Motto:
Niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie.
Wiemy już, że
bóg zapewne nie istnieje. Wiemy też, że
prawdopodobnie jest ateistą. Wciąż nie wiemy jednak
jak żyć w świecie bez boga. W dyskusjach pomiędzy wierzącymi i ateistami często pojawia się zarzut wobec ateistów, który można streścić do: bez boga nie ma dobra, a więc nie ma moralności, a więc ateiści nie mogą być moralni. Uważam, i postaram się to udowodnić, że życie w świecie bez absolutnych obowiązków moralnych jest nie tylko możliwe, ale też doskonalsze.
Definicje:
1. Ateizm: brak wiary w istnienie boga. Dla uproszczenia tekstu będę pisał "bóg nie istnieje", ale pisząc to mam na myśli zarówno słaby jak i silny ateizm.
2. Bóg: szeroko pojęte istoty o boskich własnościach (wszechwiedza, nieśmiertelność, nadnaturalność itp.). Szczegółowe cechy (jeden czy wielu, bycie stworzycielem, wpływ na świat) nie mają znaczenia.
3. Moralność: system normatywny określający dobro i zło. Zawiera nakazy oraz zakazy określające czyny właściwe i niewłaściwe. Może dotyczyć zarówno jednostek (nie zabijaj) jak i grup (sprawiedliwą jest wojna, która jest konieczna).
Założenia:
1. Bóg nie istnieje.
2. Życie po śmierci nie istnieje, zatem aktualne życie ziemskie jest unikatowym i jedynym dostępnym. Brak wiary w raj i piekło wynika wprost z braku wiary w boga, natomiast ewentualność reinkarnacji bez czynnika boskiego nie ma znaczenia, ponieważ - co nie wymaga dowodu - nie pamiętamy poprzednich wcieleń. Ponieważ tym, co określa nas jako "nas" jest świadomość swojego istnienia, brak ciągłości tej świadomości pomiędzy ewentualnymi wcieleniami pozwala traktować wcielenia jako odrębne byty, niezależnie od tego czy są "połączone" jakimś hipotetycznym "pierwiastkiem życia".
3. Człowiek jest istotą społeczną, a społeczeństwo jest naturalną i niezbędną własnością istnienia cywilizacji.
4. Człowiek jest egoistą więc dba o, kolejno: siebie, najbliższych, resztę ludzkości. Nie jest to sprzeczne z aktami poświęcenia siebie dla innych, poprzez taki czyn uznajemy, wedle swojego własnego rozsądzenia, że większą wartość ma dla nas np. życie naszego dziecka niż nasze, nadal działamy więc dla własnej korzyści.
5. Trywialne: dobrze jest czynić dobro, źle jest czynić zło. To czy pod te pojęcia można podczepić jakąś precyzyjną definicję nie ma znaczenia.
01.
W świecie bez boga jako pierwsze należy zadać sobie pytanie: czym jest absolutny obowiązek moralny i czy może funkcjonować w świecie bez boga? Przede wszystkim absolutny obowiązek z definicji nie może wynikać z jakichś założeń, a więc musi by nadany. Skoro jednak nie ma boga, nie ma nikogo kto mógłby nadać jakąś absolutną moralność, co za tym idzie - jedyna dostępna jest moralność relatywna. "Relatywizm moralny" często jest używany jako zarzut, śmiem twierdzić że zarzut nie do końca przemyślany, ponieważ w praktyce życia stale dokonujemy ocen czynu w zależności od jego kontekstu, wręcz trudno wskazać czyn który zawsze, niezależnie od okoliczności, byłby godny potępienia.
02.
Nasza moralność musi być relatywna, więc te relacje muszą z czegoś wynikać. I wynikają, z ww. założeń, w efekcie dając spójny, przyjazny, elastyczny i wyjątkowo pacyfistyczny system normatywny. Z założenia 3. wynika konieczność istnienia społeczeństwa, istnienie społeczeństwa jest możliwe tylko gdy funkcjonuje według jakichś reguł - stanem bazowym jest "anarchia absolutna" w której każdemu wolno wszystko i co za tym idzie nic nie jest chronione. Taka brutalna społeczność (nie "społeczeństwo") bez reguł nie może funkcjonować, czego najlepszym dowodem jest fakt, iż
wszystkie znane nam organizmy zdolne do życia w grupie wytworzyły jakieś, mniej lub bardziej prymitywne, zasady. Zatem chcąc mieć społeczeństwo musimy mieć zasady, wiemy to bez potrzeby odwoływania się do boga.
03.
Krok następny: jakie zasady? Z założenia 4. wynika, że dla każdej egoistycznej jednostki najlepszą zasadą byłoby "ja mogę wszystko, inni nie mogą mi w tym przeszkadzać", jednak skonstruowanie społeczności opierającej się na takiej zasadzie po pierwsze wymaga brutalnego dyktatu siły z konsekwencjami jak w akapicie wyżej, a po drugie taka konstrukcja byłaby nietrwała, tzn. utrzymywałaby się tylko do momentu pojawienia się uzurpatora na uprzywilejowane stanowisko. W szczególności, uzurpatorem byłyby nieuprzywilejowane jednostki motywowane swoim indywidualnym egoizmem. Ponieważ znalezienie się na uprzywilejowanej pozycji jest mało prawdopodobne, a utrzymanie na niej jest trudne, jedynym rozwiązaniem gwarantującym równowagę (czyli sprawne funkcjonowanie społeczeństwa) i zaspokajającym egoistyczne potrzebny jednostek jest wyklarowanie się takich reguł, które jednocześnie zagwarantują maksymalną możliwą ilość "mogę" i będą dotyczyły wszystkich członków społeczności.
04.
Ludzie różnią się swoimi potrzebami, odpadają więc wszelkie systemy dające "wszystkim po równo", zatem ustalone przez społeczeństwo zasady muszą jednocześnie pozwalać, czy wręcz wspierać różnorodność egoistycznych zapatrywań i w możliwie minimalnym stopniu te zapatrywania ograniczać w stopniu wynikającym z poprzedniego akapitu. Skąd zatem, w świecie bez boga, wziąć uniwersalne zasady moralne spełniające te wymogi? Z założenia 2. i idących za nim konsekwencji.
05.
Życie każdego człowieka jest unikatowe i jedyne dostępne, co za tym idzie: każdy kwant czasu trwania tegoż życia jest jedynym i jego poświęcenie na coś (jakiś czyn) jest absolutnie nieodwracalne. Z tego oraz z różnorodności egoistycznych potrzeb jednostek wynika, że życie zarówne w sensie "bycia żywym" jak i "poświęcania czasu na" jest jedyną bazową, uniwersalną wartością. Porządny system moralny opiera się na wartościach, więc istnienie absolutnej wartości (absolutnej mimo, a wręcz dzięki braku boga!) świetnie nadaje się jako fundament.
06.
Życie jest wartością absolutną, podstawową, którą ze względu na jednostkowy egoizm każdy człowiek chce chronić (ewentualnosć poświęceń opisałem w założeniu 4.), a dzięki akapitowi 03. wiemy też, że najkorzystniejszy z punktu widzenia egoistycznej jednostki jest taki system, który chroni jego zapatrywania i gwarantuje wolności na równi z innymi. Można z tego wyprowadzić oczywisty wniosek, że poszukiwany system moralny powinien chronić życie jako takie oraz wszelkie przejawy zużycia "czasu życia" na jakąś aktywność, co jest równoznaczne z tym, że powinien zabraniać naruszania cudzego życia jako takiego oraz cudzego "czasu życia". Dochodzimy w ten sposób do fundamentalnych zasad, na których powinno opierać się zdrowo funkcjonujące społeczeństwo:
- życie człowieka jest wartością, nie wolno więc odbierać cudzego życia, za wyjątkiem sytuacji obrony własnego życia przed zamachem nań.
- poświęcony czas jest wartością, a ponieważ wszelkie dobra generowane są w czasie, można wyprowadzić pojęcie "prawa własności" jako rzutu poświęconego czasu życia na jakieś dobro. Prawo własności wynika wprost z konieczności poświęcenia czasu na uzyskanie tejże własności, a zakaz odbierania własności (czyli kradzież, uwłaszczenie itd.) wynika z zasady opisanej w 03.
- w związku z 03. jedynym ograniczeniem dysponowania swoim czasem życia jest nienaruszalność cudzego, dopuszczalne jest wchodzenie we wszelkie relacje, których uczestnicy podejmują je świadomie i dobrowolnie. Ten punkt zawiera w sobie zarówno wolność zawierania umów handlowych, wolność do podejmowania kontaktów seksualnych, ale też prawo do wspólnego upicia się na umór lub założenia stowarzyszenia, prawo do swobodnej wymiany myśli
- jednocześnie z pow. zasadą, wszelkiego rodzaju oszustwa są zamachem na poświęcony czas (np. brak zapłaty za pracę), jasnym jest, że są niemoralne i niedopuszczalne
- status społeczny jest czymś, na co pracuje się latami, stąd pojawia się fundamentalne prawo do ochrony dobrego imienia: zamach na dobre imię jest de facto zamachem na czas poświęcony na jego uzyskanie
- przetrzymywanie człowieka wbrew jego woli, jako niewolnika lub poddanego, jest zamachem na czas i jako takie jest niedopuszczalne. Jednocześnie dopuszczalne jest chronienie społeczeństwa przed jednostkami, które odmawiają przyjęcia postulatu z 03., jako zagrażających stanowi równowagi. Ponieważ opisane zasady wynikają właśnie z potrzeby zachowania równowagi, zamach na nią jest równoznaczny z dobrowolnym pozbyciem się praw z niej wynikających, z wszelkimi tego konsekwencjami. Mówiąc krótko: sądy i więzienia są potrzebne i nie są niemoralne.
- utrzymywanie tychże zasad jest korzystne dla ogółu jednostek, skąd wynika prawo do czynnego dbania o ich przestrzeganie i aktywnego sprzeciwu przeciwko nieprzestrzeganiu, czyli w języku naturalnym: prawa wyborcze czynne i bierne, oraz możliwość zostania policjantem itp.
- społeczeństwa, które nie przestrzegają tychże zasad poświęcają swoją własną równowagę i czas życia swoich jednostek zgodnie ze swoim uznaniem, więc zgodnie z tymi zasadami ingerowanie w nie jest niedopuszczalne, dopuszczalna jest za to obrona przed próbami ingerencji zewnętrznej. Innymi słowy: wojna napastnicza jest niemoralna, wojna obronna jest moralna.
Podsumowanie
W ten oto sposób bez jakiegokolwiek odniesienia do boga uzyskaliśmy społeczeństwo uznające prawo własności, prawo do życia, prawo do wolności osobistej, prawo do realizowania się, prawo do uczciwego procesu, prawo do godności osobistej itp. fundamentalne prawa. Celowo opisywałem reguły ogólne, bez wchodzenia w przypadki - uważam, że prawo stanowione jest podrzędne wobec prawa moralnego, zatem powinno stanowić jedynie praktyczne przełożenie ogólnych zasad na przypadki szczegółowe. Jest to równoznaczne z tym, że prawa stanowionego sprzecznego z podstawowymi zasadami nie trzeba, a wręcz nie należy przestrzegać.
Dlaczego napisałem, że bez boskiego pierwiastka życie może być doskonalsze? Cóż: mamy całkiem porządną moralność, a jednocześnie pozbywamy się bardzo ważkiej i bardzo sztucznej przyczyny podziałów między ludźmi, a zatem wszelkich negatywnych konsekwencji takiego dzielenia. Oczywiście nie jest to jedyna przyczyna, ale pozbycie się choć jednej jest ewidentną korzyścią.
Tekst ten jest zarysem pewnego kierunku myślowego, wszelkie uwagi, zastrzeżenia, a także krytyka i wykazanie błędów - mile widziane.
Komentarze (631)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora
Błąd wręcz we wstępie. Jesteś ateistą ? W takim razie powinieneś wiedzieć, że ateizm to nie jest brak wiary w istnienie Boga, lecz wiara, że tego Boga nie ma. Niby mała gra słów, ale różnica kolosalna.
Niestety nawet ateisci maja boga..jak i duza czesc