Ależ ja jestem #!$%@? xD
Budziłem przez telefon koleżankę, a że po prawie godzinie nie dawała dalszych znaków życia w internetach (co zwyczajowo robi), to postanowiłem do niej napisać czy śpi i zadzwonić jeszcze raz.
"Odpisała" zdjęciem jak leży na którym widać jej kawałek nogi i spytała się co ja robię. Postanowiłem odpowiedzieć "podobnym" zdjęciem jak to na Mirko pod pokaznogi się zwykle widuje ( ona mirkowała, więc wie i co chodzi).
W czym problem?

msichal - Ależ ja jestem #!$%@? xD 
Budziłem przez telefon koleżankę, a że po prawie ...

źródło: comment_ToG0Hdc6jFXIkwjJWb9CXcPPUYxvszEc.jpg

Pobierz
@msichal: nigdy, ale gdybym wysłał, to pewnie kilka osób wysłałoby zdjęcie swojej, pośmialibyśmy się z 5 minut, a później wszyscy by o tym zapomnieli. Co Ty studiujesz, że masz takich sztywniaków?
  • Odpowiedz
#!$%@?, dawno się tak mocno nie żaliłem, ale nie ma wyjścia.

przestrzegam, wybiegnie #!$%@? #niecoolstory, bardzo nieciekawe. wersja tl:dr może na dole.

Od jakiegoś czasu miałem mega ciśnienie żeby pograć sobie w nogę. Ostatnio grałem gdzieś pewnie w liceum na jakimś wf-ie, zresztą gracz ze mnie żaden, zero kondycji i takie tam, nieważne.
Kurdebela, chciałem już wcześniej dodać wpis o tym, bo teraz to będzie, że ukradłem i dostosowałem historię od pewnego znanego mirkoblogera, Ale to nieprawda.

W każdym razie, dawno nie było #lajzastory - a jest w sumie co opisać.

"Backstory" jest dłuższe, niż sam ciekawy fragment, jak nie chce wam się go czytać, to możecie przejść do pogrubionego zdania parę akapitów niżej.

Otóż
Liczba zalań laptopa colą++ ==4

Liczba zalań myszki którą mam od ~tygodnia++ ==2

Liczba zepsutych myszek po zalaniu colą ++ ==1

Dobra, skoro #lajzastory niektórym się spodobało, to czas na epizod, który miałem wielką ochotę opisać "na gorąco", ale przeglądarka mi się wysypała pod koniec i straciłem wenę :(

Otóż, rzecz działa się gdzieś po przerwie na jakieś "Święta Zmarłych" czy jakoś tak, w każdym razie, "musiałem" jechać do domu, a później z domu do Warszawy. Do Warszawy jechałem ze znajomym, samochodem. Jako, że mieszkam na zadupiu, to nie było sensu, żeby jechał pod mój dom, bo od metra mam całkiem niezły dojazd, więc uznałem, że dam sobie radę. Warto też dodać, że nie byłem jakiś super załadowany rzeczami, miałem plecak i małą torbę (właściwie reklamówkę). Patrząc na kalendarz, strzelam, że było to 4 listopada AD 2013

Więc według planu, kolega po drodze stanął niedaleko stacji metra - konkretnie Ursynów. Wygramoliłem się z samochodu, założyłem plecak, pożegnałem się dziękując za podwózkę i wziąłem swoją torbę.

Zszedłem
Dobra, jako, że otrzymałem kilka plusików i zachęcających komentarzy, to macie #lajzastory (biorąc pod uwagę moje ogólne nierozgarnięcie, jeśli będzie zainteresowanie to pewnie niemal codziennie będę mógł opisywać moje żałosne historie tego typu)

Zapytacie się, po co to pisać, skoro nieciekawe, bez puenty i w ogóle #!$%@??

-Żebyście się mogli poczuć lepiej :*

-Żebym