Wpis z mikrobloga

#polska #suchar #humor #humorzydowski

Kręci się teraz bekę z Sosnowca, Łodzi, Zgierza i innych polskich miejscowości.

A ja przypomnę jedną z przedwojennych żydowskich anegdot a propos Chełma:

Chełmianin Fajwel postanowił pewnego razu odwiedzić Warszawę.

Wstał tedy o świcie, wziął laskę, torbę z żywnością i ruszył w stronę owego wielkiego, wspaniałego miasta.

Szedł, szedł... Tymczasem słońce zaszło, zapadł wieczór, i powieki niestrudzonego wędrowca poczęły się kleić do snu. Po krótkim namyśle położył się - ale nogami w stronę Warszawy, aby po przebudzeniu wiedzieć, jak iść dalej.

A właśnie przechodzili gościńcem dwaj żartownisie, którzy, nie wiedzieć jak, zorientowali się, że mają do czynienia z mieszkańcem Chełma. Chwycili śpiącego za nogi i ułożyli w odwrotnym kierunku.

Chełmianin obudził się, przetarł oczy, sprawdził, w którą stronę leżą jego nogi, i ruszył przed siebie.

Szedł, szedł... Tymczasem słońce zaszło, zapadł wieczór i oto chełmianin Fajwel, nic o tym nie wiedząc, dotarł do rogatek miasta, które właśnie wczoraj był opuścił.

- Zupełnie jak w Chełmie!... - szepnął do siebie w zadziwieniu.

Zapuścił się w głąb uliczek i nie może wyjść z podziwu:

- Zupełnie jak w Chełmie!... I rynek i bóżnica też takie jak w Chełmie!...

Raptem znalazł się na swojej uliczce, przed własnym domostwem.

- Oj! Zupełnie jak w Chełmie!...

Nagle otwarły się drzwi i ukazała się w nich połowica Fajwla.

Chełmianin chwycił się za głowę i zawołał głosem wielkim: