Wpis z mikrobloga

Ja to powinienem być chyba ubezwłasnowolniony jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy. Nie mam pojęcia czy to ta #!$%@? depresja, czy jeszcze inne #!$%@?, ale wydaję tyle hajsu na żarcie, że już mnie to zaczyna powoli przerażać. Nie potrafię cieszyć się prostymi daniami. Nawet jak już coś ugotuję, zjem to tak szybko że wgl nie czuję żadnej satysfakcji z gotowania. Standardowe żarcie mi po prostu obrzydło, dlatego często mam ochotę iść na kebsa albo coś zamówić. Nie potrafię już usatysfakcjonować się prostymi tostami, makaronem, czy chociażby parówkami dopóki bieda i głód nie zajrzą mi do dupy. Tyle razy się na tym łapie, ale po prostu nie potrafię tego zmienić. Nie jestem takim prostym Kowalskim, co sobie przygotuje pyszne kanapki z herbatą na śniadanie. Idea 3 podstawowych posiłków w ciągu dnia dla mnie nie istnieje. W jedzeniu gotowego, szybkiego żarcia znalazłem jakieś pocieszenie, którego nie potrafię odstawić. Co ja #!$%@? mam zrobić?
#zaburzeniaodzywiania ##!$%@? #przegryw #depresja #psychologia #psychiatria
  • 4
  • Odpowiedz
@Join_Da_Tag: Ale więcej niż tysiak miesięcznie czy w miarę w tych granicach?
Ja też sporo kupuję gotowych dań bo mi smakują i nie trzeba tracić masy czasu na przyrządzanie tego, szczególnie jak większosć czasu kradnie praca i sen. Jakoś koło tysiaka pewnie wychodzi jak tak policzyłem pi razy oko, ale nie chce mi się dokładnie liczyć każdych zakupów.
  • Odpowiedz