Powoli wracam. Dosłownie powoli (5:52 min/km), bo za mną dziesięć dni przerwy od biegania. Przede mną za to 18 tygodni planu treningowego do X Półmaratonu Warszawskiego. Cel - 1:39h. Także tego. Lecim.
Chciałam dzisiaj pójść na wybory i nie głosować przede wszystkim na nikogo z czworga. Przedwczoraj wzięłam się więc za przekopywanie internetu w poszukiwaniu informacji o kandydatach. I nic. Kandydaci na prezydenta miasta - jak najbardziej, są. Ale już o kandydatach do sejmiku wojewódzkiego ciężko cokolwiek znaleźć. Wpisując w google każde inne poza pierwszym nazwisko z listy najbardziej popularnej na wykopie partii, dostaję jakieś randomowe mordy z fejsbuka. Zupełnie jakby niespecjalnie zależało im
Poszłam do kuchni opłukać sobie kieliszek do wina. W połowie zmywania brudnej patelni, która leżała w zlewie zorientowałam się, że z instynktem nie wygram.
XXVI Bieg Niepodległości w Warszawie. Co tu dużo pisać - wszystko było tak jak być powinno. 45:59. Garmin zatrzymany ciut za późno, oficjalny wynik organizatora bardziej mi się podoba. ;)
Sezon startowy 2014 uważam za zakończony, czas na sen zimowy. :)
Tempo startowe na dychę, trening 6/6: 5x1km przerwa 400m - bardziej na wdrukowanie sobie tempa i podtrzymanie, zgodnie z założeniem, że już niczego nie wytrenuję. No i w sumie nie do końca wyszło, bo jednak było minimalnie szybciej, tzn. kilometrówki rzędu 4:31-34. Ale byłam bardzo daleko od zajechania, więc chyba w miarę ok.
Nieźle się zapowiada. Nie dość, że pociąg, który startuje z Warszawy Zachodniej jest 25 minut opóźniony na centralnym, to według ekranu na peronie wagon, na który mam bilet nie istnieje.
Bieg z narastającym nastrojem (i trochę prędkością). ;) Gdy wychodziłam to ani trochę nie chciało mi się biegać, pomyślałam, że odklepię może z 1:20h i wrócę. Perspektywa zmieniła mi się na dobre po około pół godziny. Nogi niosły. Znowu leciałam po 5:30, zamiast po 5:40, oczywiście nie cisnęłam tylko "samo się". Z nadmiarem energii poradziłam sobie dwoma kilometrami przyspieszenia, które poszły po 4:36 (a 13,5km już było w nogach!). Na koniec ok. 1km schłodzenia i po schodach na szóste piętro. Banan do ręki i banan na ryju.
W sumie jeden z bardziej udanych treningów w ostatnich tygodniach.
Tydzień temu było prawie 20 stopni, dziś w okolicach zera. Brakuje mi jakiegoś okresu przejściowego, ciężko mi się od razu przestawić na oddychanie zimnym powietrzem podczas biegu.
Wczoraj i dziś. Nic się nie dzieje, same biegi spokojne. Jeszcze parę tygodni to pociągnę. Tempo w granicach 5:45 min/km.
#sztafeta
Wynik obliczony za pomocą skryptu