Wpis z mikrobloga

#godzilla #kino #film #wrazenia

Seans przedpremierowy: było w miarę znośnie, chociaż miało być tak pięknie.

Nowa Godzilla nie zachwyciła, choć tragedii nie ma. Zasadniczo nowy twór klimatem plasuje się gdzieś w połowie między japońskim kanonem a poprzednim filmem made in USA.

Widać że reżyser miał wiele pomysłów ale do głosu ostatecznie doszli producenci i komercyjny aspekt - mamy wiele mających przejąć scen z dziećmi rozłączanymi od rodziców, ludzi w panice, katastrofę i oczywiście wątek miłości, ale jest też bardziej klasyczna Godzilla, jest walka, nie ma patosu (!), a i nawet pobieżnie jakaś mitologia się pojawia. Szkoda że reżyser nie mógł bardziej rozwinąć zwłaszcza tego ostatniego bo nader ciekawie brzmiało.

Jak zwykle w tego typu filmach mnóstwo rzeczy z rodzaju #thatseemslegit więc trzeba wziąć sporą poprawkę na konwencję gatunku.

I najlepiej mieć darmowe bilety. Zdecydowanie warto obejrzeć w kinie ale osobiście chyba bym żałował kasy za bilet. Odczucia mam bardzo jak po ostatnim Batmanie. Niby to był Batman ale mógł być o wiele lepszy. Tutaj niby Godzilla bardziej klasyczna, ale wciąż wiele brakuje.

Jeśli Amerykanie zrobią jeszcze jedno podejście do tematu to biorąc pod uwagę dotychczasowe produkcje - mogliby w końcu trafić na właściwą mieszankę, póki co są wciąż na tropie.
  • 1