Bez przesady. Dla dorosłej, pracującej osoby zakup podręczników dla dziecka za 400 - 500 zł. naprawdę nie powinien stanowić większego problemu. To jest 1/3 minimalnej płacy, mniej więcej tyle większe zakupy w hipermarkecie. Ile Wy chcecie zarabiac w dorosłym zyciu ?
@burgund: To sobie pomnóż to np. razy trzy- nie każdy krzywdzi dziecko robiąc go jedynakiem. Poza tym takie rodziny mają rachunki( wyższe niż w przypadku posiadania 1 dziecka), czasem (w sumie to często) kredyty, muszą w ogóle wydawać na życie, benzynę, jedzenie, ubrania, itp. a i na pralkę nową trzeba, czy tam lodówkę albo na laptop na dzieci, czy samochód, ale coooo tam, przecież u nas jest zielona wyspa i większości
Uważam, że narzekania na podręczniki są bezzasadne. Znalezisko jest bardzo przekonujące i można swobodnie przyjąć, że cena podręczników nie będzie się znacznie różnić od cen innych książek: również je trzeba napisać, wydrukować, reklamować oraz dystrybuować. Może być trochę niższa ze względu na skalę, ale to i tak nie będą bardzo duże różnice.
Jest niewiele sposobów na rozwiązanie problemu płacenia za książki:
1. Może ich nie być. - Pomysł głupi, bo sprowadza się
@abc1112: Poza tym, druk to tylko 20% ceny. Rezygnacja z koloru i gorszy papier to oszczędności 5-10% ceny książki czyli 1-2zł. Więc wcale takie oszczędności to nie są.
Po co komu w epoce internetu jakieś zj%$%ne podręczniki, taniej wyjdzie kupić laptopa czy tablet i opłacać internet niż co roku kupować nowy zestaw podręczników.
Sposób nauczania też powinien się dostosować do realiów XXIw. i zamiast klepania na pamięć jakichś regułek, dat, pojęć itp. powinno się kłaść nacisk na umiejętność poszukiwania informacji, oceniania ich wiarygodności i praktycznego zastosowania.
No i oczywiście koniec z zeszytami dyktowaniem przez nauczyciela notatek, które i tak polega
@Lisiu: Przepisywanie jest bardzo dobrą metodą nauki, wykorzystywałem ją przez całe studia ( wiadomo jak było mało czasu na nauke na dany egz to odpadało ale tak to zawsze to stosowałem i z naprawdę dobrymi efektami ) poza tym fajnie jednak żeby młody człowiek poza umiejętnością szukania miał też coś w głowie :) Bo w takim wypadku zaczynasz zatracać możność przyswajania i przechowywania informacji a tylko uczysz się ich wyszukiwać. Ponadto
@palegoldsnake: Każdy ma swoje sposoby zapamiętywania informacji, ja nie mogę nic zapamiętać z przepisywanego tekstu. Ja potrzebuje jakiejś formy wizualizacji informacji, w postaci wykresu, ilustracji, mapy, schematu itp.
Owszem pewna podstawowa wiedza z każdej dziedziny jest potrzebna, jak również wiedza którą często wykorzystujemy, czyli np związana z naszą pracą czy zainteresowaniami.
Ale po co wykuwać na pamięć jak się nazywa powiedzmy stolica Botswany, skoro przez całe życie możemy nie potrzebować tej
Tak jak wszystkie nieszczęścia w tym kraju to wina Tuska, Millera, Palikota i Kaczyńskiego. Łącznie z tornadami, gradobiciem, huraganami,paradą równości i Tańcem z Gwiazdami.
@qnebra: W naszym kraju istnieje odgórny obowiązek nauki. Państwo wymaga od rodzica, żeby co roku posyłał swoje dziecko do szkoły. OK. Do tego momentu fajnie. Ale jest to równoznaczne z tym, że państwo co roku zmusza rodzica do płacenia kilkuset złotych za książki. Więc tak, jest to wina Tuska i reszty polityków.
@wallian: A ich wina polega na braku działania, na tym, że nie unormują sytuacji na tyle, żeby jeden podręcznik starczał na kilka lat. Dla mnie idealnym układem byłoby to, że szkoła raz na kilka lat kupowałaby podręczniki (hurtowo) i wypożyczała je uczniom na czas nauki. Koszty można by rozłożyć na uczniów na początku edukacji a i tak wyszło by dużo taniej, żeby każdy uczeń zapłacił 100zł na dzień dobry, szkoła kupiłaby
Może zamiast dowolności przez szkoły publiczne wyboru książek, ministerstwo powinno tworzyć książki do różnych poziomów i przedmiotów a wydawnictwa będą je tylko wydawać bez zabawy w wyłączność będzie ustalona cena maksymalna książki do jakiej wydawnictwa będą mogły zwiększyć a jak ktoś przekroczy ją to od razu ministerstwo idzie do sądu o odszkodowanie i tyle.
Może ministerstwo przestanie po prostu co chwilę zmieniać podstawę programową, przez co podręcznik różniący się obrazkiem, przestaje być podręcznikiem obowiązującym. Vat na książki też w niczym nie pomaga.
@sylwke3100: Ryba gnije od głowy. Wolna amerykanka na rynku podręczników to skutek ciągłych improwizacji ministrów edukacji, przy przyzwoleniu ministrów finansów, bo VAT od używanych nie skapnie. i w ogóle dlaczego są nim obłożone?. Może pierdoły wypisuje z powodu uwiądu starczego, bo ja się uczyłem z używanego ELEMENTARZA i nikomu się nawet nie śniły takie cuda, jak zaświadczenia o dysleksji na maturę.
Komentarze (135)
najlepsze
My prawdziwi wykopowicze nie mamy żadnych problemów!
Jest niewiele sposobów na rozwiązanie problemu płacenia za książki:
1. Może ich nie być. - Pomysł głupi, bo sprowadza się
@matips o Tym pisał w punkcie, że państwo robi wszystko gorzej i jakość spadnie.;-)
Sposób nauczania też powinien się dostosować do realiów XXIw. i zamiast klepania na pamięć jakichś regułek, dat, pojęć itp. powinno się kłaść nacisk na umiejętność poszukiwania informacji, oceniania ich wiarygodności i praktycznego zastosowania.
No i oczywiście koniec z zeszytami dyktowaniem przez nauczyciela notatek, które i tak polega
Owszem pewna podstawowa wiedza z każdej dziedziny jest potrzebna, jak również wiedza którą często wykorzystujemy, czyli np związana z naszą pracą czy zainteresowaniami.
Ale po co wykuwać na pamięć jak się nazywa powiedzmy stolica Botswany, skoro przez całe życie możemy nie potrzebować tej
Może ministerstwo przestanie po prostu co chwilę zmieniać podstawę programową, przez co podręcznik różniący się obrazkiem, przestaje być podręcznikiem obowiązującym. Vat na książki też w niczym nie pomaga.