Świątynia sztuki mikrointroligatorskiej jest w Piotrowicach. Jest tu najmniejsza książka świata i cała masa innych cudów.
Polsko, Bóg dał Ci takich synów - to apostrofa z listu Czesława Miłosza
do Zygmunta Szkocnego z Piotrowic - dzielnicy Katowic. Miłosz dziękował
za podarowaną mu książkę. Nie on jeden. Jan Paweł II za historię
swojego pontyfikatu wysłał na ulicę Traktorzystów w Piotrowicach
srebrny różaniec.
Było za co! Zygmunt Szkocny robił najmniejsze książki na świecie.
Pierwszą miniaturkę zrobił w 1935 roku. Od 1976 r. był guru w sztuce
"mikrointroligatorskiej" na świecie. Tego roku jego książka została
wpisana do Księgi Rekordów Guinnessa. Na 28 stronach umieścił 24 litery
alfabetu łacińskiego.Książeczka ma wymiary 1 na 0,8 mm, jest wielkości ziarnka maku.
Książki robił aż do śmierci w wieku 93 lat. Ostatniej nie dokończył.
Gdy umierał siedem lat temu, w swoim zbiorze miał 165 malutkich
książeczek.
- Wola ojca była, aby to wszystko zostawić i nadal oprowadzać po
wystawie wycieczki - tłumaczy syn Zygmunta Szkocnego, także Zygmunt.
Tylko kto dziś pamięta o Szkocnym i jego małych dziełach? Żadnej
promocji, reklamy, ba, nawet urzędnicy miejscy czy marszałkowscy się nie
chwalą. Pamięta Robert Pasieczny, który umieścił piotrowickie muzeum w
swoim najnowszym przewodniku "Polskie skanseny, muzea i kolekcje". My do
Szkocnego trafiliśmy innym tropem... palcem po mapie, bo jego wystawa
zaznaczona jest właśnie na mapie Katowic sprzed kilku lat.
Przed kilkudziesięciu laty ta wystawa rozsławiła Katowice...
Krótko przed drugą wojną światową Szkocny dostał list zza oceanu. To
Muzeum Narodowe w Chicago miało chrapkę na wszystkie jego prace.
Amerykańscy muzealnicy oferowali dolary! Szkocny odmówił. Później
odmawiał jeszcze wielokrotnie i nigdy nie zarobił grosza na swojej
pasji.
A zaczęło się w latach 30. W gazecie "Siedem groszy" Szkocny
przeczytał o podarunku, jaki księżna holenderska Juliana otrzymała od
drukarzy z Zandau - malutkim modlitewniku o wymiarach 14 mm na 14 mm -
wtedy najmniejszej książce świata. Pan Zygmunt, uczeń Śląskich Zakładów
Technicznych, członek koła introligatorskiego, miniaturki pozazdrościł i
postanowił zrobić równie małą książeczkę.
I prawie się udało. Powstało "III Powstanie Śląskie". Książka o
wymiarach 20 na 15 mm (112 stron i 15280 liter) zawierała historię
powstania, Prośbę Wygnańca i opis Śląska Cieszyńskiego. Szkocny pisał
ręcznie piórkiem technicznym na papierze pelurowym, zapisane strony
zszył jedwabną niteczką i oprawił w skórę. Udana próba tylko rozbudziła
apetyt. Robi kolejne książki. To życiorysy sławnych ludzi. Powstają:
Fryderyk Chopin w formacie 5 na 3,5 mm, Fryderyk Liszt, Mikołaj
Kopernik, Alfred Nobel, Leonardo da Vinci, Napoleon i w końcu
najmniejsza wtedy - Enrico Caruso o wymiarach 1,5 na 2 mm. Przedwojenny
zbiór uzupełniają znaczek pocztowy i ziarnko grochu. Na znaczku Szkocny
napisał "ustawę budowlaną". Ziarnko grochu - specjalnie obłupane z
lśniącej naturalnej powłoki, jego ręka pokryła słowami trzech modlitw
"Zdrowaś Mario", "Ojcze Nasz" i "Wierzą w Boga".
I przyszła wojna. Szkocny, urzędnik katowicki, ukrył swoje
książeczki w schronie magistratu. Ocalały tylko trzy dzieła: "III
Powstania Śląskie", życiorys Kopernika i ziarnko grochu. Tych już tracić
nie zamierzał. Zamurował je w ścianie domu swoich rodziców w Czeladzi.
W 1945 roku wraca do miniaturek. Odtwarza utracone życiorysy i
pisze nowe: m.in. Gandhiego, Skłodowskiej, Jana Kiepury, Kościuszki,
Gutenberga. Z benedyktyńską cierpliwością robi coraz mniejsze książki.
Na jedną potrzebuje od trzech miesięcy do pół roku. Sam wykonuje swoje
narzędzia. Jedwabne nici rozplata na cieńsze włókienka, nie pisze już
piórkiem, a... końcówką kropli atramentu spływającą po stalówce. Tusz
rozrzedza. Nóż do cięcia papieru też ma własnej roboty. Przy pisaniu
nie używa szkła powiększającego.
Do tego rzeźbi. Każda z jego książek ma rzeźbiony postument - w
którym zostaje umieszczona i osłonięta od kurzu szklanym okienkiem.
Szkocny jest piekielnie precyzyjny. Stąd problem z Kiepurą. Pan
Zygmunt obmyśla dla książeczki z jego życiorysem postument, na którym
miał być klucz wiolinowy, pięciolinia i nutka. Nuta odpowiednia do
skali głosu Kiepury. W konserwatorium muzycznym w Katowicach nie
wiedzieli, jak wysokie C Kiepura wyciągał, śpiewając "Nino, ach
uśmiechnij się". Zagadkę rozstrzygnięto w Teatrze Wielkim w Warszawie.
Innym razem, gdy na jednej z książeczek wymyślił, że trzeba odcisnąć
orła, to najpierw wycina go na przekroju milimetrowego drutu i takim
stemplem odciska godło na skórzanej oprawie.
Dziś w muzeum w Piotrowicach, które w latach 60. otwierał Jerzy
Ziętek, jest około 100 "tomisk". Byłoby więcej, gdyby autor ich tak
chętnie nie rozdawał. Swój życiorys dostał Miłosz. Jan Paweł II - na 30
milimetrach kwadratowych - historię swojego pontyfikatu. Miniaturki
trafiły też do Reagana, Gorbaczowa, królowych - Juliany i Beatrix.
Życiorys Józefa Piłsudskiego też powędrował do... Marszałka. Książeczka
została włożona do urny i zakopana w kopcu Piłsudskiego.
Wśród tych, które zostały przy Traktorzystów, są najczęściej
życiorysy i historie powstań. Ale nie tylko. Mamy tu też historię
pierwszego lotu w Kosmos, lądowanie człowieka na Księżycu statkiem
Apollo 11, opis przyłączenia Polski, Czech i Węgier do NATO, Kartę
Narodów Zjednoczonych. Jest też historia zatonięcia Titanica. A to
dlatego, że wuj pana Zygmunta artysta plastyk Wiktor Szkocny płynął na
jego pokładzie. Książeczka ma 6 na 7 mm. Na postumencie jest model
statku oraz słowa kapitana "Bliżej do Ciebie, o Panie Boże mój".
Fot.1. Ziarnko grochu na którym Szkocny umieścił trzy modlitwy
Fot.2. Kiepura
Fot.3. Życiorys Nobla
Fot.4. Historia zatonięcia Titanica
Fot.5. Książeczka wpisana do Księgi Guinnessa jest wielkości ziarnka maku
Fot.6. Konkordat
Fot.7. Nieżyjący już dziś Zygmunt Szkocny – autor miniaturek
Komentarze (1)
najlepsze