przetransportowania owoców chlebowca z Tahiti do Indii Zachodnich. Na Tahiti marynarze spędzili 5 miesięcy, a już po opuszczeniu wyspy, 28 kwietnia 1789 r., oficer Fletcher Christian przejął z buntownikami bezkrwawo okręt, a kapitana wraz grupą lojalnych mu marynarzy spuścił na szalupie na środku oceanu. Zostawmy na razie na boku dalsze losy obu grup. To, co nurtuje do dzisiaj badaczy tego przypadku, to prawdziwe motywacje buntowników, a szczególnie Fletchera Christiana – czy źródłem był domniemany despotyzm kapitana, a może to długie wakacje w rajskich okolicznościach tak zawróciły marynarzom w głowie, że ci gotowi byli się zbuntować?
Ta barwna historia została przynajmniej kilkukrotnie przeniesiona na ekran. Już w czasach kina niemego (w 1916 r.) to zrobiono, chociaż film zaginął, potem w 1933 r., jednak trzy najbardziej znane ekranizacje to te z 1935, 1962 i 1984 r. Wszystkie trzy łączy doborowa obsada, chociaż różni sposób ukazania historii. No dobrze, o wersji z 1962 r., z Marlonem Brando grającym Christiana, nie powinienem się wypowiadać, bo jej nie widziałem, ale ponoć kapitan został ukazany w niej podobnie jak w tej z 1935 r. Uwaga, dalej delikatne spoilery.
@pod_sloncem_szatana: A dzisiaj w szmatach na buziach chodzą dalej
@pod_sloncem_szatana: Widać że film powstał w innych czasach. Dzisiaj takie majtki by nie przeszły. Szorty to max na co mogliby sobie pozwolić. I to takie luźniejsze a nie obcisłe. :)
Treść przeznaczona dla osób powyżej 18 roku życia...
@pod_sloncem_szatana jakaś cygańska lambadziara. Pewnie się nie myje i jest tępa
Dobry to był film. Mógłbym mieć z niego 100 gifów i 100 efektownych ujęć.
Rok 1935, „The Informer” Johna Forda, a w polskim wydaniu „Potępieniec” – polscy wydawcy zawsze byli bardzo kreatywni w tłumaczeniu obcych tytułów na rodzimy rynek. Oba tytuły odnoszą się do głównego bohatera, tyle że ten oryginalny jest bardziej „techniczny” i precyzyjny fabularnie, a ten polski – metafizyczny, i mówi o przykrych konsekwencjach zdrady. Gypso, którego widać na gifie, sprzedaje policji swojego najlepszego kolegę Frankiego za 20 funtów. Właściwie nadal do końca nie wiem, dlaczego to zrobił. Jest trochę głupi, a nawet bardzo, lubi wypić i chciałby jakoś dogodzić swojej kobiecie. No ale bez przesady. Dziwny to był wyskok z jego strony.
W tym miejscu jeszcze dodam, że nie chodzi o typowych, pospolitych bandytów, tylko o podziemie irlandzkich bojowników o niepodległość. Ten wątek jest jednak mocno zamaskowany, tzn. wiadomo, o co chodzi i kim są ci wszyscy ludzie, których widzimy na ekranie, ale nie mówi się o tym bezpośrednio. Film miał w końcu trafić także na brytyjski rynek.
No
Rok 1935, „The Informer” Johna Forda, a w polskim wydaniu „Potępieniec” – polscy wydawcy zawsze byli bardzo kreatywni w tłumaczeniu obcych tytułów na rodzimy rynek. Oba tytuły odnoszą się do głównego bohatera, tyle że ten oryginalny jest bardziej „techniczny” i precyzyjny fabularnie, a ten polski – metafizyczny, i mówi o przykrych konsekwencjach zdrady. Gypso, którego widać na gifie, sprzedaje policji swojego najlepszego kolegę Frankiego za 20 funtów. Właściwie nadal do końca nie wiem, dlaczego to zrobił. Jest trochę głupi, a nawet bardzo, lubi wypić i chciałby jakoś dogodzić swojej kobiecie. No ale bez przesady. Dziwny to był wyskok z jego strony.
W tym miejscu jeszcze dodam, że nie chodzi o typowych, pospolitych bandytów, tylko o podziemie irlandzkich bojowników o niepodległość. Ten wątek jest jednak mocno zamaskowany, tzn. wiadomo, o co chodzi i kim są ci wszyscy ludzie, których widzimy na ekranie, ale nie mówi się o tym bezpośrednio. Film miał w końcu trafić także na brytyjski rynek.
No
pod_sloncem_szatana via Wykop
- 2
pod_sloncem_szatana via Wykop
- 2
Pytałem siebie, jak chcę spędzić ten wieczór, no i stanęło na tym, że obejrzę „Pasteura” z 1936 r. To przez to, że widziałem ostatnio dwa filmy z zapomnianym już współcześnie Paulem Munim („Człowiek z blizną” i „Jestem zbiegiem”), i wydał mi się na tyle ciekawym aktorem, że postanowiłem zobaczyć go jeszcze w jego oscarowej roli, czyli właśnie w roli słynnego chemika.
No i powiem wam, że czułem się nieswojo, oglądając film pana Williama Dieterle. Wszystko przez ten cały współczesny koronawirusowy kontekst. Wiecie, jak jest. Widz zaczyna zadawać sobie niepokojące i ważkie pytania: czy pan Ludwik Pasteur stałby dzisiaj tam, gdzie stoją profesorowie Glut i Grzesiowski, czy może jednak wsparłby Grzegorza Brauna i Dzikiego Trenera? I coś mi mówi, że jednak stworzyłby sterylne trio z profesorem Glutem i Grzesiowskim, bo to straszny czyścioch był – przynajmniej tak przedstawiono go w filmie. Jego główny oponent, dr Charbonnet, piastujący ważne stanowisko w paryskiej akademii medycznej, nie myje rąk, a jak mu upadną szczypce albo pipeta, to wyciera je o spodnie od garnituru i idzie zabijać mikrobami kolejnych pacjentów. Pasteur – przeciwnie. Myje ręce co chwilę i wygotowuje każde narzędzie, zanim go użyje, ratując ludzkość.
Wiecie, Dziki Trener to nie moja bajka, jak na mój gust jest za głośny, ale wobec radykalizmu Pasteura nie sposób uciec od niepokojących pytań. Czy zachowałby rozsądek, czy jednak zalecałby zamknięcie nas w jakichś kapsułach wygotowywanych co drugi dzień?
Na
No i powiem wam, że czułem się nieswojo, oglądając film pana Williama Dieterle. Wszystko przez ten cały współczesny koronawirusowy kontekst. Wiecie, jak jest. Widz zaczyna zadawać sobie niepokojące i ważkie pytania: czy pan Ludwik Pasteur stałby dzisiaj tam, gdzie stoją profesorowie Glut i Grzesiowski, czy może jednak wsparłby Grzegorza Brauna i Dzikiego Trenera? I coś mi mówi, że jednak stworzyłby sterylne trio z profesorem Glutem i Grzesiowskim, bo to straszny czyścioch był – przynajmniej tak przedstawiono go w filmie. Jego główny oponent, dr Charbonnet, piastujący ważne stanowisko w paryskiej akademii medycznej, nie myje rąk, a jak mu upadną szczypce albo pipeta, to wyciera je o spodnie od garnituru i idzie zabijać mikrobami kolejnych pacjentów. Pasteur – przeciwnie. Myje ręce co chwilę i wygotowuje każde narzędzie, zanim go użyje, ratując ludzkość.
Wiecie, Dziki Trener to nie moja bajka, jak na mój gust jest za głośny, ale wobec radykalizmu Pasteura nie sposób uciec od niepokojących pytań. Czy zachowałby rozsądek, czy jednak zalecałby zamknięcie nas w jakichś kapsułach wygotowywanych co drugi dzień?
Na
@pod_sloncem_szatana: cały problem z negującymi pandemie Covid jest taki, ze oni nie czaja, ze nie do końca wiadomo było, z czym walczyliśmy wtedy. Wiadomo, ze lepiej dmuchać na zimne, dlatego były takie restrykcje.
- He's a prophet and a pusher, partly truth, partly fiction. A walking contradiction.
100 lat temu!
#film