Wchodzę do przedpokoju a tam mój 2letni syn charczy. - Pierwsza myśl - czymś się krztusi. Miałam ochotę wsadzić palce do jamy ustnej, ale w pierwszym odruchu jednak przełożyłam go "przez kolano" i uderzyłam w plecy. Postawiłam - a on dalej charczy i blednie/ sinieje. Chwila paniki, ale trzeźwości zachowałam tyle, że obróciłam go do góry nogami, chwyciłam za nogi, jego klatkę piersiową oparłam na swoim kolanie (orócony był głową do mnie)
Acha. W tym roku po wigilii miałem taką przygodę. Obżarty (nie powiem) usnąłem po powrocie do domu w pozycji na plecach. W pewnym momencie nikt nie wie dlaczego zacząłem się krztusić, zerwałem się nie przytomny i chciałem wybiec z pokoju do wc, to pamietam. Odbiłem się jednak o niedbale odepchnięte drzwi, upadłem i zacząłem charczeć a w końcu drgać. Wszystko to na oczach zdumionej rodziny, gdy przestałem dawać oznaki życia, żona która
@iryss: Skoro już sobie takie historie opowiadamy, to też coś napiszę. W dużym skrócie- miałem zabieg prostowania przegrody nosowej, po nim do nosa aż po same zatoki wpychają opatrunek w postaci sznureczków z bandażu (cieniutkie jak sznurówki) nasączone czymś, żeby się lepiej goiło. Po paru dniach byłem na wyjęcie tych opatrunków, ale jako że jeszcze w jednym miejscu nie do końca było zagojone jak należy, dostałem nowy, tym razem krótki
Ja, kiedyś też byłem już jedną nogą na tamtym świecie.. kiedy pewnego wieczoru naszła mnie ochota na czekolade. Wziąłem dosłownie jedną kosteczke i rozpuściłem ja w buzi oglądając mecz z kuzynem. Nagle, kuzyn powiedział coś śmiesznego i ja zaśmiewając sie w niebo głosy wypuszczając z płuc większość tlenu starałem się nabrac z powrotem powietrza i wtedy.. cała rozpuszczona czekolada wleciala mi do gardła blokując całkowicie dopływ tlenu. Życie przyleciało mi przed oczami wstalem i zaczalem uderzać sie po klacie! -nic nie pomoglo.. Szklanka wody! -wpłynęła jak z przepełnionego naczynia. Wtedy pomyślałem może nosem mi sie uda zaczerpnąć chociaż odrobinę powietrza! -nie pomoglo.. zatkany jak wino. Po kilku nie udanych próbach zaczęło domnie dochodzić że to juz koniec. Została mi ostatnia opcja. Patrze na kuzyna z oczami jak 5zł i pokazuje mu na gardło i uderzam się w klatkę piersiową z całych sił.. juz czułem że chyba zaraz zejde.. i wtedy kuzyn poderwał sie spanikowany.. złapał mnie z tyłu i nacisnął na brzuch! -jeden raz.. -drugi.. -trzeci..! I nagle złapałem powietrze pełną piersią i wraz z tym powietrzem czułem jak wdycham życie! -to był koszmar!
@Beobe: Wiele lat temu przytrafilo mi sie cos podobnego tyle, ze byl to kawalek wolowiny z potrawy zamowionej u Chinczyka. Okolicznosci tez raczej ciekawe. Udzielalam wtedy korepetycji w domu i moj uczen, pan kolo 40, przyszedl jakis kwadrans przed umowionym czasem. Wlasnie konczylam kiedy zawital. Mialam juz wyniesc papku, zeby dokonczyc pozniej, ale pan uprzejmie zachecal, zebym zjadla poki cieple skoro i tak mamy jeszcze chwile. Dalam sie przekonac i
Na wykopie była kiedyś przedstawiona inna metoda, moim zdaniem lepsza, która polegała na tym że trzeba przełożyć się mocno brzuchem przez jakieś krzesło, wtedy mocny nacisk spowoduje wypchnięcie z płuc resztek powietrza i odblokowanie.
@movzx: @Biegly_internetowy: Taki tekst znalazłem na wiki, więc która wersja jest bardziej poprawna??
"Zalecane jest stosowanie manewru Heimlicha wobec własnej osoby w przypadku, gdy niemożliwe jest uzyskanie pomocy od drugiego człowieka. Przy uciskaniu przepony można wykorzystać kant blatu lub innego sprzętu będącego w pobliżu
Przy niepodjętej pomocy przedmedycznej ofiara może umrzeć w ciągu 5 minut od momentu zadławienia.."
Komentarze (88)
najlepsze
(✌ ゚ ∀ ゚)☞
-jeden raz..
-drugi..
-trzeci..!
I nagle złapałem powietrze pełną piersią i wraz z tym powietrzem czułem jak wdycham życie!
-to był koszmar!
Taki tekst znalazłem na wiki, więc która wersja jest bardziej poprawna??
"Zalecane jest stosowanie manewru Heimlicha wobec własnej osoby w przypadku, gdy niemożliwe jest uzyskanie pomocy od drugiego człowieka. Przy uciskaniu przepony można wykorzystać kant blatu lub innego sprzętu będącego w pobliżu
Przy niepodjętej pomocy przedmedycznej ofiara może umrzeć w ciągu 5 minut od momentu zadławienia.."