Wpis z mikrobloga

Silni mężczyźni cierpią sami. Zazwyczaj w nocy, gdy nikt na nich nie patrzy. W ciągu dnia z uśmiechem w amerykańskim stylu odpowiadają, że wszystko w porządku. Jeśli już opowiadają coś o sobie, to znajomym i tylko połowę. Najbliższym nic. Aby ich nie martwić. Czasami, aby nie ranić i nie wywoływać w nich poczucia winy. Nie chcą być ciężarem. Powiedziano im, że muszą być twardzi. Nauczono, że nie mogą okazywać zbytnio emocji. Wpojono, że muszą nawet kosztem siebie przede wszystkim zaopiekować się bliskimi. Bo są mężczyznami. Więc ukrywają łzy. Lecz w końcu dochodzą do punktu, w którym nie muszą się już z nimi kryć. Nie muszą, bo nie potrafią już płakać. Jeśli teraz tak masz, przestań natychmiast iść w tym kierunku, bo dalej — skracając nieco tę historię — jest już tylko śmierć. Zrozum, że najważniejszą osobą dla Ciebie jesteś Ty sam i dopóki Ty nie będziesz szczęśliwy, nie będziesz w stanie uszczęśliwiać bliskich. Dokładnie tak samo jak w samolocie, kamizelkę ratunkową najpierw musisz założyć sobie, a dopiero potem zakładasz ją dziecku i pomagasz założyć ją swojej kobiecie. I przede wszystkim, przestań udawać, że wszystko jest w porządku. Zgłoś się po pomoc. Btw. alkohol nie jest rozwiązaniem.
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach