Wpadłem na taki pomysł żeby pochwalić się największymi gafami jakie mieliśmy nieszczęście popełnić. Tak jak mówił dr Foreman ludzie którzy nie popełniają błędów są strasznie nudni i to między innymi nasze wpadki czynią nasze życie ciekawszymi, nie wiem co jeszcze napisać we wstępie to może opisze swoje pierwsze dwie sytuacje:
Do mnie do pracy kilka dni temu przyszedł "świeżak" no i razem z pracownikami wykonujemy "projekt" i w pewnym momencie ktoś pyta go skąd jest, on odpowiada że z Kielc. Aha ok, no i po chwili oświadczam mu że jak na ślązaka to całkiem nieźle mówi po polsku, ofc po salwie śmiechu całej firmy pozostało mi spalić buraka.
Jak pracowałem wcześniej w pizzerii to raz przyjąłem zamówienie od kobiety która miała odebrać osobiście dwie pizze i przekazałem je szefowi, po czym pojechałem z dostawą. Wracam do pizzerii i widzę jak szef wyjmuje już gotowe te dwie pizze i daje je jakiemuś typkowi, no to mówię że po te pizze to jakaś baba miała przyjechać, koleś na mnie spojrzał, kątem oka zauważyłem że jakaś kobieta przy stoliku też się na mnie wymownie patrzy, ale mój szef na szczęście uratował sytuację że mówiąc żartobliwie już jest "baba" :)
Jak temat się przyjmie to wpiszę kilka swoich największych faili.
Siedzimy sobie pewnego dnia w pracy, kolega "składa" katalog produktów do druku z 2 paniami od marketingu z firmy zamawiającej u nas ten katalog. Nagle wpada handlowiec z zapytaniem czy mamy mleczko do kawy i czy świeże? Ktoś rzucił klasyczną odpowiedzią:
- Tak świeże, codziennie dolewamy...
Wszyscy mają ubaw, aż tu nagle jedna Pani z marketingu dorzuca:
- Się śmiejcie, od tego podobno można w ciąże zajść...
No dobra... Widzę, że sporo tu "alkoholowych" więc dodam coś od siebie.
Działo się to niecały rok temu. Wybraliśmy się na imprezę/koncert z moją dziewczyną i kumplem do Rotundy. Wcześniej, wiadomo coś tam w gronie znajomych popiliśmy, a że nadarzyły się jakieś "imieniny kota" to nawet i tanią whisky skonsumowaliśmy. Na miejscu dobrze się bawiliśmy, aczkolwiek szumiało mi w głowie niesamowicie. Wysłałem kumpla do baru po wodę mineralną, bo na alkohol nie
Współlokator z pokoju obok zaprosił dwóch kolegów na wódeczkę i balety w klubie, a że ja musiałem wstać z samego rana na kolosa to siedziałem u siebie i się uczyłem. Oni pili, pili, a potem poszli do jakiegoś lokalu, a ja poszedłem spać. W środku nocy (3-4) budzą mnie jakieś hałasy na klatce schodowej (mieszkaliśmy na parterze). Jak trochę się rozbudziłem to poznałem że
@emil1403: Ja p%%%#!#e. Gorsza z tego typu akcji to chyba tylko sytuacja, która wydarzyła się na imprezie mojego dobrego kolegi z liceum. Jedna z zaproszonych dziewczyn niemiłosiernie się schlała i... zesrała się do wanny. Jak dobrze, że ja potrafię się w miarę zachować po alkoholu :D. No, najwyżej gdzieś zasnę na przystanku.
@Lysy_z_Oporowa: Bywają jeszcze gorsze sytuacje. Mój znajomy wyrwał laskę na imprezie i poszedł z nią do samochodu w celu wiadomym. Niestety w trakcie lasce nie wytrzymały zwieracze i dwójka poszła pod ciśnieniem prawie na wszystko dookoła. Kiepska sytuacja, nie wiem jak sam bym się zachował, ale kumpel odwiózł ją do domu, chociaż widział ją pierwszy raz. Największy problem był potem z pozbyciem się smrodu z samochodu i chyba ostatecznie oddał go
zapytałem ciotkę o zmarłego wujka. Wujek odszedł miesiąc wcześniej a mi jakoś nie przeszkadzało odruchowo zapytać... zawsze pytałem co u wujka albo kazałem go pozdrowić, dopiero po kilku sekundach uświadomiłem sobie błąd.
kiedyś po paru browarach jak byłem nieopierzonym gówniarzem poszedłem z kuzynka na drogę szybkiego ruchu. Oczywiście alkohol jako że byłem młody szybko wszedł w krwioobieg i wpadliśmy na wspaniały pomysł. Pokazywaliśmy pośladki przejeżdżającym samochodom. Niestety, albo i stety pierwszym autem był radiowóz. Jako, że kuzynka miała japonki nie zdążyliśmy uciec. Skończyło się na spisaniu no i wstydzie.
Taki mały suchar dla matematyków albo tych którzy pamiętają że jest coś takiego w tej dziedzinie jak reguła de l'Hospitala (czyt. deluspitala).
Na zajęciach z rzeczonego przedmiotu nauczyciel uchodzący wtedy za srogiego skrobie równanie na tablicy. W jednej z ławek koledzy umilają sobie czas na mazaniu jeden drugiemu zeszytów, piórników oraz siebie nawzajem. W końcu nauczyciel nadal zwrócony w stronę tablicy pyta zgromadzonych o sugestie jak by tu rozwiązać nakreślone zadanie i
Lata temu w Holandii, jeszcze za czasu guldenów, wracałem ze znajomymi z zakupów w miasteczku do domu na wsi. Jechaliśmy rowerami ulicą, ja miałem 2 siatki z zakupami na bagażniku i jechałem pierwszy bez trzymania kierownicy, kręcąc sobie lolka - po prostu sielanka. Nagle jadący samochód z naprzeciwka zatrąbił, ja nie wiedząc co się dzieje wystraszyłem się i zjechałem z ulicy w pobliski rów, bez trzymania oczywiście. Okazało się, że to był
Wracam z pracy, bardzo zmęczony. Na szczęście tramwaj podjeżdża dość szybko i jest wolne miejsce tuż za motorniczym (przede mną jest taka metalowa szafa ze znaczkiem urządzenie elektryczne).
Spokojnie więc sobie wracam aż nagle zacząłem przysypiać. Na pewnym przystanku gdy tramwaj gwałtowniej przyhamował uderzyłem głową całym impetem w tą metalową szafę aż z krzesła spadłem. Szybko ogarnąłem sprawę, wstałem rozejrzałem się co się stało i wysiadłem na tym przystanku.
Może nie największa, ale akurat tą sobie przypomniałem:
Jeszcze kilka lat temu mieszkałem w internacie. Któregoś razu w szkole poczułem jak dopadła mnie gorączka, więc opuściłem lekcje i radośnie poszedłem leżakować do swojego pokoju, w którym mieszkałem z jednym kolegą. Zamknąłem się i wskoczyłem do łóżka. Po jakimś czasie dopadł mnie mały głód, a że nie gorączka rozłożyła mnie na łopatki, zadzwoniłem do tego kumpla, żeby na długiej przerwie przyniósł mi obiad
Komentarze (655)
najlepsze
- Tak świeże, codziennie dolewamy...
Wszyscy mają ubaw, aż tu nagle jedna Pani z marketingu dorzuca:
- Się śmiejcie, od tego podobno można w ciąże zajść...
Śmiech nie ustaje. Aż nagle
Działo się to niecały rok temu. Wybraliśmy się na imprezę/koncert z moją dziewczyną i kumplem do Rotundy. Wcześniej, wiadomo coś tam w gronie znajomych popiliśmy, a że nadarzyły się jakieś "imieniny kota" to nawet i tanią whisky skonsumowaliśmy. Na miejscu dobrze się bawiliśmy, aczkolwiek szumiało mi w głowie niesamowicie. Wysłałem kumpla do baru po wodę mineralną, bo na alkohol nie
Współlokator z pokoju obok zaprosił dwóch kolegów na wódeczkę i balety w klubie, a że ja musiałem wstać z samego rana na kolosa to siedziałem u siebie i się uczyłem. Oni pili, pili, a potem poszli do jakiegoś lokalu, a ja poszedłem spać. W środku nocy (3-4) budzą mnie jakieś hałasy na klatce schodowej (mieszkaliśmy na parterze). Jak trochę się rozbudziłem to poznałem że
Na zajęciach z rzeczonego przedmiotu nauczyciel uchodzący wtedy za srogiego skrobie równanie na tablicy. W jednej z ławek koledzy umilają sobie czas na mazaniu jeden drugiemu zeszytów, piórników oraz siebie nawzajem. W końcu nauczyciel nadal zwrócony w stronę tablicy pyta zgromadzonych o sugestie jak by tu rozwiązać nakreślone zadanie i
Wracam z pracy, bardzo zmęczony. Na szczęście tramwaj podjeżdża dość szybko i jest wolne miejsce tuż za motorniczym (przede mną jest taka metalowa szafa ze znaczkiem urządzenie elektryczne).
Spokojnie więc sobie wracam aż nagle zacząłem przysypiać. Na pewnym przystanku gdy tramwaj gwałtowniej przyhamował uderzyłem głową całym impetem w tą metalową szafę aż z krzesła spadłem. Szybko ogarnąłem sprawę, wstałem rozejrzałem się co się stało i wysiadłem na tym przystanku.
Jeszcze kilka lat temu mieszkałem w internacie. Któregoś razu w szkole poczułem jak dopadła mnie gorączka, więc opuściłem lekcje i radośnie poszedłem leżakować do swojego pokoju, w którym mieszkałem z jednym kolegą. Zamknąłem się i wskoczyłem do łóżka. Po jakimś czasie dopadł mnie mały głód, a że nie gorączka rozłożyła mnie na łopatki, zadzwoniłem do tego kumpla, żeby na długiej przerwie przyniósł mi obiad