Wpis z mikrobloga

Tajemnicze spotkanie

27 marca 1968 roku 7 PLM-Sz MW, który stacjonuje w Siemirowicach, wykonuje loty szkolne, ponieważ kilku pilotów musiało zaliczyć lot na tzw. STP. Zadania te piloci mieli zaplanowane na część nocną. Tego dnia swoje loty na samolotach szkolno - bojowych i myśliwsko - szturmowych wykonują piloci legitymujący się klasami 1-2, poziomem umiejętności pilotażowych oraz wyszkolenia bojowego, mający uprawnienia do wykonywania lotów we wszystkich warunkach meteorologicznych. Około godziny 22.25 do startu przygotowuje się załoga w składzie dowódca eskadry kmdr ppor. pil. 1 klasy Tadeusz Szostek, który w tym locie ma zadanie skontrolować swojego zastępcę ds. pilotażu kmdr ppor. pil. 1 klasy Jerzego Kaweckiego.

(...) Po starcie jak zawsze rutynowe czynności - schowanie podwozia i klap. Piloci chcą o tym poinformować KL, ale z niewiadomych przyczyn chwilowo nie mogą nawiązać łączności z ziemią, co nie wzbudza jednak w załodze żadnych podejrzeń. Piloci zapewne tłumaczyli sobie, że prawdopodobnie personel ze słynnej „krasuli” ma jakąś awarię. Po chwili, kiedy samolot zatoczył krąg, łączność w rejonie lotniska zostaje nawiązana. KL daje zezwolenie na wykonanie zadania. Trasa lotu tej nocy była następująca: Siemirowice - Pruszcz Gdański – Debrzno - Siemirowice.

(...) Po upływie około 2 minut lotu obaj piloci jednocześnie zauważają z prawej burty samolotu pod kątem 20 stopni nieruchomy, świecący obiekt w kształcie kuli, który był czysty, bez zamglenia. Po chwili obserwacji dziwnego obiektu piloci mają dylemat, czy zameldować o tym zjawisku służby naziemne na macierzystym lotnisku. Znali już bowiem wcześniej relacje innych pilotów z rożnych pułków w Polsce na temat podobnych zjawisk spotykanych podczas wykonywania ćwiczebnych lotów; wówczas najczęściej tego typu opowieści wywoływały kpiny ze strony nie tylko samych kolegów, ale też całego personelu lotniczego. Dowódca eskadry kmdr ppor. pil. Tadeusz Szostek informuje przez telefon pokładowy (SPU) swojemu koledze z pierwszej kabiny, żeby zameldował o tym zjawisku KL, mając na uwadze już teraz to, iż w razie gdyby coś im się stało, to przynajmniej będą znane okoliczności. Meldunek od kmdr ppor. pil. Jerzego Kaweckiego do KL jest chaotyczny i nieprecyzyjny. W tej sytuacji siedzącemu na tzw. „krasuli” kmdr ppor. Stanisławowi Bednarkowi nie pozostaje nic innego, jak dokładnie określić, co konkretnie w tym momencie dzieje się z załogą samolotu UTMiG-15.

(...) Po chwili obiekt zaczął się oddalać z błyskawiczną prędkością i zniknął, zostawiając po sobie poświatę i niespotykane nigdy dotąd efekty świetlne. Piloci natychmiast składają meldunek, że lot kontynuowany jest zgodnie z planem i na pokładzie wszystko jest w najlepszym porządku, na co KL odpowiada: „Wykonujcie lot zgodnie z planem”. W dalszym ciągu lotu piloci omawiają między sobą zaobserwowane zjawisko, dochodząc do wniosku, że po wylądowaniu niczego nie będą zgłaszać, aby nie narażać się na niepotrzebne, szydercze uwagi dotyczące spotkań z „ufoludkami”, jak się wtedy słyszało od kolegów. Po wylądowaniu na macierzystym lotnisku i zakołowaniu na CPPS piloci udali się do domku pilota w celu omówienia przebiegu lotu, oczywiście wedle wcześniejszych ustaleń między sobą nie poruszając sprawy spotkania niezidentyfikowanego obiektu.

Do sprawy jednak powrócono później, kiedy się okazało, że podobne zjawisko obserwowali ich koledzy na ziemi po wylądowaniu już na lotnisku w Pruszczu Gdańskim. Ciekawym faktem odnotowania tutaj jest relacja ich kolegi - oficera kontrolującego ich lot po trasie, który śledził ich na ekranie radiolokatora. Stwierdził on, że w momencie, gdy oni w czasie oddalania się od tego niezidentyfikowanego obiektu stracili ich na chwilę z radaru, „nasze echo na ekranie na pewien czas zniknęło”. Opisane wydarzenie do dzisiaj nie zostało wyjaśnione i wciąż pozostaje niezrozumiale dla tych, którzy nie tylko tego dnia się z czymś tak dziwnym zetknęli czy to w powietrzu, czy na ziemi. W naszym lotnictwie wojskowym spotykano się z rożnymi zjawiskami. Wiosną 1980 roku w 39 PLM w locie dwóch kluczy samolotów MiG-21 na trasie Mierzęcice - Książ Wielki – Wieluń – Mierzęcice, podczas wykonywania zadania na przechwycenie w łańcuszku radiolokacyjnym, z wysokością do 4000 metrów doszło do spotkania w powietrzu obiektu w kształcie półkuli pulsującej zmiennym światłem w różnych kolorach. Obiekt towarzyszył pilotom w odległości zaledwie 200-250 metrów, zakłócając tym samym pracę silnika, zmieniając gwałtownie kierunki lotu w pionie i poziomie. Zjawisko, które obserwowali piloci, wykraczało wedle ich poza prawa fizyki - obiekt o tak dziwnej budowie nie mógł tak gwałtownie zmieniać warunków lotu, a jednak tak się działo.

Z podobnym zjawiskiem spotkał się sam dowódca 1 PLM z Mińska Mazowieckiego - mjr pil. Roman Harmoza, który wykonywał lot nocny na „szparce” MiG-21U z mjr pil. Jerzym Kurczewskim. Będący w rejonie trzeciego zakrętu do lądowania piloci zaobserwowali „coś dziwnego” na kręgu nadlotniskowym, mając świadomość, że w pobliżu nie ma innego samolotu z ich lotniska. Obiekt miał rzędy świateł, przez które trudno było określić kształt i wielkość. Ten niezidentyfikowany obiekt przeleciał nad nimi i oddalając się, zniknął z pola widzenia. Również to „coś” zaobserwowali piloci oraz służba techniczna z lotniska w Mińsku Mazowieckim. Znowu na uwagę zasługuje fakt odnotowania zjawiska, że stacja radiolokacyjna RSL tego „czegoś” nie widziała.

http://aviateam.pl/historia/title;tajemnicze-spotkanie/

#lotnictwo #historia #polska #ufo #nol
BaronAlvon_PuciPusia - Tajemnicze spotkanie

27 marca 1968 roku 7 PLM-Sz MW, który st...

źródło: comment_aqMxwlwdYaMvN7O3DBqSPTXv68lbRynL.jpg

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz
i tak dzieje się do dzisiaj, rozmawiałam niedawno z osobą bliską z rodziny która służy w WP. Osoba ta twierdzi, że widziała pod Piłą coś co wyglądało jak płonące koła. Jego koledzy spod Warszawy również zaobserwowali coś nie opisanego.
  • Odpowiedz