Doszedłem kiedyś do drugiej. Wtedy przestałem pić. Zdarzyło mi się upijać później, ale to były sporadyczne, oderwane, bardzo rzadkie przypadki. Generalnie nie piję w ogóle. Z resztą, nie wiem czy w ogóle miałem jakąkolwiek fazę. Miałem po prostu taki okres kiedy piłem dużo. Dwa razy zdarzyło mi się, że chociaż nie "odpadłem", nie mogłem sobie przypomnieć sporych okresów czasu. Po prostu poczułem, że chyba picie mi nie służy. Nie piłem bardzo długo
@pies_harry: przyznam, że przestraszyły mnie twoja i kilka innych wypowiedzi nt. porzucenia picia przy 2 fazie. Dwa razy urwany film - nawet częściowo - już spowodował, że odłożyłeś na dobre alkohol?!
Są dwie możliwości - albo inni ludzie są panikarzami albo ze mną samym nie jest najlepiej...
To nie takie proste. Alkoholikiem równie dobrze jest ktoś, kto regularnie np. codziennie wieczorem wypija sobie szklankę whisky "na dobry sen". Alkoholizm to po prostu nałóg - coś, do czego się przyzwyczailiśmy i nie potrafimy tego "rzucić". Chodzi mi po prostu o to, że alkoholikiem może być równie dobrze ktoś, kto się nie upija do nieprzytomności - to byłoby zbyt proste ;) Odmian alkoholizmu jest sporo.
@thetot: Nie do końca. Jeśli ktoś bez tej szklaneczki whisky nie będzie w stanie zasnąć to znaczy, że ma problem. To oczywiście problem o wiele mniejszego kalibru niż np. przepijanie całej wypłaty czy niemożność poradzenia sobie z emocjami i picie na umór, ale to dalej problem. Powiedzmy, że tej whisky zabraknie, albo taki ktoś wyjedzie na wakacje i nie będzie w stanie się napić i co? Być może wtedy dopiero zobaczy,
@thetot: BTW: A jedzenie to nie nałóg, tylko potrzeba. Jeśli picie staje się potrzebą (a nie przyjemnością czy też dobrze rozumianą rozrywką), to znaczy, że już jest źle. Picia alkoholu nie potrzebujesz do życia, a jedzenia jak najbardziej.
Najgorsze jest to notoryczne zaprzeczaniu o tym, że problem istnieje. Z jednej strony się o tym wie z drugiej się w to nie wierzy i stara się człowiek sam sobie udowodnić, że jednak ma nad tym kontrolę. Nie pije jakiś czas, żeby sobie udowodnić, że panuje nad tym. Uda się nawet wypić jedno, dwa piwka tak jak się zakładało wcześniej (chociaż nie jest to takie proste), ale i tak nadejdzie dzień, że
Nie wiem czy to jest się czym chwalić, ale załatwiliśmy jednego alkoholika, a było to tak że chłopak (28 l.) pił ponoć 7 lat, z tego co mówi jego brat to był alkoholikiem, no ale jakoś udało mu się odstawić alkohol i nie pił od 8 miesięcy, ani kropelki piwa. No ale pojechał z nami pracować na delegacji i faktycznie kurde przez miesiąc nawet nie chciał powąchać piwa, w końcu wziął łyczek,
Najciekawsze jest to, że historia zna wielu alkoholików "na chodzie" i nie ma nic w aż tak tym złego. Po protu nadal robili swoje i to o wiele sprawniej, niż "wiecznie-trzeźwi" koledzy.
Dzięki za wybicie mi głupiego pomysłu przejażdżki na orlen w celu zakupienia piwka "na sen". Btw jestem w II fazie, wlewam w siebie, jestem przytomny, nigdy nie łapię "zgona", jednak ostatnio nie zapamiętuję już wszystkiego co robiłem. W tygodniu nie piję, za to jak przychodzi weekend.. Jedna noc chlania i 2 dni trzeźwienia.
@ZbanowaliscieMnieAbylemBordowy: Zauważyłem pewną tendencję nieznanego mi lobby. Próbują robić alkoholików z każdego, kto korzysta z uroków alkoholu. Pamiętaj, że nie możesz zaprzeczyć.
Do 3 fazy można pić i się cofnąć do poprzednich. Z 4 fazy nie da się już cofnąć i albo się nie pije wcale, albo na umór.
Jak mawiał mój wykładowca, jest mnóstwo teorii nt alkoholizmu, ale dopóki picie nie wpływa w jakikolwiek sposób negatywnie na życie to nie jest alkoholizm.
Można zatem pić do upadłego i tak często jak ma się na to ochotę. Sygnałem alkoholizmu jest dyskomfort własny lub innych
Dzięki, ten fragment mi wystarczy. Wyjaśnisz mi, jak można "nie pić, ale nie być trzeźwym"?
I dlaczego @viverti miałby czytać Osiatyńskiego? Dlaczego Osiatyński, profesor prawa (wprawdzie od "Historii doktryn...", które z prawem mają tyle wspólnego co dyrektor fabryki noszy z profesją lekarza, ale niech mu już będzie) miałby być medycznym albo życiowym autorytetem? Jeśli @viverti ma
Nie piję. Chyba że okazyjnie, b. rzadko i raczej mało. Nie mogę. Ostatni raz jak przesadziłem miałem tak potworny ból głowy, że strach jest silniejszy. Nigdy więcej, na zasadzie psa Pawłowa się nauczyłem. Do 3 piwek nic mi nie jest, po czwartym muli mnie na sen, więcej mi się nie zdarzyło od lat. Wódki i whisky unikam. Szklaneczkę u cioci na imieninach najwyżej. No i absolutnie trzeba dużo jeść do wódki. W
Już drugi raz słyszę że dziury w pamięci to objaw postępującego procesu uzależnienia od alkoholu i mnie to coraz bardziej zastanawia. Jak mam to rozumieć: że u osoby uzależnionej po wypiciu dużej ilości alkoholu nie dojdzie do zniesienia świadomości, ale wyłączy się zapamiętywanie, natomiast u nieuzależnionego wypicie tej samej ilości alkoholu nie spowoduje zaniku pamięci? Ale jaki to ma sens, jaki jest mechanizm tego zjawiska? Skłonność do uzależnienia od alkoholu miałaby korelować
Za każdym razem z niepokojem czytam teksty tego typu ale po raz kolejny stwierdzam, że jednak mi to nie grozi na szczęście. Był okres, że faktycznie dużo się piło ale "urwany film" zdarzył mi się tylko dwa razy w życiu i nie był to klasyczny urwany film, bo po prostu zasnąłem i nie robiłem żadnych innych rzeczy, niż te, które pamiętam. A obecnie to nawet trzy piwka mi wystarczą i jestem nieźle
@Deep: To znaczy że nie miałeś urwanego filmu:) Ja do poprzedniej soboty przez ostatnie kilka lat nie miałem okazji uświadczyć tej wątpliwej przyjemności. Od tamtego czasu postanowiłem nie pic bo mogło sie to skończyć tragicznie. W szczegóły nie będę się zagłębiał:)
Komentarze (119)
najlepsze
I faza, II faza, III faza, potem następuje uziemienie.
@bakafaka: skąd jesteś?
Są dwie możliwości - albo inni ludzie są panikarzami albo ze mną samym nie jest najlepiej...
Jako pierwszy i mocny przykład przytoczę pana Winston'a Churchill'a - http://pl.wikipedia.org/wiki/Winston_Churchill - polecam fragment "Zdrowie".
Chyba że jest weekend, to wtedy te reguły nie obowiązują.
Mogę przestać w każdej chwili, bez problemu mogę przestać... ale nie chce ;)
Picie staje się problemem wtedy, kiedy zaczyna nam przeszkadzać w normalnym funkcjonowaniu. I tyle filozofii.
Jak mawiał mój wykładowca, jest mnóstwo teorii nt alkoholizmu, ale dopóki picie nie wpływa w jakikolwiek sposób negatywnie na życie to nie jest alkoholizm.
Można zatem pić do upadłego i tak często jak ma się na to ochotę. Sygnałem alkoholizmu jest dyskomfort własny lub innych
To samo można powiedzieć o codziennym jedzeniu jakie spożywasz.
Gdzieś jest granica i trzeba się jej trzymać, aby nie popaść w obłęd.
Że można nie pić, ale wcale nie być trzeźwym.
Dzięki, ten fragment mi wystarczy. Wyjaśnisz mi, jak można "nie pić, ale nie być trzeźwym"?
I dlaczego @viverti miałby czytać Osiatyńskiego? Dlaczego Osiatyński, profesor prawa (wprawdzie od "Historii doktryn...", które z prawem mają tyle wspólnego co dyrektor fabryki noszy z profesją lekarza, ale niech mu już będzie) miałby być medycznym albo życiowym autorytetem? Jeśli @viverti ma
przynajmniej tak to sobie tłumaczę patrząc na siebie, widzę różnicę między tym co jest teraz a kilka lat temu