Mecz Lech - Sporting Braga – sytuacja na stadionie
<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />
Kilka minut przed 19 zjawiłam się wraz z koleżanką i synem przed stadionem na ul. Bułgarskiej. Przy wejściu nie było już kolejki – tak się złożyło, że mieliśmy bilety do słabo obłożonego sektora dla przyjezdnych Portugalczyków. Z tej przyczyny mieliśmy też jedyną w swoim rodzaju okazję obserwowania imprezy oczami obcokrajowca – w tym sektorze byliśmy jedynymi Polakami wśród grupy około setki kibiców Sportingu Braga.
Po pierwszej – dość niemrawej – połowie meczu mieliśmy ochotę napić się czegoś ciepłego i skierowani przez „stewarda” ruszyliśmy w kierunku stoiska z napojami. Nagle zobaczyliśmy kotłowaninę wywracających się, próbujących przytrzymać się siebie nawzajem Portugalczyków. Na drodze do owego stoiska, w żaden sposób nie oznaczona znajdowała się duża zamarznięta kałuża – tafla lśniącego lodu. Wielu wyszło bez szwanku, lecz był jeden pan w podeszłym wieku, który runął i nie mógł się podnieść, a spionizowany przez współrodaków długo nie dochodził do siebie, leciała mu krew z nosa i naprawdę nie wyglądało to dobrze. Otoczyła go spora grupka bezradnych i zdezorientowanych Portugalczyków. NIE POBUDZIŁO TO JEDNAK DO ŻADNEGO DZIAŁANIA OBECNEGO PRZY INCYDENCIE „STEWARDA”. Dopiero po mojej interwencji zdecydował się wezwać sanitariusza. Przypuszczam, że zwyczajnie obawiał się podejść do obcokrajowców, ponieważ żaden ze „stewardów” nie skalał się nawet jednym angielskim słówkiem podczas tych ani dalszych wydarzeń. Obie z koleżanką stałyśmy się mimowolnymi pośredniczkami pomiędzy kibicami Bragi a totalnie nieprzygotowanymi do pełnienia swojej funkcji „stewardami”. Pomoc medyczna dotarła po kilku minutach i moja koleżanka oferując się jako tłumaczka podążyła ze starszym panem do karetki pogotowia. Zaczęła się druga połowa meczu i jeden ze stewardów poprosił mnie, abym „powiedziała tym Portugalczykom, żeby nie stali na schodach, tylko przy swoich miejscach”. W pierwszym odruchu zrobiłam o co mnie poproszono, ale czy naprawdę trudno jest, pomyślałam potem, nawet nie mówiąc po angielsku, wskazać ludziom, gdzie mają stać podczas meczu? Wychodząc z meczu zastaliśmy oblodzone miejsca (było ich więcej) w dalszym ciągu nieoznaczone, mimo naszych próśb aby zmienić tę sytuację. Kilkanaście osób z obsługi snuło się nie robiąc nic pożytecznego, ale NIKT NIE MÓGŁ CHOĆBY STANĄĆ W TYCH NIEBEZPIECZNYCH MIEJSCACH aby uniknąć kolejnych wypadków. Pozwolę sobie dodać parę słów o kulturze osobistej obsługi. Rzucali niewybrednymi żartami, przeklinali, zwracali uwagę jedynie na siebie nawzajem, w d… mieli uczestników imprezy. Na odchodnym, spytani przez nas o drogę odrzekli – „a idźcie se pogadać po portugalsku”. Przypomnę, że wcześniej bardzo chętnie korzystali z naszych umiejętności językowych. Żeby przelać czarę goryczy, zatoczę koło i wrócę do stoiska z napojami. Nie serwowano tam nic ciepłego. Bułki do hot-dogów zamarzły. Nie przyjmowano płatności w euro. Obsługujący nie mówili po angielsku, a w dodatku byli totalnie nie zorganizowani i kłócili się ze sobą wciąż przeklinając.
Nie jestem stałą bywalczynią stadionów i nie należę też do grona osób krytykujących Polskę i polskość tak, jakby tylko nasz naród miał swoje wstydy, kompleksy, absurdy.
Jednak sytuacja podczas meczu Lech-Sporting na tyle zagrała mi na nerwach, że postanowiłam ją opisać i puścić dalej. Jeśli macie pomysł gdzie ją przesłać, aby była jakaś reakcja – prześlijcie. Wyobraźcie sobie jaka byłaby afera, gdyby któremuś z obcokrajowców stało się coś poważnego – a to było jak najbardziej możliwe! Na koniec dodam, że starszy Pan, który doznał feralnego upadku, okazał się restauratorem z Guimarães. Koleżanka prosiła aby obiecał jej, że nie będzie źle myślał o Polsce. Nie wiem czy dotrzyma słowa…
Komentarze (123)
najlepsze
Zdanie wyjaśnienia co do motywu opublikowania - wykop poradził mi znajomy, zajęło to tydzień, ponieważ zwyczajnie nie miałam czasu usiąść i zająć się tym. Z tej samej przyczyny nie odpowiadam od razu na komentarze. Opublikowałam,
Komentarz usunięty przez moderatora
Woda przy -10 stopniach zamarza, a lód jest śliski. Że Stewardzi to prostaki też nikogo nie powinno dziwić, skoro jest potrzebna duża liczba ich na mecz to przecież nie będą od nich wymagali wyższego wykształcenia i 3
Jak się w USA wywalisz na lodzie na terenie stadionu, to możesz jeszcze na tym zarobić, bo możesz pozwać operatora stadionu o duże odszkodowanie za szkody moralne i materialne, sądy w takich przypadkach przychylają się do wniosków poszkodowanych:) A tacy goście jak pan z ksywą na "L" plujący na kobiety i ubliżający innym ludziom mają zakaz zbliżania się do obiektów sportowych na odległość 350 metrów, to tak na marginesie.
Hmmm... jeszcze trochę i będziemy mieli debili a nie społeczeństwo. Skoro już za nich trzeba myśleć z wchodzeniem na
i zapoznaj się z terminem "muzyka ludowa" :|
ty jesteś głupi czy cie mama biła żelazkiem w głowe? idź pokarmić gołębie czy coś...