Hej Kochani ! nie raz obserwując wykop.pl ,przekonałam się jaka drzemie w nas siła!
Bardzo bym chciała pomóc w jakikolwiek sposób starszemu Panu ,Błagam o WYKOP EFEKT!;)
"Bardzo tęsknię za moją Anią, znów niedawno mi się śniła. Nie widziałem jej od sześciu lat i boję się, że zabraknie mi czasu. Mam tylko jedno marzenie, żeby ją jeszcze zobaczyć – mówi Bogdan Skomro (79 l.) z Wodzisławia Śląskiego. Dziś jego 14–letnia wnuczka ma nową rodzinę. Samotny dziadek wspomina ją ze łzami w oczach.
Dzieciństwo Ani nie należało do łatwych. Ojca nigdy nie poznała, matka nie radziła sobie z jej wychowaniem.
– Moja córka Ewa początkowo mieszkała w Wodzisławiu Śląskim z babcią. Później ze mną w Turzy Śląskiej. To ja wstawałem w nocy do Ani co trzy godziny i karmiłem ją butelką, przewijałem, chodziłem na spacery. Z czasem zaczęła do mnie mówić nawet tato – opowiada pan Bogdan. Po czterech latach jego córka wyprowadziła się i zabrała Anię. – Poznała jakiegoś mężczyznę i wyjechała do Rydułtów. Nie wyszło i wróciła do Wodzisławia. Zaraz potem sąd odebrał Ewie dziecko. Ja starałem się o opiekę nad wnusią jako rodzina zastępcza, ale odrzucono mnie ze względu na mój wiek – wspomina zasmucony staruszek. Ania trafiła do innej rodziny zastępczej. Dziadek mógł ją widywać raz w tygodniu.
– Czekałem na te spotkania. Godzina z wnuczką była dla mnie jak zbawienie. Czytałem jej bajki, nosiłem prezenty. Gdy wracałem do pustego domu, chciało mi się płakać. Z niecierpliwością czekałem na kolejne spotkanie – opowiada pan Bogdan. Gdy Ania skończyła 8 lat znalazła nową rodzinę. Od tamtego czasu dziadek nie miał z nią kontaktu.
– Zostało mi jej zdjęcie. Ma na nim 5 może 6 lat. To jedyne co mam. Nie wiem jak długo jeszcze pożyję, mam już swoje lata. Wierzę, że nowi rodzice Ani albo ona sama zobaczy mnie w gazecie i się odezwie – mówi drżącym ze wzruszenia głosem.
Dziadek chciałby zobaczyć Anulkę, zapytać jak się czuje, jak idzie jej w szkole. Jedno, jedyne spotkanie będzie spełnieniem jego największego marzenia."
Komentarze (64)
najlepsze
Można tylko trzeba liczyć się z konsekwencjami. Jeśli uznamy, że więzy rodzinne są ważne, to działamy w stanie wyższej konieczności. Oczywiście to, że my tak uważamy nie znaczy, że sąd tak uzna, ale to zawsze są dylematy ludzi prawych gdy widzą, że mogą zrobić coś dobrego a ślepe prawo może ich za to ukarać. Niestety prawo nie równa się sprawiedliwość.
To tak nie działa. W wypadku adopcji tworzy się nowy akt urodzenia i wymazuje wszystkie więzy rodzinne. W przypadku do którego niżej wklejam link sąd rozdzielił rodzeństwo i uniemożliwił kontakt. Taka decyzja jest nie do obrony poza ekstremalnymi
Smutłem ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Wykop !