Wpis z mikrobloga

I cyk, teraz scena po napisach.
Ciotka Petunia budzi dwunastoletniego Harry'ego waleniem w drzwi. W komórce pod schodami jak zwykle jest ciemno, cienka struga światła, wdzierająca się przez szparę między drzwiczkami a framugą, podświetla unoszące się w powietrzu drobinki kurzu.
Nie ma żadnej magii, to był tylko sen, a on znowu ma dwanaście lat i jest zwykłą, nielubianą przez wujostwo i kolegów w szkole sierotą. Sierotą. Jego rodzice zginęli w wypadku spowodowanym przez pijanego ojca, którego imienia wuj i ciotka nawet nie chcieli wymawiać.
Harry wiedział, że ani Petunia, a tym bardziej wuj Vernon, nie należą do ludzi cierpliwych. Szybko nakłada rozciągnięte spodnie dresowe i bluzę. Mimo iż jego kuzyn Dudley, będący w tym samym wieku, nosił je ostatni raz dwa lata temu, nadal były za duże. Jeszcze przed otwarciem drzwi domu Harry słyszy głośny trzask dobiegający z okolic podjazdu.
Osiedlowy menel o ksywce "Albus" hałasuje, zgniatając puszki wyciągnięte ze śmietnika... Harry wychodzi przed dom po gazetę i spogląda na brodatego kloszarda w dziwacznym szlafroku, który ten pewnie dostał dawno temu w przytułku. Widząc Harry'ego, mężczyzna wydaje krótkie "chrum chrum", jak zwykł to z jakiegoś powodu robić i odchodzi z szelmowskim uśmiechem.
#harrypotter
  • 1
  • Odpowiedz