Wpis z mikrobloga

Kurdebela, chciałem już wcześniej dodać wpis o tym, bo teraz to będzie, że ukradłem i dostosowałem historię od pewnego znanego mirkoblogera, Ale to nieprawda.

W każdym razie, dawno nie było #lajzastory - a jest w sumie co opisać.

"Backstory" jest dłuższe, niż sam ciekawy fragment, jak nie chce wam się go czytać, to możecie przejść do pogrubionego zdania parę akapitów niżej.

Otóż ostatnio jeżdżę sporo rowerem po Warszawie, głównie żeby spalić trochę nadmiarowego tłuszczu, fanatykiem nie jestem, choć obecnie jeżdżenie autobusami do najfajniejszych nie należy, ale to nieważne.

Często jadam w fastfoodach (super redukcja tłuszczu #!$%@?), maczki, kfc, takie tam. Często bywam tam z moim znajomym, którego nicka dla jego dobra nie przytoczę.

Parę dni temu znów była taka okazja, zdaje się, że we wtorek. Kolega mieszka na Kabatach i był akurat w domu, a ja na polilbudzie. Więc wymyśliliśmy, że spotkamy się w połowie - na Służewiu. Nie, nie zabiłem się jadąc rowerem, przynajmniej nie tym razem :)

Po dojechaniu do maczka przypiąłem swój i poczekałem chwilkę na kolegę, weszliśmy, spożyliśmy wspaniałe posiłki i czas było wracać.

Tutaj zaczyna się ciekawa część:

Wychodzimy z maczka. Szukam po kieszeniach kluczy (ten do zapięcia rowerowego mam razem ze wszystkimi innymi).


Po chwili myśl "a co jeśli"...


Jak to skwitował kolega – równie dobrze mogłeś wyjąć te klucze i rzucić nimi w ludzi.


Ciekawe, czy nikt nie zauważył, czy ludzie jednak nie są #!$%@? i złodziejami :)

#lajzacontent #coolstory #niecoolstory #msichalcontent
  • 2