Wpis z mikrobloga

W czwartek zrobiłem sobie tabelkę w wordzie i powycinałem mnóstwo karteczek z numerem telefonu i informacją, że szukam pracy i mogę zacząć od zaraz oraz trochę CV i ruszyłem osobiście szukać ogólnie reakcje można podzielić na dwa typy:

a) "hehehe no" z wzrokiem mówiącym "nie zrozumiesz po ciapatemu a tu nas większość" albo że rodzinny biznes

b) Zainteresowanie i zapewnienie o przekazaniu CV dalej oraz ewentualnie krótka rozmowa albo "Jak widzisz teraz nie ma tu dużo pracy ale daj mi swój numer jeśli będzie więcej roboty to się odezwiemy"

Po jakiś 3h, odwiedzeniu z 40-50 miejsc mam ustawiony dzień próbny w jednej knajpie oraz kilka zapewnień o prawdopodobnym telefonie.

Z jednej strony w sumie rozumiem, reakcje a) jednak denerwuje świadomość, że jakby pójść po Polskich sklepach to pewnie by było na zasadzie "możesz tyrać na czarno poniżej minimalnej a jak się nie podoba to nara".

[Czwartek wieczór]Tak jak wspomniałem na początku ciapaci nawet jak odmawiali to jakoś z uśmiechem mniej lub bardziej udawanym. Spojrzałem na strone londynek.net zadzwoniłem co do ogłoszenia na budowie, grzecznie zapytałem w jakim rejonie londynu ta praca jest to typ jeszcze na mnie najechał czy mi to robi jakiś problem skoro praca w londynie. Nie chcę skłamać wam tutaj ale z tego co zrozumiałem to fizyczne zasuwanie na budowie 8-18 czyli 10h usłyszałem "płatne 50 na rękę". Tak więc polactwo za granicą rozkwita.

Skosztowałem też najtańszego chleba jaki w lidlu znalazłem za 0,47. Ogólnie jest to taki spory tostowy jednak w smaku jest moim zdaniem okropny. Po opieczeniu trochę się polepsza jednak i tak na przyszłość odradzam i lepiej wydać 1 funta na coś normalniejszego. Oczywiście dałoby się na nim wyżyć ale to dla ludzi z bardzo ograniczonym budżetem.

Kilka spostrzeżeń:

-Zwróciłem też uwagę mijając jeśli dobrze mi się wydawało meczet że z boku miał skromne drzwi "Women entrence" a od frontu większe i ładniejsze z tabliczką "Men entrence"

-Rowery są strasznie rozkradane, z tego co zauważyłem nikt nie używa takich cienkich linek jak w Polsce, same U-Locki albo solidne łańcuchy. Nie należy do rzadkości widok przymocowanej samej ramy bo reszta została rozkręcona. Na Greenwichu nawet widziałem, że wtedy przypinali kartki mówiące coś w stylu "Drogi właścicielu, odepnij to albo my odetniemy bo i tak już tu nic nie ma"

[Piątek] Byłem na rozmowie o NIN w Jobcentre znajdującym się koło stacji Aldgate, ilość ciapatych tam jest zatrważająca wręcz. Co do procedury o NIN to każdy wchodzący do jobcentre był od razu wołany "How can I help you", następnie oddawało się list z informacją o godzinie spotkania (ludziom mniej kumającym angielski facet bardzo cierpliwie tłumaczył co to "letter"). Potem siedziałem na kanapie czekając aż przyjdzie któryś z urzędników z kilkunastoma kartkami w ręce i wyczyta na jednej z nich moje nazwisko i wtedy przechodziło się juz do rozmowy która polegała na przytakiwaniu, że to co jest napisane w paszporcie/ID się zgadza (narodowość, data urodzenia). Umieć odpowiedzieć czy jest się żonatym oraz czy jest się zatrudnionym czy się szuka pracy. Jeśli ktoś chciał to wcześniej mógł zadzwonić, że chce mieć tłumacza na to spotkanie ale trzeba by było być ciężkim debilem aby samemu nie umieć odpowiedzieć.

Po rozmowie dostałem też kartkę zapewniającą, że jestem w trakcie procedury przyznawania numeru NIN aby móc ją pokazać przyszłemu pracodawcy. Zaczekałem kilka minut aż przyszła babeczka i oddała mi moje dokumenty mówiąc "proszę, dowidzenia". To dodatkowo pokazuje jaka ogromna liczba polaków jest w UK skoro chyba każdy urzędnik zna podstawowe zwroty po polsku. Podsumowując od samego wejścia jest się wręcz prowadzonym za rękę co gdzie i jak, z uśmiechem i cierpliwością jak przychodzili ludzie nie mówiący po angielsku. NIN przyjdzie w przeciągu 2 tygodni na adres pocztowy, jeśli po 4 go nie będzie mam podany numer na jaki powinienem zadzwonić.

W końcu dostałem jakąś odpowiedź też na wysyłane CV i ustawiony interview na poniedziałek, praca na magazynie. W sumie jeśli by mnie posadzili na wóżek widłowy to by mi się podobało bo mam licencje zrobioną ale w Polsce jak szukałem okazji do pracy kończyło się to na "Kto nie ma doświadczenia może już wyjść" i w Polsce wyrobienie licencji mi gówno dało. Rozmowa przez telefon prosta i przyjemna, aby odsiać debili zostałem zapytany o moje matematyczne zdolności i przepytany. Z racji tego, że miałem pod ręką kartkę to były to dokładnie takie pytania: a) 1012= b)98= c)1212= d)1313= .

Dostałem też kolejny telefon z Car Wash i na jutro rano ustawiony tak więc jestem zadowolony, że możliwości pracy zaczęły się pojawiać w końcu trzeba mieć na czynsz :)

#skzuk
  • 11
@sukcez: dziś akurat ja miałem rozmowe z headhunterem i gadałem nt. polskich uprawnień z wózkami. Okazuje się, że nie chcą akceptować (a przynajmniej nie zawsze) czasami proszą o zdanie dodatkowych egzaminów angielskich.
Tak więc polactwo za granicą rozkwita.


@sukcez: Mój brat od roku siedzi w uk(najpierw szkocja potem anglia) mówi, ze najgorsze co można spotkać za granicą to rodaków(w większości). Panoszą się tam strasznie, ze aż wstyd się przyznawać do ojczyzny. Cebula over 900000