Wpis z mikrobloga

Jak ja kocham takie dni, jak dzisiaj. Świadomość, że nie muszę już iść do szkoły, siedzieć godzinami z ludźmi, których większość niespecjalnie lubię, słuchać wrzasków na przerwach, uczyć się totalnych pierdół, które do niczego mi się w życiu nie przydadzą. Siedzieć po godzinach nad pracami domowymi, wypracowaniami, nauką o rozmnażaniu pantofelka, równaniami z chemii czy wypracowaniami o tym, co poeta miał na myśli (skąd miałem wiedzieć, czy akurat to miał na myśli, a nie co innego?). Przeżywać upokorzeń na wf, słuchać żartów i śmieszków na swój temat, patrzeć na psychiczne i fizyczne niszczenie każdego człowieka, który był inny od motłochu. Patrzeć na gnębienie, poniżanie, chamstwo.

Teraz praca zdalna, normalni ludzie w robocie, zero patologii, urlop kiedy chcę, własna kasa, mieszkanie, podróże. Nie muszę się niczego uczyć po godzinach, chyba że mnie to interesuje albo mi się opłaca. Wybija 17 i jestem wolnym człowiekiem. Resztę mam totalnie w dupie. Nie muszę się przejmować zbliżającą się kartkówką, klasówką, egzaminem po podstawówce/gimnazjum/maturą. Robię to, co lubię i na co mam ochotę.

Za żadne skarby świata nie cofnąłbym się do czasów szkolnych. Szczere wyrazy współczucia dla wszystkich, którzy muszą przez to przechodzić. No chyba, że ktoś lubi szkołę, ale dla mnie to była gehenna. Dorosłość, korporobota > szkoła i tyle w tym temacie.

#szkola
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach