Prezydent Meksyku oficjalnie przyznał, że państwo przegrało wojnę z kartelami.
Wybrany rok temu prezydent Meksyku dochodząc do władzy obiecywał pokonanie kryzysu narkotykowego w kraju. Metodą na to miały być negocjacje z kartelami zamiast ostrej wojny. Po niecałym roku i dziesiątkach kompromitacji policji i wojska przyznał się do błędu.
Dobryszpieg z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 202
- Odpowiedz
Komentarze (202)
najlepsze
@Trazymah: Najprościej to gdyby amerykanie przestali ćpać :)
XDDDDD CO
policja federalna w mniejszych miejscowościach albo gdzieś po wioskach to głównie sługusy karteli narkotykowych, a co do wojskowych to kupa żołnierzy mniejszych lub większą rangą również jest na usługi karteli. Dochodzi do takich sytuacji gdzie nie ma żadnych formacji gdzie nie sięgałyby ręce narkosów - ba! nawet w jakimś wywiadzie jeden z wyżej położonych członków
Jedyne wyjście do współpraca państwa z kartelami, aby ograniczać szkody.
Komentarz usunięty przez moderatora
Do tego dochodzi jeszcze przemyt broni, i
1. taki rząd nie spełnia swoich podstawowych obowiązków
2. pójście na negocjacje z kartelami, to start z przegranej pozycji - o czym kartele wiedzą. Takie negocjacje i tak nie miały żadnego sensu, bo cóż mógłby rząd zaproponować, czego kartele same sobie nie mogą wziąć?
@simperium: To "biorę sobie"karteli nie jest za darmo. Uzbrojenie, wyszkolenie i utrzymanie własnych bojowników nie jest tanie. Więc rząd może zaproponować układ w którym obie strony przestają sobie przeszkadzać co będzie zyskiem dla karteli (a przynajmniej zmniejszeniem wydatków) i wytchnieniem dla obywateli.
Państwo na tym etapie chyba nie ma za wiele do zaoferowania, tylko wojnę totalną. A taka wojna to oczywiście może mieć tylko miejsce, gdy wpuści się amerykańską armię. Przy czym prezydent, który ją rozpęta to od razu może wybierać sobie trumnę,
@K-S-: Czyli: Zrobić tak, żeby było dobrze ;)
W tę stronę już od dziesiątek lat się próbuje i nic z tego nie wychodzi. Trzeba po prostu iść w drugą.