Jak wzywałem karetkę pogotowia w Łodzi i nie zadziałało
Jedziesz rowerem w środku jednego z największych miast w Polsce, nagle dzieje się ci się coś niedobrego, masz przeraźliwy ból głowy, płytki i nierówny oddech, łapie Cię "delirium", cały dygoczesz. Nie licz na pogotowie, bo nie przyjedzie.
ZielonyJakCegla z- #
- #
- #
- #
- #
- 116
Komentarze (116)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Miałem kiedyś (latem) małą stłuczkę - mój samochód został najechany z tyłu, gdy zatrzymałem się przed przejściem dla pieszych. Na drugi dzień po stłuczce, w trakcie której tylko zaliczyłem zagłówek potylicą, udałem się do szpitala na izbę przyjęć w celu wykonania badań. Jako, że uskarżałem się na zawroty głowy i byłem z innej miejscowości, to zarejestrowano mnie i poproszono czekać na lekarza. Czekałem jakąś godzinkę na swoją kolej. Lekarz przeprowadził
No i co z tego że ludzie? Nie płacą za leczenie więc jeśli już, to powinni być w kolejce na samym końcu.
Ludzie z pierdołami mogą CAŁODOBOWO chodzić do przychodni i sobie tam czekać. Ludzie potrzebujący natychmiastowej pomocy dostają ją dość szybko. Dzwoniłam już po tych zmianach na pogotowie bo mi matka zemdlała (w sumie zwykłe odwodnienie i zaraz jej to przeszło,ale wystraszyłam się w końcu to matka) dyspozytorka przepytała mnie sumiennie aby określić priorytet karetki (to wk#!!ia jak człowiek jest w panice ale na
1. Kupić kapcie. No nie wejdziecie, jak nie kupicie kapci. Szybciej było kupić niż tłumaczyć cieciowi, więc kupiłem.
2. Kolejka do gabinetu przyjmującego nagłe przypadki. Oprócz kolejki z personelu tylko pani w recepcji. Ok, wchodzę bez.... Nieprawda. Zamknięte. Lekarz sobie poszedł, bo dyżur się skończył, a następnego jeszcze nie ma.
3.
To akurat wina dyrektorów, kierowników, którzy dają oprogramowanie a szkolcie się k$!#a sami bo na szkolenia nie ma pieniędzy.