Wpis z mikrobloga

Samotność. Samotność towarzyszy mi całe moje życie, podąża za mną w najciemniejsze miejsca i nie odstępuję mnie na krok, 24/dobę, siedem dni w tygodniu. Po pewnym czasie przestaje ona być uciążliwa, a staje się wręcz strefą komfortu, z której nie chcesz wyjść. Zastanawiam się czy to przez moje dzieciństwo, czy może coś, co wydarzyło się później. Zastanawiam się nad tym bardzo często, za często. Myślałem, że pójdę do szkoły średniej, to coś się zmieni, potem, że skończę studia i będzie lepiej, później, że znajdę dobrze płatną pracę, i wszystko się ułoży. Dzisiaj, kiedy wszystko to już zrobiłem, nie mam już nic, czego mógłbym się zahaczyć by iść dalej. Z każdą zmianą myślałem, że to jest to, to jest to, co wszystko zmieni. Jednak nie zmieniło się nic. A powolną spiralą zmierzam ku szaleństwu. Głębia mej samoświadomości powoduje, że cierpię. Tragizm mego życia, zgotowany na własne życzenie, spędza mi sen z powiek. Żal niepodjętych decyzji nawiedza mnie w nocą. Nie wiem kiedy to się stało. Kiedy z wesołego chłopaka, rozbawiającego wszystkich w klasie, stałem się doomerem, spędzającym większość wolnego czasu przeglądając wypaczające rzeczywistość media społecznościowe, bez kontaktów międzyludzkich, bez nadziei na poprawę, bez celu. Rozwinąłem sam wiele umiejętności praktycznych, jednak emocje są mi obce, idea miłości stała się wizją tak odległą, że nie zaprząta mi już głowy. Apatia. Nie opowiadam historii mojego życia, bo nie ma ona najmniejszego znaczenia. Znaczenie ma to co tu i teraz, słodko-gorzki smak melancholii, który żywi mnie każdego wieczora, w akompaniamencie nihilistycznych myśli. Piszę to nocą, słuchając myslovitz – corova milky bar, szukając celu, aby wykorzystać ten niewielu dany dar, jakim jest życie. Overthinkując potencjalne możliwości, aby wybrać optymalne rozwiązanie, które nie zmieni tego jak się czuję. Czuję się, jak śmieć, jak nic, jak nikt, bez szans. #przegryw
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach