Wpis z mikrobloga

Dobry wieczór państwu. Otwieram nowy tag #romanopowiada gdzie będę publikował ciekawe opowiadania z cyklu #truestory.

Zapraszam fanów "kreski" tagów #informatycznypoznan #zantostop #wykopodroz

Zaczynamy od losowego opowiadania, które wpadnie mi do głowy

#coolstory nr. 1. Cygańskie klapeczki.

Wykop nauczył mnie jazdy autostopem (patrz #wykopodroz) i kontynuowałem tę zabawę przez jakiś czas.

Jakiś rok temu postanowiłem się wybrać z kolegą autostopem do Hiszpanii.

Nagły pomysł, krótka piłka i umawiamy się na dwutygodniowy wypad.

Ja miałem już jakieś doświadczenie ze stopem, a kolega żadnego, ale uznałem, że to bardzo ogarnięty człowiek, więc ruszamy!

Nie będę zadręczał szczegółami podróży, bo jeszcze ze 2 coolstory można z niej sklecić, więc lecimy do tytułowej sytuacji. Lecimy szybkim strzałem przez Niemcy, trochę dłuższym postojem pod Montpelier, całym dniem spędzonym w "#!$%@?łku" pełnym burdeli i podejrzanych typów zwanym Janquera. A dalej to już prosto, na pace w furgonie na Gironę tam noc w polu w namiocie i z 2 kolesiami częstującymi zielem z paczki w schowku cinkusia (jakieś 70g na oko) ku Barcelonie.

I właśnie pod Barceloną dzieje się tytułowa sytuacja. Nie był to cel nasze podróży, ale ostatecznie to miasto nim zostało.

Pierwszego dnia zwiedziliśmy nieco miasta, gdzie zarówno temperatura jak i klimat, ten prawdziwy klimat miejsca, dały się wreszcie poczuć. Był początek listopada, a tu 24 stopnie, palmy... tak odległe od naszej rzeczywistości. I jeszcze ten zespół grający skoczną muzykę z delikatną choreografią i wyraźnie upalonym murzynem na wokalu.

Wieczorem było jednak trzeba znaleźć miejsce do snu.

Ostatecznie pojechaliśmy pociągiem na przedmieścia niedaleko stacji benzynowej na której wylądowaliśmy na początku. Znaleźliśmy sobie miejscówkę za murkiem przy drodze dojazdowej do stacji, rozłożyliśmy się na jakimś żwirze i poszliśmy spać.

Dzień później znów zwiedzanie, znów powrót w to miejsce, jednak wcześniej przepyszny kebeb z pitą na talerzu za 5 euro.

Ten kto żył kilka dni na zimnych konserwach, ten wie jak pyszny może być kebab w takiej chwili...

W sumie to dzień wcześniej też jedliśmy tam kebsa. A tego dnia chciałem nawet dać, w prezencie za świetne kebsy i miłą obsługę, flaszkę wódki kebabmistrzowi, ale okazało się, że religia mu nie pozwala.

Rozłożyliśmy się w naszej miejscówce, jednak tym razem, widzieliśmy, że po okolicy kręcą się jakieś ciapki czy inne cygany.

No ale chyba nas nie widzieli.

Ranek.

Kumpel wstaje i mówi, że idzie na stację się ogarnąć. A właśnie, takie wtrącenie. Jak wrócił, to mówił, że jakiś cygan w łazience zagadał do niego po swojemu i chyba myślał, że to swój, więc kolega stwierdził, że dobrze, że już wracamy...

W tym czasie ja miałem pilnować rzeczy, ale chciało mi się też mocno spać.

W jednym plecaku był portfel i aparat i to w górnej kieszonce.

Położyłem się i spałem, ale jednocześnie czuwałem, taki głupi stan, gdzie już niby śpisz ale wszystko słyszysz. Wszystko słyszysz, ale bez impulsu z zewnątrz nie wyrwiesz się z tego tylko wkrótce uśniesz. No i powoli łapią mnie hipnagogi, widzę jakieś przyjemne obrazy. Jestem w domu, jestem na uczelni, gadam z ładną koleżanką...

Jeb! Impuls.

Coś zaszurało obok, budzę się, podnoszę myśląc, że to kumpel, a tam...

Cygan, na oko lat 14, siedzi na rowerze, patrzy na mnie bez żadnego zdziwienia we wzroku a w ręce trzyma klapki mojego kumpla.

Próbuję poskładać umysł do kupy, zabieram mu klapki, a on do mnie coś po ichniemu i pokazuje, jakby chciał coś dostać. Może jego rejon? xD

Nie wiedziałem co się dzieje, więc zacząłem się tłumaczyć próbując skleić coś po hiszpańsku, chociaż mało co umiem.

Cygan pojechał, kupel wrócił, a ja do dzisiaj nie rozumiem.

Jeśli się podobało to subskrybuj tag #romanopowiada oraz zagłosuj na to jakie kolejne coolstory chcesz przeczytać

1. Autostop, wóda, skocznia narciarska i @Frostoriginal

2. Pobyt w Białymstoku

3. Polskie party w klubie w Oslo

4. Ucieczka przed taksówkarzami

Głosujcie plusami w komentarzach

  • 7