Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
#zwiazki #dda #przegryw
Potrzebuję podzielić się swoją historią. Chciałabym usłyszeć jak byście zareagowali, gdyby przytrafiło się to waszej potencjalnej partnerce.

Mam 28 lat. Zawsze uważałam, że jestem singielką z wyboru, że nie trafiłam jeszcze na tego jedynego i przyjdzie czas na miłość. Im zaczęłam robić się starsza, więcej rozumieć, chodzić na terapię, załapałam, że mam jakieś nieprzepracowane traumy związane z moim ojcem, który był alkoholikiem.

Moje pierwsze wspomnienie dotyczące mojego podejścia do związków pochodzi jeszcze z czasów dzieciństwa - pojechałam kiedyś z rodzicami na ślub i w kościele złapała mnie myśl, że ja ślub wezmę dopiero jak moi rodzice umrą. Towarzyszył mi jakiś ogromny wstyd na samą myśl, że miałabym przedstawić jakiegoś kandydata na męża moim rodzicom.

Oczywiście później to się zmieniło i miałam swoją licealną miłość, która była moim jedynym jak do tej pory "poważnym" związkiem. To ja zadecydowałam po roku o zakończeniu związku, ale myślę, że spory wpływ miało na to, że ten chłopak nie był za bardzo akceptowany przez moich rodziców.

Później spotykałam się z innymi, ale nigdy ich już nie przedstawiałam rodzicom - nigdy nie doszłam z nimi do takiego levelu zaangażowania znajomości, żeby ich zaprosić do mojego domu rodzinnego. W sumie to nie dochodziło do żadnego levelu zaangażowania, bo albo na samym początku spotykania się, ja wycofywałam się z relacji, albo sytuacja się odwracała i ja byłam zaangażowana, ale chłopak nie chciał relacji ze mną.

No i tak mi kilka lat przeleciało, ostatnio już myślałam, że może wreszcie się udało, ale znów wpadłam w schemat, że wyidealizowałam chłopaka, który na początku poświęcał mi dużo uwagi, a wcale nie miał na myśli związku ze mną.

Jestem rozbita, bo z jednej strony słyszę, że wszystko ze mną w porządku, że mam ładną buzię i to, ale to aż dziwne, że nikogo nie mam, że coś musi być ze mną nie tak. czuję się trochę zdesperowana, bo chciałabym mieć fajny i udany związek, ale znów czuję, że zaczynam budować w sobie jakieś mechanizmy ochronne, które nie pozwalają mi się otworzyć ze względu na strach przed oceną.

Dlatego chciałabym się dowiedzieć z waszej perspektywy niebieskich pasków - czy taka historia jak tu opisałam, może być dla was red flagiem u partnerki?



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: razzor91
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 5
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: ale co miałoby być czerwoną flagą? z tego co piszesz to masz jakiś lęk przed bliskością i "odsłonięciem" się i zanim facet zauważy jakieś flagi, to już cię nie ma
chyba nie odwalasz jakichś dzikich awantur, nie kontrolujesz nadmiernie itd - czyli nie ma takich ewidentnych znaków że trzeba od ciebie uciekać?
  • Odpowiedz
via mirko.proBOT
  • 1
Anonim (nie OP): Odpowiem Ci z perspektywy niebieskiego, który przekroczył magiczną granicę trzydziestki.

Zaczynając od końca - nie wiem czy nazwałbym to redflagiem, ponieważ częściowo rozumiem Twoje zachowanie. Wydaje mi się, że nie. To po prostu jedna z rzeczy, nad którymi trzeba trochę popracować.

Widzę w tej historii dużo podobieństw - dda, wstyd przed przyprowadzaniem partnerek żeby poznały rodziców, zrywanie z nimi, ponieważ czułem że coś jest nie tak i ostatecznie
  • Odpowiedz
via mirko.proBOT
  • 0
Anonim (nie OP): Nie jest tak zle u ciebie. U mnie jest gorzej. Na tyle gorzej ze w moim domu nigdy nie padly takie slowa jak kochac, milosc, seks.. jedno wielkie tabu. Tez stary alkoholik. Matka zacofana ultra katoliczka co tylko potrafila mnie izolowac od spoleczenstwa. Nie walcze juz z tym. Nie wyobrazam sobie czegos takiego jak slub, rodzina. Chyba jedynie jakbym wyprowadzil sie na drugi koniec polski albo swiata i
  • Odpowiedz