Wpis z mikrobloga

Siema mirki. Potrzebuję waszej pomocy. Byłem odnośnie mojej i mojej partnerki sytuacji życiowej u płatnych prawników. Każdy rozkłada ręce i jest samolotem. Wyczyta sobie to co w internecie i nic z tego nie wynika. Plusem jest jedynie to, że po naszym wysłuchaniu nie wiedzą co powiedzieć, bo sytuacja jest specyficzna i sami mówią, że za dzisiaj nic nie biorą...

Po kolei. Żyjemy w związku z moją partnerką od kilku lat. Jej ojciec już nie żył zanim się poznaliśmy te kilka lat temu. Ona uciekła z polski B ze względu na słabą sytuację na rynku pracy. Wtedy się poznaliśmy. Tam została jej matka i jej brat niepełnosprawny od urodzenia.

Minęło pare lat od naszego zapoznania się. Mama ich zmarła... W skrócie jej alkoholizm, przypały, choroba, rak. Nie raz moja kobieta dzwoniła do mnie zapłakana w nocy, że ma ich dość gdy była z nimi. Matka pobierała zasiłek na swojego syna i nie pracowała. Jak to w Polsce B. Moja partnerka powiedziała, że nie zostawi brata i w zasadzie wyszło, że ja to muszę zaakceptować bądź nie. No ale miłość...Wzięliśmy go na nasze mieszkanie w mieście z wiochy, mieszkanie dwupokojowe. Zaczął się wtedy koszmar. Miał być postęp i możliwości. Jak idioci daliśmy mu możliwość mieszkania z nami za darmo. Jedynie zakupy dzielone na 3. Ja jako jedynie partner starałem się to akceptować. Przyszedł czas, że zaczęło mnie to denerwować (kilka miesięcy) i rozmawialiśmy o podziale kosztów za wynajem. Po kilku miesiącach znowu czas, że musiałem inicjować rozmowy odnośnie tego, że z racji tego iż JA zapierdzielam w okół niego, czyli gotuję, nieco sprzątam, robię zakupy życzę sobie od niego 700 zł. Zgodził się. Gdzie by Pani z ukrainy obrabiała chłopa w takiej cenie? Ale teraz o co chodzi.

Chłop od urodzenia jest niepełnosprawny. Ma 32 lata. Dostaje obecnie 4500 na ręke w sumie zasiłków z krusu i srusu czy co on tam ma (sam nie wiem, bo nie powie, znowu waloryzacje dostał). (ej serio ja nie dostałem tyle na etacie za pierdzenie w stołek, którego nie robiłem). Nic na mieszkaniu nie robi. Nic ogólnie nie robi. Problem sprawia mu to, że ja będąc zajętym czy ona, to on nie potrafi posmarować chleba pasztetem. Nie posługuje się sztućcami, je pół pasztety widelcem i zagryza chlebem. Po prostu tak go nauczyła matka. Ojciec jak żył to go opierdzielał. Do tego nie wykazuje żadnej inicjatywy do zmian i życia. My go wzięliśmy pod nasze skrzydła, to my musieliśmy się wyprowadzić, żeby On miał lepsze warunki do życia. On twierdził, że to dobra opcja. Dodam wam, że zaraz przed pogrzebem ich matki ich własna babcia pytałą się czy moja partnerka go zabiera do siebie xD No i bez pytania czy mamy warunki pod niego. Gdzie oni je mieli. Typu wolny pokój, prysznic, parter, bo to chałupa No bo go nikt generalnie z rodziny nie chce mieć na głowie. Na poczatku o czym pisałem, to było tak, że z racji jego niepełnosprawności musieliśmy chłopa 80 kg przenosić nagiego z wózka dla niepełnosprawnych do wanny aby się wykąpał. Robiliśmy tak co 3 dni. Tak było kilka miesięcy, potem mieliśmy problemy z plecami. Potem doszła zmiana mieszkania, które oczywiście my załatwiliśmy, bo jego go to nic nie interesowało. Mieszkanie fajne moim zdaniem, poza brakiem balkonu i na parterze ze schodkami. Niestety tylko 2 pokoje, ale prysznic, oczywiście pod niego, aby mógł się myć regularnie. Myslicie, że coś to zmieniło? Nic. on Się kąpie co tydzień maks i robi to z wielkim fochem. Dziecko. Gorzej. Śmierdzi z jego pokoju dosłownie gównem i starym januszem, ale mu to nie przeszkadza. W ogóle wiecie co. On się męczy przy zejściu i wejściu po 4 schodach. On po prostu się zaniedbał. On potrafi wejść trzymając się barierek, ale nie chce. Jemu nic się nie chce. Jemu sie nie chce myć. On się myje co tydzień i robi wielki foch. Trzeba go gonić jak dzieciaka. Przestał myć zęby ponieważ mu się ukruszył ząb jednym razem i już ich nie myje. Ciężko mu coś mówić, bo to nie dociera. Wiecznie się wszystko powtarza i tak. Ja mam tego dość. Różowa to samo.

Do tego tłucz mu do tej "mądrej" głowy odnośnie zamykania drzwi. Chcielibyście mieć "lokatora" frotterystę, który ma 24 godziny na dobę otwarte swoje drzwi do pokoju? Tu nie pomoże, ta magiczna "rozmowa". My już o tym mówiliśmy setki razy, on mówił, że rozumie itp. Ale potem jest to samo. Nasze życie się zmieniło o 180 stopni. Poza tym no nie wiem, doszedłem chyba do tego, że to jest tak mało adekwatne skoro on obecnie płaci w 1/3 za mieszkanie, a to my mamy pokój dzielony na pół. To nie jest sprawiedliwe. Tak samo nie jest sprawiedliwe to, że ja jako obcy facet jakoś wyłuskałem u niego wypierdziane grosze, a moja partnerka mimo obowiązków to już nic. Matka jakoś brała 2500 do łapki. Ja nie wiem czy on nie poczuł wiatru w skrzydła. Wcześniej ich matka miałą dostep do jego konta i robiła zakupy jakie chce. Teraz boss żydzi na wszystkim i nic nie robi. Karta dla niego i tyle ile Ty rozliczysz, to ewentualnie opłaci. Rodzina myśli, że jeszcze partnerka bierze za niego kasę. Nic bardziej mylnego. My myśleliśmy o opiekunie faktycznym, ale mi się nie należy jako obcej osobie. Ona musiałaby zrezygnować z pracy, żeby z nim siedzieć i dostawać ochłapy. Jak to rozwiązać?

Powiem wam, że problem jest w tym, iż każdy ze znajomych czy rodziny to tak podchodzi do tego lekko. "on tak ma", "on jest biedny", "on się przyzwyczai z czasem". Ale nic się nie zmieniło od 1,5 roku. Miał możliwości. Myślicie, że on kiedykolwiek coś potrafił załatwić? Zero gadki. Wiecie ile razy ja się najadłem wstydu za niego? Gdzie występowałem w jego imieniu i pytałem w pefronie o jakieś mozliwości, w tbsie, w instytucjach. Oni dobrze, mówili, a gdzie "zainteresowany"? I co miałem mówic? Ze nie ma gadki i siedzi w pokoiku? Nawet jak wydzwaniałem do tych agencji i zrobiłem z siebie kretyna, wziąłem potem go na działkę, zrobiłem mu grilla i powiedziałem o tym, myślałem, że się ucieszy. I co? no on nic. Posmyrał palcem ponizej nosa, to jedna z jego reakcji na niewygodne info. Drugą są napady paniki, których ja się sam boję, bo ja mu mogę powiedzieć co i jak, ale to wpłynie na mnie i na mój związek z moją partnerką... Dziwicie się, że prawnicy nie wiedzą co poczynić? Ja wiem, gadałem z bliskim kumplem, który radził ubezwłasnowolnienie i myślę, że to była dobra droga skoro on nie jest nic w stanie nigdy załatwić i nigdy sam nie pojedzie. Ale boję się tego płaczu i zgrzytania zębami.

Pytanie czy my we dwojkę mamy być zkładnikiem jego? Tym bardziej, że on nie szanuje mojej partnerki? Ja tylko zaakceptowałem stan rzeczy, który obecnie ciężko przeżywam. On na wszystkim żydzi. Co ja mam zrobić? Ja nie jestem jej mężem. Także tak średnio skakać. Z drugiej strony trochę to trwa i może by tak wypadało. Ale co mam powiedzieć, ona czy on?

Wzięła na chatę brata, który i tak jej w ogóle nie szanuje zupełnie tak jak jej matka. Ona wysyłała matcę kasę na to co brakowało, a wyszło, że oczywiście pożyczki, alkohol itp, ale nigdy jej nie szanowała własna mama. Matka i jej brat zawsze trzymali się razem i ciągnęli z niej jak z dojnej krowy. Moja partnerka nawet zrobiła na własny koszt remont dachu im. Za kredyt oczywiście. A braciszek zgarnia wszystko dla siebie, nic nie robi, zębów nie myje, śmierdzi, nie kąpie się, otwarte drzwi wiecznie, wtrąca się do każdej rozmowy, która jest pomiędzy mną a nią. Przecież to jest dosłownie troll i neet. Powiedzcie mi co ja mam z tym zrobić?

Z pewnością jest to opisane chaotycznie i pewnie dużo więcej rzeczy bym uściślił itp. Po prostu jest tego za dużo i przerasta to moją i jej głowe, bo on za dużo nie myśli z kolei tylko bierze palec i jak najwięcej daj i daj. Mamy problemy z bezsennością i w ogóle. Czy na prawdę człowiek ma ześwirować dlatego, że był tym dobrym i kogoś przygarnął? Czy na prawdę, tak wygląda wdzięczność? Mam ryzykować związkiem i postawić moją kobiete przed wyborem albo ja albo on? Ja serio nie wiem jak to rozwiązać. On chodził do psychologa. No i po 2 wizytach nie spodobało mu się, że Pani psycholog rozgrzebywała sprawy z przeszłości. Jego rozmowy szczere nie dotycza, bo się złości albo wpada w szał, płacz i trzeba po pogotowie dzwonić.

Serio gdzie mam uderzać? Prawnicy u mnie to lipa. Potrzeba prawnika dbającego tez o te osoby. My nie mamy żadnego zasiłku za niego. On zgarnia wszystko. A nas wszędzie traktują jakbyśmy spijali śmietankę, a mamy wielkie G. Pomóżcie miraski, bo zwariujemy :(

#rozowepaski #depresja #anonimowemirkowyznania #prawo #helpniewiemcorobic
  • 8
  • Odpowiedz
  • 1
@januszwypoku Piszesz, że jest niepełnosprawny fizycznie i jednocześnie masz pretensje, że nie ogarnia mieszkania... No ciekawe dlaczego nie ogarnia, skoro jest niepełnosprawny fizycznie w stopniu znacznym? To raz.

Dwaj, jak Wam nie pasuje mieszkanie z nim, to poszukajcie jakiegoś ośrodka opiekuńczego, za który będzie płacił z renty/zasiłków i tyle. ¯_(ツ)_/¯
Ewentualnie niech sobie z tej renty wynajmie pielęgniarkę 2x w tygodniu, żeby go ogarnęła.
Ewentualnie skoro te 4,5k ma, to ugadajcie się,
  • Odpowiedz
@januszwypoku: Ubezwłasnowolnienie i umieszczenie w DPS. To jedyna droga. Co zabawne jestem w bardzo podobnej sytuacji tylko ja jestem na miejscu twojej różowej. 4 lata się zajmuję i mam tego #!$%@? powyżej uszu. To rodzice powinni pełnić taką rolę, a jak ich zabraknie to państwo. Nie miej litości i pchaj to wszystko do przodu, bo dla rodziny jest to ciężka decyzja i mogą się łamać.
  • Odpowiedz
  • 0
@alfka: masz rację. Daliśmy sobie wejść na głowę na własne życzenie będąc zbyt dobrymi. Ja za Bardzo nie miałem gadki, bo to nie mój brat, ani to nie moja żona. Rodzina też mieszała, bierz go ble ble. Ona z kolei "co rodzina powie"... Szukam rozwiązania i tyle... Dzięki za otwieranie oczu. Czasami warto kogoś z boku zagadać z innej perspektywy zobaczyć
  • Odpowiedz
@januszwypoku: Nie chciało mi się tego do końca czytać, bo ciągle zadaję sobie pytanie czemu go nie oddacie do jakiegoś DPSu czy gdzie się takich ludzi oddaje. Jak Twoja różowa chce się nim zajmować to uciekaj z tego szamba, nie ma innego wyjścia.
  • Odpowiedz