Pewnie było z milion innych historii opartych na tym schemacie, więc nie ma się czym podniecać. Wiadomo było, że w Avatarze historia będzie na drugim planie - miała po prostu nie przeszkadzać. I moim zdaniem nie przeszkadza. Nie jest jakoś strasznie naiwna, film ogląda się dobrze.
Mi w Avatarze brakowało Stevena Seagala w jakiejś arcyważnej roli. Uratowałby jakiegoś zwierzaczka z sideł, stwierdził kategorycznie, że trzeba uratować planetę przed zagładą i zrobił dobrą rozpierduchę.
Ciagle lepiej niz filmy typu. Samolot amerykanskich lini lotnicznich zostaje porwany przez terrorystow, jednak ze na pokladnie znajduje sie bohater ktory jest tajnym agentem fbi. Czy uda mu sie pokonac terrorystow i sprowadzic maszyne na ziemie przy pomocy stiuardesy ktora nigdy wczesniej nie latala?
ile ludzi, tyle gustow i opinii. Komu sie podobalo to jest zadowolony, komu sie nie podobalo to bedzie bluzgal na film, innych i plakal,ze stracil te 27-33 zl. (syndrom zylki). Jedni wynajda watek plagiatu w filmach wojennych(bo strzelaja), inni w pornosach(bo tak samo sie ruszaja) itp. Po prostu, tak juz jest i tak bedzie, nigdy sie nie dogodzi wszystkim na raz.
Komentarze (95)
najlepsze
Tylko nie wiem kto normalny idzie na ten film delektować się historia.
A teraz dawać plusy!
Do tego piję: http://www.youtube.com/watch?v=qCR_kuXySAY :)
Edit: Czyli filmy typu one man one army