Wydajemy coraz więcej na prywatną edukację
W ostatnim dziesięcioleciu wydatki na prywatną edukację dzieci w Polsce znacząco wzrosły - zauważył Polski Instytut Ekonomiczny. Według ekspertów coraz więcej rodzin przeznacza na ten cel "stosunkowo duże kwoty", co może oznaczać, że przechodzi...
SPOLKASOFIA z- #
- #
- #
- #
- 222
- Odpowiedz
Komentarze (222)
najlepsze
@ADVST: Większość rodziców nie jest w stanie wytłumaczyć materiału z podstawówki. Wiem, bo udzielam korepetycji od ośmiu lat. I rzeczywiście, mam wrażenie, że popyt rośnie coraz szybciej. W zasadzie to mógłbym rzucić pracę na etacie i zajmować się tylko prowadzeniem korepetycji.
@zlotopotoczanin: Służba zdrowia w Austrii, wojsko USA...
Szkoły prywatne i społeczne to jeszcze większa patologia niż państwowe (z nielicznymi wyjątkami).
Z reguły nauczyciele traktują takie szkoły jako formę dorobienia do wypłaty.Tak jak lekarze chałturzą w Medicover lub LuxMed. Idą tam z musu i zazwyczaj rezygnują po pierwszym lub drugim semestrze. Głównie dlatego, że w tych szkołach rządzą rodzice. Dyrektor nie ma nic do powiedzenia, a nauczyciele są traktowani jak szmaty.
A co najgorsze nie uczymy lubić nauki, kształcenie się powinno być pasją a nie klepaniem na pamięć, pamiętam jak sam miałem ewidentnie dosyć tego gówna które jak przypuszczałem nie przyda się do niczego.
I
Do szkoły - prywatnie.
Nauka języków obcych - dodatkowo prywatnie.
Transport po mieście - prywatnie.
Używanie samochodu - no niby najczęściej "państwowo" ale jak autostrada to już trzeba "prywatnie" zapłacić.
Chyba pora jednak zaorać ten "państwowy" antyk i sprywatyzować wreszcie wszystko. Raz, że jakość wzrośnie, a dwa - biedaki nie będą się pałętać pod nogami. Przecież teraz to aż strach wsiąść do tramwaju czy dzieciaka posłać do publicznej
@wesolyprzegryw: oho, komuś jeszcze z lakierków słoma wystaje ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Shackowany: Dla mnie plebs to nie ci mniej majętni, a ubodzy umysłowo. Nie szanujący własności publicznej, przeszkadzający innym w normalnym życiu, patusy. Znam wiele osób uboższych, a wspaniałych charakterem.
Efekt jest taki, że do państwowej edukacji lgną tylko ludzie którzy
@pilprzem: serio? Przecież ten program awansu zawodowego to jest jakaś kpina finansowa i trochę trudno za to normalnie żyć w większym mieście.
Tyczy się to wszystkich szczebli i składają się na to zaniedbania kolejnych rządów; Od zdewastowanych szkół przyzakładowych, po pierdo-lamento w ogólniaki, aż do powszechnego sprzedawania tytułów naukowych.
Nie ma na to ani pomysłu, ani całościowego spojrzenia.
Zawód nauczyciela jest wyborem ludzi, którzy albo są słabymi fachowcami i godzą się na dziadowskie zarobki, albo dorabiają szkołą do ZUSu, faktycznie pracując w innym miejscu.
Polska szkoła nie uczy niczego - co najwyżej wymusza zapamiętanie, w większości przypadków zbytecznej wiedzy.
Szkoły średnie w ogóle nie przygotowują człowieka do życia; Od biologii na której uczą o tym, który hormon wywołuje laktacje, ale zapominają o wynikach badań krwi i jakiejś edukacji zdrowotnej, aż po brak w programie jakichkolwiek zajęć dotyczących prawa, z którym każdy człowiek prędzej czy później się zetknie.
@tomekgz: Masz dużo racji, ale nie mogę zgodzić się z "gołymi absolwentami", bo skoro uczą teorii, to absolwent dziennych studiów z dziedziny telekomunikacji, powinien wiedzieć, że w adresie fizycznym nie może być "g", albo "o" - okazuje się, że nie wie. Bardzo sprawnie liczy za to maski, których w praktyce używa się czterech na krzyż :)
Z moich obserwacji wynika, że mają problemy z podstawowymi zagadnieniami; Nie znają zakresów adresacji prywatnej, nie wiedzą jak działa DHCP, jak sprawdzić IP - elementarz. Linux- zero lub prawie zero, chociaż to najbardziej powszechny OS do zastosowań serwerowych. Pytam więc jak te uczelnie wykonują swoją misję, skoro możliwości zawodowe absolwenta skupiają się właśnie wokół tej tematyki?
Ani ja, ani nikt nie wymaga od nich praktyki - uczymy cierpliwie, ale przeważnie mają tak ogromne braki teoretyczne, że muszą "wrócić do szkoły", żeby w ogóle rozumieć o czym rozmowa. Sadzanie człowieka przy darmowych kursach to standard. Co bardziej ambitni sami to robią i jakoś się wdrażają, natomiast absolutnie nie uważam, że wiedza nabyta na studiach pozwala im wdrożyć się szybciej, niż np. chemikowi, fizykowi, czy komukolwiek innemu (choćby piekarzowi) z odrobiną myślenia analitycznego.
Tacy ludzie przychodzą po informatyce, telekomunikacji i ja się już przestaje dziwić, dlaczego niektóre firmy chcą rozmawiać z ludźmi, którzy mają certyfikaty Cisco, albo jakiekolwiek inne - po prostu tylko to jest jakimś poświadczeniem umiejętności, bo gołe studia na