@Dekapitator: Moi rodzice tak posiadają kawałek lasu (udział w działce leśnej).
Byli przekonani, że są właścicielami, płacili podatek i dopiero niedawno, przy braniu dopłat z Unii okazało się, że w akcie notarialnym, w którym kupowali działkę z domem, działki rolnicze, nie ma akurat mowy o tej działce. Ale sąd przyznał im własność przez zasiedzenie w dobrej wierze.
- Janowi S. bardzo spieszyło się wtedy z wyjazdem - dodaje pan Bolesław. - Ustaliliśmy więc, że dokończymy formalności u notariusza po świętach, jak tylko urządzi się w Niemczech. Wyjechał za granicę następnego dnia i... już tutaj nie wrócił. Od tego czasu praktycznie zerwał z nami kontakt. Dzwoniliśmy do niego wielokrotnie, prosząc, żeby dokończyć formalności. Ale bezskutecznie.
Po latach Jan S. niespodziewanie wniósł sprawę do sądu o... zwrot domu. Przekonywał, że
@katinka: W 2005 roku Jan S. przyjechał z Niemiec i razem z żoną wniósł sprawę do Sądu Rejonowego w Strzelcach Opolskich, domagając się, by Nolberczykowie wynieśli się z domu i zwrócili mu nieruchomość.
@James_Earl_Cash: Niby dobra opcja, ale tu już byłoby widać celowość w uszkodzeniu nieruchomości. Ogień by wystarczająco strawił wszystko, a umiejętnie podłożony nie zostawił by śladów sprawcy. A wtedy powodzenia w odbudowywaniu z fundamentów (jak się jeszcze nadają).
@jackograt: A czemu samemu tego nie zrobić? Tracisz dorobek swojego życia, rzecz na której w zasadzie najbardziej ci zależy, jak ci to zabiorą to już twój koniec i choćbyś nie wiem ile pracował od tego momentu to już nie powrócisz do dawnego życia szczególnie, jak już lata młodości masz za sobą (co w tym wypadku się zgadza, bo choć konkretnego wieku państwa pokrzywdzonych nie ma w artykule to jednak na
Jan S. przyjechał do mnie i ze łzami w oczach prosił, żebyśmy spisali takie oświadczenie, bo jego rodzina nic nie wie o sprzedaży ojcowizny. Obiecywał, że to tylko fikcyjna umowa, która jest mu potrzebna, żeby uspokoić bliskich.
Uwierzyłem mu, bo to były trudne czasy i wszyscy staraliśmy się sobie pomagać.
Szkoda ludzi, ale sami sobie są winni. Takich numerów to się nie robi.
@czarkowskY: Przecież to śmierdzi wałkiem na odległość, bo po cholerę panu Janowi prawdziwy podpis pod fikcyjną umową? Mógł postawić szlaczek i pokazać rodzinie. Tak się kończy brak szacunku do własnego podpisu.
Przykro to pisać, bo dla mieszkańców domu to tragedia, ale trzeba być niezłym idiotą, żeby przez tyle lat niczego nie zrobić. Szczególnie, że - jak wynika z artykułu - już w 2005 mogli się spodziewać, że Jan S będzie próbował ich z domu usunąć.
Świadomość prawna w polskim społeczeństwie jest niestety taka jak wiedza medyczna na dawnej polskiej wsi z Janka Muzykanta.Na trzy zdrowaśki do pieca i jakoś to będzie.
Jako dowód przedstawiła w sądzie spisaną na kartce umowę z grudnia 1988 roku, z której wynika że... jedynie wynajęli Nolberczykom dom na 15 lat. Umowa była opatrzona tą samą datą, która widnieje na umowie sprzedaży. Wtedy przypomniałem sobie, że rzeczywiście w grudniu 1988 roku spisaliśmy naprędce taką umowę - przyznaje pan Bolesław. - To było przed samym jego wyjazdem do Niemiec, gdy miał już w aucie spakowane walizki. Jan S. przyjechał do
A ta "rekompensata za mienie pozostawione w Polsce" przyznawana przez rząd RFNu tym, co w latach 70-tych i 80-tych odkrywali nagłą miłość do heimatu za Odrą i Nysą, nie jest równoznaczna zrzeczeniu się tego mienia? Z tego co pamiętam o to się rozchodziło przy kilku innych głośnych sprawach dotyczących nieruchomości, bodajże w warmińsko-mazurskim.
Komentarze (70)
najlepsze
Pozwolenia na remont, podatki, ustalenie wysokości podatku od nieruchomości etc.
Byli przekonani, że są właścicielami, płacili podatek i dopiero niedawno, przy braniu dopłat z Unii okazało się, że w akcie notarialnym, w którym kupowali działkę z domem, działki rolnicze, nie ma akurat mowy o tej działce. Ale sąd przyznał im własność przez zasiedzenie w dobrej wierze.
Po latach Jan S. niespodziewanie wniósł sprawę do sądu o... zwrot domu. Przekonywał, że
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zasiedzenie
20 lat nie minęło, zasiedzenia nie ma.
@
Uwierzyłem mu, bo to były trudne czasy i wszyscy staraliśmy się sobie pomagać.
Szkoda ludzi, ale sami sobie są winni. Takich numerów to się nie robi.
Świadomość prawna w polskim społeczeństwie jest niestety taka jak wiedza medyczna na dawnej polskiej wsi z Janka Muzykanta.Na trzy zdrowaśki do pieca i jakoś to będzie.