Wpis z mikrobloga

Atomowe krasnale, czyli swobodny dostęp do broni atomowej - rozważania.

Wizja atomowych krasnali ogródkowych, to koronny argument wszystkich przeciwników pełnej wolności. Pełen zakaz lub częściowa prohibicja? Czy to kiedykolwiek działało w jakiejkolwiek dziedzinie? Obecnie w państwach totalitarnych, posttotalitarnych i pseudo wolnościowych obowiązuje zakaz dostępu do broni dla zwykłych obywateli (lub dostęp ten jest bardzo utrudniony, co skutkuje koniecznością poniesienia sporych nakładów czasu i środków finansowych na uzyskanie pozwolenia). Czy to słuszna droga? Czy atomowych krasnali warto się obawiać? Czy zagrożenie z ich strony jest w ogóle realne? Chciałbym odpowiedzieć na te wątpliwości prezentując moje przemyślenia.

Obecnie broń atomową posiadają wyłącznie organizacje agresywne, wzniecające konflikty i destabilizujące sytuację na świcie - czyli państwa. Nie ma obecnie żadnego prywatnego właściciela tego wynalazku. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to naoglądał się za dużo filmów z Dżejmsem Bondem. Fakt, możecie mi zarzucić, że terroryści mogą już mieć lub dążyć do posiadania broni atomowej. Tak, mogą ale oni też pasują do pierwszej definicji. Niekiedy nawet kreują się na państwo lub chcą przejąć jakieś państwo pod swoje rządy, więc nie ma sensu rozgraniczać. ;)

Skąd państwa mają broń atomową? Same sobie wyprodukowały (często stosując przymus wobec swoich obywateli), kupiły lub ukradły technologię potrzebną do produkcji. Zastanówmy się teraz, czy gdyby państwa nie istniały, to producenci broni w ogóle zainteresowaliby się energią atomową? Podstawowym zadaniem broni jest obrona jej właściciela. Czy broń masowego rażenia może służyć do obrony? Nie, nie może. W dodatku koszty produkcji i utrzymania są ogromne. Czy ktoś zdecydowałby się na produkcję czegoś, co jest niepraktyczne, kosztowne i szacowany popyt jest bliski zeru?

Do tego dochodzą kwestie moralne, często pomijane przez lewicowych krytyków. Załóżmy, że istnienie społeczeństwo leseferystyczne (które żeby zaistnieć potrzebuje w swoich szeregach przynajmniej kilku procent libertarian mogących przekonać pozostałych do odrzucenia państwa lub znacznego ograniczenia jego roli). W takiej sytuacji aksjomat nieagresji powinien być powszechnie znany. Broń atomowa ze względu na swoją siłę rażenia może w przypadku użycia złamać ten aksjomat i naruszyć wolność przypadkowych ludzi. Co więcej, ze względu na swoją niepraktyczność i duże zagrożenie jakie tworzy swoim istnieniem, samo posiadanie broni atomowej może być uznane za działanie sprzeczne z zasadą nieagresji.

Załóżmy jednak, że istnieje producent takiej broni, istnieją warunki do wolnego handlu tą bronią. Kto by ją kupował? Nawet masowa produkcja nie obniżyłaby ceny do poziomu, w którym stać by było na nią wszystkich. Poza tym normalny człowiek najpierw zaspokaja podstawowe potrzeby a nie zbędne i niepraktyczne fanaberie w postaci atomowych krasnali. Nawet jeśli stać by było na broń atomową i jej utrzymanie ludzi bogatych, to czy kupowaliby ją? Ludzie zamożni przeważnie sami doszli do swojego bogactwa i rozumieją działanie świata - nie są to ludzie głupi. Czy chcieli by sabotować swoje wieloletnie wysiłki? Nie sądzę. Libertarianie na pewno nie byliby tą kwestią zainteresowani, bowiem mają wystarczająco dużo broni konwencjonalnej do własnej obrony. Jedynym zagrożeniem mogliby być zaciekli przeciwnicy posiadania broni przez obywateli, czyli lewicowcy. Ludzie o wątpliwej moralności, nasiąknięci antycywilizacyjnymi ideologiami, czciciele bełkotu Marska i Engelsa, przedkładający równość nad sprawiedliwość, przeciwnicy wolności śniący mokre sny o totalitaryzmie. Tylko oni mogliby być zainteresowani atomowymi krasnalami, które z uśmiechem na ustach oddaliby w ręce ciemiężących ich tyranów.

Ale czy na pewno chcieliby mieć broń atomową? Jest wiele innych odmian broni masowego rażenia - choćby broń chemiczna lub biologiczna. Brudne bomby są o wiele tańsze w produkcji i o wiele łatwiej można je zdobyć i jest to możliwe nawet obecnie. Właśnie to powinno być rozważane jako zagrożenie dla ludzkości a nie jakieś imaginacje o krasnalach.

Na koniec chciałbym poruszyć kwestię dobrego imienia, które w społeczeństwie leseferystycznym byłoby podstawą umożliwiająca funkcjonowanie w nim. Kto chciałby potencjalnie narażać na szwank swoje dobre imię poprzez produkcję lub zakup broni atomowej, jeśli ta broń jest moralnie wątpliwa i ma charakter agresywny? No chyba nikt.

A jak to wygląda obecnie odpowiedzialność za użycie broni atomowej? Bo już pomijam produkcję i posiadanie, które jest często pochwalane. USA w 1945 roku użyło dwóch bomb w Japonii. Kto jest za odpowiedzialny? Amerykańce - zakrzykną wszyscy w około. Czyli tak naprawdę kto? W momencie użycia broni atomowej przez państwo wobec innego państwa odpowiedzialność za ten czyn się rozmywa. Bo personalnie kto jest winny? Prezydent USA? Wielu nawet nie wie lub nie pamięta, kto wtedy nim był. Dowództwo wojskowe i poszczególni żołnierze też mogą starać się uniknąć odpowiedzialności tłumacząc się wykonywaniem rozkazów. Natomiast w wolnym społeczeństwie można ustalić ewentualnego winnego i pociągnąć do odpowiedzialności.

Podsumowując problem atomowych krasnali jest sztuczny, nierealny i w praktyce nie istnieje. Lewaki strasząc obecnością atomowych krasnali w wolnym społeczeństwie jedynie odwracają uwagę od zagrożenia jakim jest totalitarnym, w którym te atomowe krasnale są prawdziwe, na dodatek kontrolowane przez ludzi żadnych władzy i wpływów.

Tekst dedykuje atomowemu krasnalowi z avatara @Aleksander_Newski, który jest przyczyną powyższych rozważań.

#libertarianizm #anarchokapitalizm #leseferyzm #atomowe #krasnale #rozkminy #oswiadczenie