Polak, Węgier, dwa bratanki. Ale jak interesy, to z Niemcami
Polskę i Węgry może łączyć przyjaźń, podobna historia, a ostatnio - podobne pomysły na politykę. Jeśli jednak chodzi o interesy, to oba kraje więcej łączy z Niemcami niż ze sobą nawzajem.
MoneyPL z- #
- #
- #
- #
- #
- 75
- Odpowiedz
Komentarze (75)
najlepsze
Czeski nie ma smykałki,
na pierwszą nie ma szans,
a od robienia drugiej wciąż bolą
Tomasz Poller: Mamy do czynienia z dziwną sytuacją. Opinia służb prawnych Unii Europejskiej wskazywała wyraźnie, że propozycje uzależniające wypłatę funduszy europejskich od tzw. mechanizmu praworządności są projektami łamiącymi traktaty a więc bezprawnymi. Mimo to prezydencja niemiecka forsuje tego rodzaju rozwiązania. Trudno nie odnieść wrażenia, że Niemcy robią co chcą, wręcz demonstracyjnie okazują, że nie liczą się z nikim i z niczym.
Zbigniew Kuźmiuk, ekonomista, europoseł PiS: Aż tak daleko bym tego tak nie interpretował. Wydawało się, że to, co zrobiła prezydencja niemiecka w lipcu, a wtedy na czele negocjatorów stała pani kanclerz Angela Merkel, było dużym osiągnięciem. Przekonanie do budżetu w dosyć pokaźnym kształcie, do nowego instrumentu w postaci funduszu odbudowy, wreszcie do wprowadzenia praworządności rozumianej jako ochrona interesów ekonomicznych Unii Europejskiej, wymagało sporego zachodu i trzeba uczciwie powiedzieć, że wtedy pani kanclerz umiejętnie krążąc pomiędzy delegacjami narodowymi doprowadziła do tego, że mimo bardzo dużych różnic (szczególnie gdy chodzi o fundusz odbudowy, którego północ absolutnie nie chciała) jednak do porozumienia doprowadziła. Była to wartość szczególnie cenna i pani Merkel zdawała sobie z tego sprawę. Dlatego dla mnie też jest nie do końca jasne, co się stało później, w szczególności podczas negocjacji z przedstawicielami Parlamentu, gdzie dominującą pozycję ma EPL, czyli partia europejska, w której Niemcy mają bardzo dużo do powiedzenia. Że jednak przedstawicielstwo niemieckie zgodziło się na swoisty dyktat Parlamentu, żeby ta sprawa praworządności wyszła daleko poza zapisy z lipca. I tutaj rzeczywiście w tym mechanizmie opisanym w rozporządzeniu można w zasadzie włożyć wszystko, co się będzie chciało. Jeżeli Komisja uzna że np. że w Polsce są "strefy wolne od LGBT" (choć człowiek, który to wymyślił mówi teraz, że jest to jakiś artystyczny projekt), to na podstawie tego można będzie ogłosić że Polska jest krajem niepraworządnym i będzie można jej zablokować fundusze. Myślę, że negocjatorzy ze strony niemieckiej zdawali sobie sprawę, że odchodzą od tych z trudem wypracowanych rozwiązań lipcowych i że to na pewno niektórym krajom może się nie podobać. Być może liczyli tylko na oburzenie i że te kraje dadzą się obłaskawić, ale spotkali się z bardzo mocną kontrą, co więcej, z sytuacją, gdy Węgry i Polska zapowiedziały, że są w stanie zawetować ustalenia budżetowe a także, gdy kilka innych krajów wróciło do przytomności i uznaje te zapisy za niezwykle groźne w przyszłości.
Pomimo