@Deszcz_kotletow: też tak uważam. efekt ciagnie się nawet na liceum. zawsze słyszało się na zwykłej lekcji, że "nie, nie omówimy tego dzisiaj, ani w ogóle, bo nie zdążymy z materiałem". zdarzało się, że trzeba było pominąc kilka tematów, co potem odbijało się na jakości nauczania. np taka historia. przecież to powinna byc jedną z ważniejszych nauk. nie od dziś wiadomo, że jest ona świetną nauczycielką, ale mało kto jej słucha... kto
@kj5: Rzadko w ktorej szkole sie spotykam z programem historii (a obserwuje bacznie)i, ktory omawia sytuacje w Polsce po 1945, jakby temat wogole nie istniał - wyzwolili i koniec, koniec historii
A ja u siebie zauważyłem, że największy spokój na lekcjach mam, gdy nauczyciel "gasi" ucznia. Wtedy taki się zawstydza i siedzi cicho. A potem i tak nie sapie bo znowu go zgasi.
Co za bzdury. Nie uwierzę, że dorośli uczniowie dawali się wkręcać w podpisy rodziców pod każdą oceną. I jeśli ktoś z samej zasady odmawiał, to co mu robiła?
"w mojej klasie wychowaw.opracowuję temat zachow.różnymi metodami aktywizując uczniów i dopingując ich do odwagi przeciwstawienia się takim zachowaniom"
Dobre sobie, godzina wychowawcza miałaby zmienić moralność uczniów (choć nie wiadomo o co właściwie chodzi)
"o stratach pozostałych uczniów mówię na wywiadówkach,tak aby rodzice zrozumieli,że ich
@xgor: Jak ma młody człowiek nie mieć nauki w dupie jeżeli:
1. Na chemii przedstawia się 2 doświadczenia rocznie.
2. Na fizyce czysta teoria, często wykładana przez ludzi totalnie się do tego nie nadających.
3. Historia od mezpotamii przez rzym do współczesności ma niewiele wspólnego z historą Polski (osobiście nigdy nie miałem okresu powojennego na historii).
@sshp: Zgadzam się z Tobą w zupełności. Miałem przez dwa lata w gimnazjum nauczycielkę historii, która strasznie zanudzała klasę, bgdyż podawała nam suche fakty, mnóstwo dat do nauczenia i miała z nami ogromne problemy aby utrzymać odpowiednią dyscyplinę. W trzeciej klasie natomiast dostaliśmy zastępstwo i nastawienie uczniów do tego przedmiotu zmieniło się diametralnie. Nauczycielka opowiadała konkretnie. Widać było, że historia bardzo ją pasjonuje i w ciekawy sposób umiała przekazać swoją wiedzą.
A przy okazji, ja bym tej Pani obowiązkowo dał do przeczytania "Dydaktykę kształcenia ogólnego" Franciszka Bereźnickiego lub jak woli, coś napisanego przez innych fachowców od dydaktyki, W. Okonia, Cz. Kupisiewicza, itd.
Większość nauczycieli to matoły dydaktyczne, a pewien ich odsetek skutecznie niszczy uczniów podcinając im skrzydła.
Posiadanie wiedzy, kilkudziesięciu lat doświadczenia i/lub tytułu naukowego nie jest równoznaczne z umiejętnościami jej przekazania uczniom. I
@viverti: Ot, swietnie zakresliles ten problem. Aczkolwiek zrobie to zwiezlej, w jednym zdaniu:
Jak sie cos umie, to sie to robi. Jak sie nie umie - to sie tego uczy. Tak wyglada polskie szkolnictwo.
Na swiecie jest troche inaczej, ludzie ktorzy najpierw pokaza ze cos potrafia (m.in. na elitarnych uczelniach), dopiero po osiagnieciu pewnych wynikow zaczynaja uczyc. W Polsce... Mamy ludzi z papierkami, ktorzy przekazuja innym papierki. Nie umiejetnosci, nawet nie
Coś w stylu "większa wydajnosć, mnie zanieczyszczeń!!". Tylko że Twoja teoria nijak się ma do utalentowanych nauczycieli nie radzących sobie z uczniami z powodów opisanych przeze mnie niżej.
Fajna metoda, myślę, że przynosiła dobre efekty, jeżeli faktycznie szkolna kadra pracowała razem. Zastanawia mnie tylko, co robić w sytuacji, kiedy rodzice ucznia mają takie samo podejście do nauki jak on.
@Mglisty: Trzeba znaleźć mu tę szkołę. Mój tata jest dyrektorem gimnazjum i nieraz przenosił karnie "perełki" z klasy do klasy. Ma też "umowę" z dyrektorem innego gimnazjum, i czasami otwierają okna transferowe i wymieniają się uczniami sprawiającymi problemy ;). No ale nie wszyscy dyrektorzy mają ten komfort, a dopóki nie znajdzie się innej szkoły ze zgodą jej dyrektora, to uczeń musi zostać (chyba, że jest pełnoletni - wtedy można już skreślać).
Tak się składa że po głośnych wydarzeniach z udziałem niesfornych uczniów które były tak bardzo nagłaśniane przez wszelakie media, sytuacja dosłownie się odwróciła.
Jestem tegorocznym maturzystą i o swoim liceum i samych nauczycielach mógłbym powiedzieć takie rzeczy od których się włos na głowie jeży.
Będę się starał teraz odnosić do konkretnych fragmentów...
"Otwarcie uzmysławiam pozostałej części klasy, że zakłócenia toku lekcji to nie zabawa ale ich strata, braki z lekcji to zwiększona
@ItsyBitsyPajonk: dlatego co sprytniejsi uczniowie zawsze pytają się o punktację zanim nauczyciel rozda wszystkie kartki, żeby później wiedzieć nad którymi zadaniami się skupić, a które olać.
Komentarze (105)
najlepsze
"w mojej klasie wychowaw.opracowuję temat zachow.różnymi metodami aktywizując uczniów i dopingując ich do odwagi przeciwstawienia się takim zachowaniom"
Dobre sobie, godzina wychowawcza miałaby zmienić moralność uczniów (choć nie wiadomo o co właściwie chodzi)
"o stratach pozostałych uczniów mówię na wywiadówkach,tak aby rodzice zrozumieli,że ich
1. Na chemii przedstawia się 2 doświadczenia rocznie.
2. Na fizyce czysta teoria, często wykładana przez ludzi totalnie się do tego nie nadających.
3. Historia od mezpotamii przez rzym do współczesności ma niewiele wspólnego z historą Polski (osobiście nigdy nie miałem okresu powojennego na historii).
4. Wf na zasadzie "macie grajcie".
5. Język Polski polega na trafianiu w klucze.
6.
To przez takich XIX wiecznych debili polskie szkolnictwo jest tam gdzie jest.
Uściślając - nie mają pojęcia o dydaktyce.
A przy okazji, ja bym tej Pani obowiązkowo dał do przeczytania "Dydaktykę kształcenia ogólnego" Franciszka Bereźnickiego lub jak woli, coś napisanego przez innych fachowców od dydaktyki, W. Okonia, Cz. Kupisiewicza, itd.
Większość nauczycieli to matoły dydaktyczne, a pewien ich odsetek skutecznie niszczy uczniów podcinając im skrzydła.
Posiadanie wiedzy, kilkudziesięciu lat doświadczenia i/lub tytułu naukowego nie jest równoznaczne z umiejętnościami jej przekazania uczniom. I
Jak sie cos umie, to sie to robi. Jak sie nie umie - to sie tego uczy. Tak wyglada polskie szkolnictwo.
Na swiecie jest troche inaczej, ludzie ktorzy najpierw pokaza ze cos potrafia (m.in. na elitarnych uczelniach), dopiero po osiagnieciu pewnych wynikow zaczynaja uczyc. W Polsce... Mamy ludzi z papierkami, ktorzy przekazuja innym papierki. Nie umiejetnosci, nawet nie
Coś w stylu "większa wydajnosć, mnie zanieczyszczeń!!". Tylko że Twoja teoria nijak się ma do utalentowanych nauczycieli nie radzących sobie z uczniami z powodów opisanych przeze mnie niżej.
Jestem tegorocznym maturzystą i o swoim liceum i samych nauczycielach mógłbym powiedzieć takie rzeczy od których się włos na głowie jeży.
Będę się starał teraz odnosić do konkretnych fragmentów...
"Otwarcie uzmysławiam pozostałej części klasy, że zakłócenia toku lekcji to nie zabawa ale ich strata, braki z lekcji to zwiększona