Wpis z mikrobloga

#humor #historiazzycia

Pewna pani wybierała się samolotem w odwiedziny do córki.

Będąc już na lotnisku w kolejce do kontroli ustawiła się tuż za księdzem.

- Ojcze? ? zwróciła się do niego szeptem przed samą kontrolą ? miałabym prośbę?

- Tak droga pani? ? zachęcił ją ojczulek.

- Kupiłam dla mojej córki jedną z tych najnowszych nazwijmy to--golarek --dla kobiet.

Ksiądz rozumie, u nich to majątek kosztuje.Przy tych zaostrzonych przepisach znajdą to na sto procent przy mnie i zarekwirują. Nooo więc, jakby ksiądz był taki miły i schował ten drobiazg pod sutanną, to na pewno nie będą tam u księdza sprawdzać.

- Oczywiście pomogę pani ? zadeklarował się ksiądz ? ale uprzedzam, że w moim fachu wielu rzeczy mi nie wolno, na przykład nie wypada mi kłamać.

- Jakoś to będzie ? stwierdziła optymistycznie kobieta.

Podczas kontroli spytano księdza, czy ma przy sobie coś zabronionego wywozem .

Po chwili zastanowienia odpowiedział on spokojnie:

- Od głowy do pasa nie mam przy sobie nic zabronionego?

- A od pasa w dół? ? spytał zdziwiony urzędnik celny.

- A tam, mam faktycznie coś specjalnego. Ale tylko dla pań. Przyznam się panu, że jeszcze nieużywane.

Przepuścili go rechocząc.