kluczową, esencjonalną i oczekiwaną motywacją ciągu uporządkowanych dźwięków, powinna być chęć gładkiego ułożenia się na ziarniście wykutej przez ciszę powierzchni. warunkiem jego istnienia powinna być próba wypełnienia nieszczelności puszczającego w szwach pustosanu, który po czasie stanie się dla nich schronieniem, przechowalnią oraz inkubatorem ich znaczeń.
cykliczna natura syntetycznie rodzącego się, żyjącego i umierającego dźwięku jest tym co pozbawia, tym co płynnie wytrąca
@Cybek-Marian jest tak jak napisał kolega @Foresight, jednak to nagrane później, bo na początku lat 80 (a jak głoszą legendy już koło 77') przez Göttschinga E2-E4 jest powszechniej uznawane za najważniejszą płytę, patrząc przez pryzmat wpływu na szeroko rozumiana elektronikę.
@dinkum no właśnie, dla mnie odwieczny i nierozstrzygalny dylemat - Giorgio czy Manuel? E=mc2 czy E2-E4? Disco na parkiecie czy słuchawki na
mija już drugi rok, od kiedy stale marzę o kimś nowym. drugi rok, od kiedy mam nadzieję, że ten ktoś stałe marzy i o mnie.
to już kolejny rok gdy mnożą się wpisy, panoszą się notatki i na naszych oczach, dorastają nasze małe święta, dojrzewają przyjemności i polepszacze codzienności.
jeszcze jedno okrążenie, jeszcze jeden objazd, jeszcze jeden wspólny rejs. ekspedycja po wymyślonych zakamarkach,
w liceum miałem taki malutki, podręczny, by nie powiedzieć kieszonkowy odtwarzacz mp3. w moim ulubionym wówczas kolorze - czerwonym (wiecie - krew, wino, ZSRR i te sprawy). poza gustownym wyglądem, odtwarzacz miał wszystkie podstawowe i potrzebne do szczęścia opcje i funkcje. ciszej-głośniej, pauza-start, poprzedni-następny, drobny suwak do wyłączania, wejście na słuchawki i kabel usb. wyposażony był też w taki całkiem zmyślny mechanizm, klips, przy
pod dziad-rock tego nie podciągnę, mimo że kawałek nagrany już dawno temu. bo dokładnie w roku kiedy się urodziłem, a dziad ze mnie obecnie rasowy, o czym codziennie ktoś mi lubi przypominać. a ja przypominam wam, albo raczej moja podświadomość wam przypomina, że za 3 dni mamy rocznicę śmierci autora dzisiejszej piosenki.
w ogóle wiecie, że gdyby Kurt (Cobain) wciąż żył, miałby 53
tak sobie rozmyślam, że ten 1999 to musiał być trudny rok dla ludzkości. albo inaczej - to ludzkość wyjątkowo brutalnie obeszła się z rokiem 1999, dowodząc, że numerologia potrafi ogłupić.
na tych trzech dziewiątkach, którym zabrakło drobnego szlifu by zatrzasnąć świat w symbolach nieskoń∞oności, spoczywały nadzieje, lęki i przepowiednie milenijnego zmierzchu. a uproszczając - mogło się wydawać, że ze wszystkich
@KurtGodel: co do roku 1999 to masz tu piosenke na lepszy humorek, nazwa piosenki moze troche ironiczna ale to moze znak zeby sie na wykopparty wybrac??
+