Dzisiaj wszystkie różowe z klasy stwierdziły, że jestem żałosny i "się przed nimi popisuję (xD)" , tylko dlatego, że w czasie rekolekcji w szkole nie chciałem się z nimi modlić.
Wszyscy dobrze wiedzą, że jestem ateistą, bo wielokrotnie już o tym mówiłem, no ale c--j, trzeba się p-----------ć, bo Staryser uraził ich uczucia religijne nie wstając do ostatniej modlitwy. Nawet Pan ksiądz stwierdził że nie mam mózgu, a jedynym ratunkiem dla mnie
Wszyscy dobrze wiedzą, że jestem ateistą, bo wielokrotnie już o tym mówiłem, no ale c--j, trzeba się p-----------ć, bo Staryser uraził ich uczucia religijne nie wstając do ostatniej modlitwy. Nawet Pan ksiądz stwierdził że nie mam mózgu, a jedynym ratunkiem dla mnie
Papież-Polak podobno twierdził, że tak, Papież-Niemiec, że nie, Papież-Argentyńczyk przywrócił werdykt Papieża-Polaka. Spory o to, kto duszę ma (i kto jej nie ma), mają długą teologiczną tradycję. Pewne wątki tych sporów zostały zarchiwizowane i dziś Kościół niechętnie wspomina debaty o tym, w którym dniu po poczęciu płód chłopca otrzymuje duszę, a w którym płód dziewczynki. Teologowie przestali się również spierać o to, czy czarni mają duszę. Twierdzenie, że dusza wdziera się do jajeczka razem z plemnikiem, wygląda raczej jak nowa moda „intelektualna” niż jak objawienie, ale mogę być źle poinformowany, sami arcypasterze twierdzą, że to czysta nauka. (Nie wiemy również czy bliźniaki jednojajowe otrzymują na wejściu jedną duszę, która się dzieli po zorientowaniu się, że jest dwóch klientów, czy też dwie identyczne, których nawet doświadczony ksiądz by od siebie nie odróżnił).
Tymczasem mamy domowy teologiczny dylemat związany z twierdzeniem wiernej, że ksiądz z parafii na warszawskim Kamionku miał orzec, że „dzieci z in vitro nie mają duszy”. Ksiądz się wypiera, a my nie wiemy, czy mamy dawać wiarę wiernej, która twierdzi, że słyszała to na własne uszy, czy proboszczowi, który twierdzi, iż mówił, że zapłodnienie in vitro jest niemoralne, ale o duszy nic nie wspominał. Podejrzenie, że ksiądz proboszcz mataczy ma wysokie prawdopodobieństwo, co związane jest z samą naturą kapłaństwa.
Proboszcz wyjaśnia, że wyjaśniał tylko, iż „animacja nie dokonuje się w atmosferze miłości i nie odpowiada logice daru”. Logiczne. Ciekawe tylko skąd się wiernej na obwiązkowym spotkaniu przed pierwszą komunią pociech wzięła ta dusza? Zdarza się jednak, że się człowiek przesłyszy, a szczególnie kobieta może się przesłyszeć i przekręcić słowa
dawniej idea duszy miała jakiś tam sens, był to taki zapychacz niwelujący skutki niewiedzy (jak większość elementów religii). Nawet dobrze kombinowano: poza "samym mięsem" musiało być coś, co odróżnia "martwe mięso" od "żywego".
Obecnie nauka pokazała, że "ja" zaprogramowane jest w mózgu, a wciskanie "duszy" jest bezcelowe: nic nie dodaje, nic nie wyjaśnia, do niczego nie jest potrzebne, nie ma żadnego uzasadnienia, nie ma żadnych podstaw. Ale i tak