Wpis z mikrobloga

#filozofia #egzystencjalizm

Smutny koniec człowieczeństwa?
Myślę że pierwszy raz w naszej historii, społecznie i kulturowo spoglądamy w ciemną otchłań, oblicze nieskończonej pustki. Większość z nas ją wyczuwa w zaciszu własnych serc, w myślach z tyłu głowy, przeżywa na poziomie duchowym.
Brakuje bowiem spajającego nas, nadającego poczucie sensu naszej egzystencji elementu o charakterze transcendentalnym. Procesy zachodzące w naszej kulturze, sprowadzają się jedynie do dynamiki atomizującej, odczłowieczającej, pozbawiającej wiary i złudzeń.
Największym katalizatorem tych przemian staje się technologia, która choć pierwotnie miała stać w służbie człowiekowi, z roku na rok w tempie wykładniczym jest obracana przeciwko człowieczeństwu. Technologia staje się narzędziem dla zniewolenia, uzależnienia, kontroli i wyzysku mas ludzkich.
W dzisiejszym świecie nie ma już kapitalizmu, jest oligarchia globalnych technokratów i finansjery, która to pod pozorem tegoż kapitalizmu, poprzez sztucznie wywoływane kryzysy, sprawia iż sukcesywnie klasa średnia zanika a co raz więcej ludzi zaczyna znajdować się w obszarze ubóstwa.
Wraz z tym procesem, równolegle rozwijane są właśnie narzędzia technologiczne i finansowe, które ten proces jedynie przyspieszają, poprzez odczłowieczanie, infekowanie umysłów ludzkich, cenzurę cyfrową, ostracyzm wobec niezależnych i wolnych wypowiedzi, co pokazały wyraźnie czasy "pandemii".
Media społecznościowe zniszczyły więzi społeczne, portale randkowe zniszczyły miłość, portale rozrywkowe zamieniły ludzi w zombie.
Dziś by powiedzieć o tym co prawdziwe, by znaleźć w drugim człowieku empatię i zrozumienie, by poddać krytyce status quo, trzeba być nie tylko bardzo odważnym, ale też umieć udźwignąć szereg rozczarowań, odrzuceń, wszelakich form ostracyzmu, z oskarżeniem o depresję włącznie!
Dawniej w Polsce, młodzi ludzie rozpoznając wszelkie formy systemowej opresji wobec człowieczeństwa, tworzyli subkultury, jednoczyli się pod przeróżnymi hasłami, tworzyli kulturę i sztukę, to były prawdziwe procesy społeczne, wymagające autentyczności, szczerej partycypacji, indywidualizmu i odwagi.
Dawniej, w wielu tego typu środowiskach, ktoś obnoszący się markowymi ciuchami, wygłaszający płytkie opinie, zachowujący się w prymitywny sposób, nazywany był wprost ignorantem albo wieśniakiem.
Przykładowo kobiety, które leciały na pieniądze faceta, samochód czy wzrost, były nazywane "blacharami". Ale dziś to przecież tylko "lajfstajl" i przecież nikomu nic do tego.
Wszystko zostało poddane relatywizacji do tego stopnia, że nikt już nie wie czym jest prawda.
Filozofowie i socjologowie określają nasze czasy mianem postmodernizmu, inaczej też cywilizacją post-prawdy. Jednocześnie wskazują na takie zjawiska jak wypalenie społeczne, narcyzm, konsumpcjonizm, lęk przed bliskością, płytkość w dialogu, niezdolność do budowania relacji intymnych.
Jednocześnie w ramach mediów społecznościowych, każdy niemal epatuje duchowością, pozytywnością, jest mowa o synchronizacji z kosmosem, życiu w zgodzie z sobą itp. Jest to według mnie usilna próba zaklinania rzeczywistości w tym momencie. Duchowość jest ważna, jakkolwiek ją osobiście interpretujemy, rozpoznajemy w naszych sercach. Jednak jako zjawisko społeczne, jako manifestacje, łańcuszki fejsbukowe czy instagramowe, to nam w niczym nie pomoże na dłuższą metę!
Przyszedł czas naszego prawdziwego działania! Czujesz się przygnębionym, przygnębioną? To oczywiste! Większość z nas tak się czuje, dlatego powinniśmy się otwierać na siebie i uczyć się słuchać, tak samo jak ktoś ma odwagę by mówić.
Jeśli będziemy wysyłać się do psychologów na wzajem, zamiast dać sobie przestrzeń do dialogu, nigdy nie stworzymy intymności, bliskości w świecie realnym. Jeśli damy sobie wmówić, że krytyka systemu jest oznaką depresji, założymy sobie sami sznur na nasze szyje!
Dlaczego tak niewielu ludzi to rozumie?
Żyjemy w najgorszym możliwym świecie od dekad! Globalna koronawirusowa psychoza jasno to pokazała! Wielcy tego świata, osoby publiczne, politycy, nawoływali do segregacji sanitarnej, milionom ludzi zniszczono życia, pozamykano biznesy. A całe społeczeństwo zostało rozgromione po kątach jak banda dzieciaków. Trzeba mieć małe pojęcie, kiepskie wykształcenie a zwłaszcza być naiwnym, by nie widzieć jak zostaliśmy rozegranymi, po raz kolejny w historii z resztą.
Rezultatem tego bowiem, który świetnie właśnie wpisuje się w postmodernistyczny pejzaż jest właśnie to, że człowiek nie wierzy już w nic, nie wierzy już nawet w samego siebie, w swoją rolę czy misję.
Ja jeszcze wierzę, dlatego próbuję o tym wszystkim pisać. Ale wiem że obiektywnie jest nas co raz mniej.
Niedługo będziemy gryźć wszyscy suchy chleb po kątach w naszych "mikro-apartamentach", wyzyskiwani bezlitośnie przez wielkich oligarchów i ich korporacje. Będziemy afirmować przy tym życie, przytulać się z drzewami, wmawiać innym dookoła, że trzeba myśleć pozytywnie, że będzie dobrze...
Nie! Nie będzie! Zrozumcie to!
To nie jest już świat przed pandemią, kiedy było w miarę normalnie. Okcydent z roku na rok się urzeczywistnia.
Siedzimy jedynie w naszych fotelach przed Netflixem, na FB czy Insta… Nie chcemy widzieć co się z nami dzieje. Nie chcemy o tym rozmawiać, bo w istocie, te tematy są przerażające!
W każdym z nas jest naturalna miłość i nadzieja, w każdym z nas jest naturalny dostęp do prawdy.
Ale my nie robimy z tego użytku. Ten problem widać już w skali mikro, by nie sięgać do koncepcji jakichś globalnych zrywów:
Wystarczy pójść do pierwszej lepszej firmy, zobaczyć jak to tam wygląda... Że jest szef który jest głąbem, terroryzującym zespół. Większość ludzi pochyli głowy, bo się boją że stracą pracę, a przecież kredyty mają do spłacenia.
Nikt nie ma odwagi powiedzieć: "Słuchaj śmieciu, nie będziesz mnie tak traktował!"
Wszyscy są jak zaklęci, wystraszeni! Bo rodzice powiedzieli: "Musisz być dorosłym i odpowiedzialnym, szanuj pracę, pracuj ciężko!". A te szmaty ludzkie to wykorzystują! Mając za nic po swojej stronie odpowiedzialność i dojrzałość.
No ale będąc w takiej dynamice i konfiguracji sił, nauczono cię, że twoje zdanie nic nie znaczy, bo wyniosłeś/aś to z domu!
To dlatego ten system wciąż "działa". Jest jak jest, kijem rzeki nie zawrócisz. A potem wchodzisz w związek i odkrywasz, że jeszcze gorszym szefem jest twój partner, jeszcze bardziej narcystycznym i psychopatycznym!
My nie rozumiemy na czym polega to życie, jaki jest jego cel. No bo co? Zarobisz, kupisz Lexusa pozłacanego i co? Przytulisz się z nim w grobie.
Kiedy pójdziesz do szefa i powiesz mu: "Panie Radku, bądź pan człowiek, wszyscy jesteśmy ludźmi przecież..." On powie: "Żona mnie nie kocha, muszę kupić jacht, więc sorry, ale musicie #!$%@?ć, inaczej moje małżeństwo legnie w gruzach."
Ale oczywiście takich słów szczerości nigdy nie usłyszymy. A jeśli będziemy próbowali polemizować z chciwością szefa, brakiem człowieczeństwa w jego postawach, narazimy się jedynie na zwolnienie.
To jest współczesny stos! Mam nadzieję że rozumiecie powagę tego stwierdzenia.
Dawniej człowiek lądował na stosie za to, że np. obserwował przez teleskop ruchy gwiazd i śmiał negować istniejące teorie geocentryczne.
Dziś człowiek ląduje na stosie za fakt bycia człowiekiem, za prawdę którą głosi na temat psychopatycznych szefów, wszelkiej maści ignorantów i prymitywów, a co najważniejsze: Za to że potrafi spojrzeć krytycznie i odrzuca imperatyw pozytywności!
Ale te zjawiska zostały w sposób "genialny" zagospodarowane przez media społecznościowe. I teraz randomowy samotny facet, randomowa samotna kobieta, boją się tak po prostu przyjść do siebie, mieć odwagę, okazać swoje człowieczeństwo. A dzieje się tak dlatego, ponieważ dziś jakikolwiek ruch, jest już na wstępie poddawany klasyfikacji psychologicznej. Może to "love bombing", "może to narcyzm", "może to borderline", "może to PTSD", "może to introwertyczka", "może to incel", "może to desperatka"...
Ilość informacji jakie my chłoniemy zewsząd obecnie, nie pozwala nam już spojrzeć na człowieka tak po prostu, z zaufaniem, czuciem, odwagą.
Nie umiemy zdać się na swoją intuicję, otworzyć się, bo już tak dużo się stało i już tak dużo przeczytaliśmy, właściwie to nawet nie wiemy sami kim jesteśmy...
Sami siebie próbujemy klasyfikować wedle odczłowieczających nas reguł.
A potem mamy do siebie na wzajem pretensje.
Bo to co ludzkie, naturalne i często trudne do zaklasyfikowania, przepełnia nas lękiem.
Świat technologii, czata DżiPiTi, który przecież na każdy temat ma wiele do powiedzenia, nas uspokaja. Jako idealny agent wywierania presji o konformistycznym charakterze, będzie sprawiał się świetnie!
Rzuci cię chłopak czy dziewczyna, położysz się w łóżku, zaczniesz płakać, a Czat zapyta: "Widzę że jesteś smutny, co się stało?"
- #!$%@? śmieciu #!$%@?!
Szykujemy sobie wszyscy potężny stryczek na którym zawiśniemy jako istoty ludzkie.
Jest jeszcze czas żeby to zatrzymać. Ale jeśli tego nie zrobimy, ta otchłań pochłonie nas wszystkich.
Ale może dopiero gdy będziemy obgryzać znów skórki od chleba, jak w Auschwitz, może dopiero wtedy coś do nas dotrze...
A jeseśmy niepokojąco blisko takiego stanu.
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dawniej w Polsce, młodzi ludzie rozpoznając wszelkie formy systemowej opresji wobec człowieczeństwa, tworzyli subkultury, jednoczyli się pod przeróżnymi hasłami, tworzyli kulturę i sztukę, to były prawdziwe procesy społeczne, wymagające autentyczności, szczerej partycypacji, indywidualizmu i odwagi.


@Syntax: Ta młodzież i subkultury to dotyczy jakichś 50 lat z naszej tysiącletniej historii, nie mówiąc o historii ludzkości XD

Ogólnie rzeczywistość wciąż się zmienia, zawsze starzy mówili, że młodzi to są zepsuci i do
  • Odpowiedz
Programowanie społeczne, technologia nigdy nie miała być dla pomocy ludziom, pomoc ludziom to tylko efekt uboczny, tu od początku chodziło o kontrolę, zerwanie więzi społecznych.
To, co się dzieje, to jest dokładnie to, co opisali w książkach "1984", "Nowy wspaniały świat", "Paradyzja".
  • Odpowiedz