Wykopowa noc creepystory
Cześć! Była już wykopowa noc sucharów, wykopowa noc coolstory... Teraz przyszła kolej na WYKOPOWĄ NOC CREEPYSTORY!
MaxiimumR z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 570
Cześć! Była już wykopowa noc sucharów, wykopowa noc coolstory... Teraz przyszła kolej na WYKOPOWĄ NOC CREEPYSTORY!
MaxiimumR z Z tego miejsca też poproszę @TheGirl, @TheMan, @footix, @SScherzo, @chomi i inne osoby które już swoimi historiami się podzieliły z innymi na mikroblogu - o wklejenie owych creepy historyjek do znaleziska, jeśli tylko chcą. :>
Dla podkręcenia atmosfery wklejam fajne zdjęcie.
Komentarze (570)
najlepsze
"Moje #creepystory 1/2. Może nie bardzo creepy, ale w 100% #truestory i dalej nie wiem, co o tym myśleć.
Okolice roku 2004. Lato. Śpię sam w całym mieszkaniu, rodzice w pracy na nocce (PKP nie śpi). W moim pokoju jest piętrowe łóżko, śpię na dolnym. Położyłem się jakoś po 22, obudziłem się w środku nocy, jeszcze jest ciemno. Poczułem, że jest zimno jak cholera. Wyszedłem z łóżka, zamknąłem okno i znów się położyłem. Leżę, zasypiam i nagle słyszę głośne westchnięcie. Coś jak taki głośny oddech przez sen. Rozbudziłem się spanikowany, patrzę na budzik, jest wpół do czwartej. Niemożliwe, żeby rodzice już wrócili! k%$%a, słyszałem to, jakby było z górnego łóżka. Odczekałem chwilę wstrzymując oddech i nasł#!$%@?ąc. W końcu doszedłem do wniosku, że albo się przesłyszałem albo chrapanie sąsiada przez sufit usłyszałem. Uspokoiłem się i zasnąłem.
Rano nie pamiętałem o tej sytuacji. Siedzimy z rodzicami przy śniadaniu, rozmowa z mamą:
Ale k!%?a, zawsze musi paść na mnie. A to trafię na stado dzików, a to trafię na lochę z młodymi (wtedy dostaje absolutnego wk!%?a i trzeba uciekać na drzewa co uskuteczniłem i siedziałem na nim kilkadziesiąt minut aż nie poszła).
Raz z kolegą zgubiłem się na rowerach (byliśmy w podstawówce) i zamiast wyjechać z lasu gdzie od razu na skraju zaczynają się zabudowania to wyjechaliśmy gdzieś centralnie w szczerym polu pszenicy. Obok była taka wieża leśniczego i akurat zobaczyliśmy, że ktoś tam jest, więc poszliśmy się zapytać o drogę. Bardzo miły pan z charakterystycznym, kmicicowym wąsem i łysiną wytłumaczył nam jak trafić do domu i kazał mojemu koledze pozdrowić ojca (był nadleśniczym, pomyśleliśmy że poznał po prostu syna znajomego z pracy). Jak wróciliśmy to przekazaliśmy pozdrowienia, a tata poprosił nas o opis tego faceta (no logiczna sprawa że chce się wiedzieć kto pozdrawia). Gdy usłyszał o niepowtarzalnym połączeniu wąsa i łysiny zamarł, bo tak podobno wyglądał jego stary przyjaciel z pracy, który kawał czasu temu spadł z wieży (która okazała się nazywać wieżą widokowo-obserwacyjną) i się zabił. Niby wielu ludzi może być łysych i nosić bujny wąs... ale ilu z nich jest rudych? Wtedy tego jakoś za bardzo nie rozumiałem i się nie przestraszyłem, ale jak dzisiaj o tym pomyślę to mnie niezły strach oblatuje. I tak wydaje mi się, że to po prostu zbieg okoliczności i dwóch ludzi wyglądało identycznie, ale to ta myśli że "a co jeśli nie?" jest najgorsza. Ojciec mojego kolegi do dziś podobno nie wspomina o swoim starym
Za dzieciaka pojechaliśmy nad morze. Byłem mały, nie potrafiłem pływać więc zawsze w kółeczku lub z tymi pomponami na ramionach do wody wskakiwałem. Pewnego razu "płynąc" w mym kółku... cały metr od brzegu, zobaczyłem dzieciaka w moim wieku o kruczoczarnych włosach, także w kółeczku. Był trochę dalej ode mnie i machał bym się z nim pobawił. Jako dzieciak nie zastanawiałem się wiele i płynę do niego. Chłopak ciągle mi machał, ale za każdym razem, zdawał się być trochę dalej. Zanim się zorientowałem byłem jakieś 200m od brzegu i niedaleko widziałem małe statki. Pewnie dalej bym płyną za tym "machającym chłopcem", gdyby nie ojciec, który był marynarzem. Podpłyną, złapał mnie i ciągnąć na brzeg. Powiedziałem mu, że tam jest chłopak, który chce się ze mną bawić. Odwróciłem się, ale tam już nikogo nie było.
A teraz trochę o moim "specyficznym" domu.
Na
Do "próby zabójstwa" w śnie, doszło tylko raz. Teraz już wiem, że nazywamy to zmorą. Czarna postać, która dusi człowieka w momencie, gdy zaśnie. Myślę, że większość ludzi miała z nią spotkanie i kojarzy osobę bez twarzy. Naukowcy starają się wytłumaczyć każde zjawisko, lecz, gdy człowiek szuka głębiej, wie, iż pewne sprawy po prostu są. Moje przebudzenie, kosztowało mnie parę dni pod rząd religijnych koszmarów. Człowiek po takim turne, jest dosłownie wycieńczony.
Dzieci słyszą i widzą o wiele więcej, niż powinny. Postacie, głosy. Gdy byłem wyrostkiem, zapamiętałem jedno zdarzenie. Otóż bawiłem się za domem dziadków, gdy nagle usłyszałem takie... ni męskie, nie kobiece wołanie. Było głośne, ale i ciche jednocześnie. Wołało moje imię. W pewien sposób, był to miły głos. Byłem bardzo niewinnym dzieciakiem, więc jedyne co mi przyszło do głowy było, to, że woła mnie... "Święty Mikołaj?". Głos
Październikowa noc, normalnie poszedłem spać zj$$$ny siedzeniem na mirku i zasnąłem.
To co mi się przyśniło było nietypowe: ja chodzący po jakimś obskurnym mieszkaniu, wszystko w żółtawych kolorach, podłoga, ściany. Wchodzę dalej w głąb i widzę faceta siedzącego na krześle, od tyłu bardzo mi przypominał mojego sąsiada zza ściany. Bez słów, bez niczego, nagle czuję, że się zaczynam pocić, serce przyśpiesza, boom, wybudziłem się. Uff, myślę, koszmar jak koszmar, znowu wpieprzałeś mięso na noc a po tym ma się koszmary, idź spać.
Następnego
Coś, co przytrafiło mi się jak miałem 21-22 lata (czyli coś około 10 lat temu):
Zostałem sam w domu - rodzice pojechali za miasto na weekend. Cały dzień była brzydka pogoda ale wieczorem popsuła się całkowicie: lało jak z cebra, zaczynało grzmieć. Oglądałem film na video, gdy zaczęła się burza. Przestraszyłem się, że spali się sprzęt RTV więc wyłączyłem wszystko z kontaktów
Byłem u babci w szpitalu i na sali leżała również staruszka, która trochę jeszcze kontaktowała (umierała "ze starości"). Pielęgniarka (P.) przyniosła leki w PLASTIKOWYCH "kieliszkach". Najpierw podeszłą do mojej babci, potem do kobiety, która spała. P. postawiła kieliszek na szafce obok łóżka i zaczęła budzić śpiącą pacjentkę. W tym czasie kieliszek stojący na szafce się przewrócił (wyglądało to tak jakby ktoś potrącił szafkę, lecz nikt tego nie
Okazało się później, że narozlewałem jak przynosiłem, i się bąbel powietrza zrobił między nim a rozlanym rosołem, i jak poduszkowiec odjeżdżał. Bawiłem się tym efektem jeszcze przez chwilę, póki matka mnie nie walnęła po łapach i nie kazała jeść póki ciepłe.
W gimbazjum jezdzilismy z rodzicami w okolice augustowa, do Plaskiej, gdzie wynajmowalisny domek nad jeziorkiem, na takim lekkim ciut odludziu. Ktorego dnia ojciec wybral sie rower, tak ok 21, juzrobilo sie ciemno, ale slonko jeszcze czerwienia dawalo. Po pol godzinie stary wraca zdyszany, galy z wytrzeszczem, up#?$!%%ony w blocie i jakiejs trawie, rzucil rower w przedsionek i mowi ze cos wylazlo z rowu na droge, ale
Na początku, by dobrze zrozumieć historie, musicie poznać kilka szczegółów. Dom wolnostojący, nowe osiedle. Normalni ludzie. Okolica dobrze widoczna. Rozkład domu: mój pokój jest tuż obok pokoju rodziców. Ściana w ścianę. Od niewielkiego korytarza gdzie są nasze pokoje jest salon, który dalej przechodzi w kuchnię. Kuchnia jest więc daleko, ale świetnie słychać co się w niej dzieje, jest niezła akustyka, strasznie niesie.
Do rzeczy.
Któregoś razu, a było to koło 1 w nocy, jeszcze nie spałam. Leżałam i czekałam, aż zasnę, ale byłam jeszcze dość ''przytomna''. Nagle słyszę, że tato sobie robi w kuchni herbatę. Zdarza mu się w nocy, więc mnie to nie zdziwiło. Słyszę wyraźnie mocne krzątanie, otwieranie półki, zamykanie, brzęczenie szklanki, mieszanie w szklance łyżeczką. Też mi się zachciało herbaty, wstaję niemal od razu i idę. Zastaję światła pogaszone, pustą kuchnię, a z pokoju obok dochodzi smaczne chrapanie rodziców...
Walnij litre, mi pomaga.