Wpis z mikrobloga

Jestem #przegryw , od lat zatopiony w nerwicy, depresji i samotności, często zdarza mi się wybuchać płaczem... ale jest jeden obszar, w którym mi się udało i który szczerze doceniam - to bycie niemal całkowicie wolnym. Jestem niezależny finansowo od nikogo i nie muszę się martwić o kasę (oczywiście muszę pracować, ale lubię to i jest zupełnie bezstresowo). Nie mam też jakichkolwiek zobowiązań wobec kogokolwiek (w takim negatywnym sensie ofc, bo jednak z drugiej strony chciałbym mieć kogoś na kim mi zależy). Mogę robić cokolwiek mi się podoba - chlać, spać, grać, smarkać na podłogę, iść na spacer, pojechać gdziekolwiek na wycieczkę, ba nawet się przeprowadzić w dowolne miejsce jak mam kaprys (z czego korzystam) - kiedy tylko chcę, i nikt mi nic nie powie. Pamiętam, że od zawsze o tym marzyłem, jak byłem młodszy nie znosiłem obowiązków, dobrze pamiętam późne wieczory, gdzie musiałem ślęczeć nad jakimiś debilnymi wypracowaniami na polski czy uczyć się rzeczy których nienawidziłem, a na drugi dzień stresować się w szkole - strasznie mnie to dobijało. Jak zdawałem maturę, to w pewnym momencie dotarło do mnie, że po tylu latach patrze na te bzdury już ostatni raz w życiu. W zeszłym roku z pewnego powodu trafiłem do szpitala na pół dnia (ale wtedy jeszcze nie wiedziałem co mnie czeka) - to jest straszne uczucie, kiedy momentalnie tracisz wolność i jesteś przykuty do łóżka i praktycznie całkowicie ubezwłasnowolniony. Nie znałem tego wcześniej. Żebym w przyszłości odszedł z tego świata momentalnie, w jakiejś katastrofie, ehhh... zdrowia mircy.
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach