Wpis z mikrobloga

Urywek wywiadu z Pazurą:

W Ujeździe pod Tomaszowem Mazowieckim kręcono scenę, w której czołg „Rudy” przebijał mur. Z Niewiadowa, w którym mieszkałem, było tam niedaleko. Tata powiedział, że zabierze mnie na plan, żebym zobaczył Janka. Na tę okazję założyłem nawet specjalny pamiętnik na autografy. Wyobrażałem sobie w swej dziecięcej wyobraźni, że Janek mnie weźmie na kolana i powie: „Cześć Czarku, fajnie że przyszedłeś. Może chcesz przymierzyć hełmofon?”. Nie mogłem spać, tak to przeżywałem. Ciągle śnił mi się Janek, hełmofon, znowu Janek, Szarik i znowu hełmofon. Wreszcie rano tata wsadził mnie do kosza na kierownicy roweru i pojechaliśmy.

Jak było?

Tłum. Po prostu nieprzebrane mrowie. Jak wjechały czołgi, to ludzie rzucili się na nie z młotkami i zaczęli tłuc. Do dzisiaj nie wiem, o co w tym chodziło. Sprawdzali, czy są prawdziwe? Dla mnie to był całkowity szok. Zdołałem zdobyć odcisk łapy Szarika, a tata załatwił mi podpis od Grigorija. To jednak nie było to. Przecież chciałem Janka. Tego najważniejszego. I nagle marzenia jakby się spełniły. Staliśmy przy takich płotkach, które ustawia się w zimę na polach, żeby dróg nie zawiał śnieg, a z daleka nadchodził Janek i tłukąc hełmofonem po oficerkach, spierał się z jakimś facetem. Być może był to kierownik produkcji, który nie wypłacił kasy na czas? Licho wie. Dla mnie liczył się tylko Janek. Przelazłem więc przez płotek i podskoczyłem do swojego bohatera ze słowami: „Janku, Janku drogi, czy mógłbym cię prosić o autograf?”. A on po prostu ryknął: „#!$%@?” i poszedł dalej. Nawet nie spojrzał.

Co na to tata?

Szybko wsadził mnie do kosza i pojechaliśmy do domu. Chyba dwa tygodnie nie spałem. Temperatura 38,8. Płacz. Pierwsze, największe w życiu rozczarowanie… I teraz cięcie. Minęło 20 lat. Kręcimy scenę strzelaniny do filmu Psy, tę w której bohater grany przez Janusza Gajosa dobija leżącego. Cała ekipa pije alkohol w celach leczniczych. I kiedy zgromadzone zawczasu butelki „nagle” się kończą, Janusz wyjmuje aktówkę, a z niej koniak Złoty Brzeg. No to po jednym. Wszyscy młodzi, w tym ja, mówili do niego „mistrzu” albo „panie profesorze”. I kiedy ja tak wyjechałem po raz kolejny z „profesorem”, Janusz mówi: „Przestań Czarek, przejdźmy na „ty”. Janusz jestem…”. Na co ja z kamienną miną: „Panie Januszu, nie mogę być z panem na ty, za to co pan mi zrobił”. Zapadła kompletna cisza. Siekiera zawisła w powietrzu. Ludzie łapią się za głowę – Pazura zwariował! Gajos aż zbladł. I wtedy opowiedziałem mu tę historię, którą słyszeliście przed chwilą. Znowu cisza. Po chwili Janusz powiedział: „Kurde, nie mogłeś powiedzieć, że to ty?”. Z tej historyjki wyciągnąłem lekcję – nigdy nie odmawiam. Za dobrze pamiętam tamten zawód. Kiedyś, w czasie szczytowej popularności 13 posterunku, siedziałem sobie spokojnie w restauracji, kiedy nagle podszedł do mnie mały chłopiec, powiedział: „O, mój Carek…” i wlazł mi na kolana. Przez pół godziny nie chciał zejść. Siedziałem tak bez ruchu, a on mi się przyglądał.

#coolstory #wywiad
  • 17