Wpis z mikrobloga

Miałam już więcej nie pisać w internecie co tam w sianie piszczy, ale jak zwykle muszę się gdzieś spłakać. Dzisiaj z rana najmniejsza owca ze stada, Pupsi, urodziła, czy tam w połowie urodziła, bo jej samej udało się wypchnąć jedynie zaspaną głowę, chłopaka z największą banią jaką widziałam. Taka śmieszna ciapata piłka na nogach. Pupsi jest taka ciasna, a jego dynia taka wielka, że trzeba było go od środka ciągnąć za ramiona. Są pewne rzeczy których w wieku dziewiętnastu lat nie chciałam oglądać, ale się naoglądałam i nawąchałam i nasmarowałam i naodsączałam i naodcinałam. Od siurowego zapachu amoniaku w stajni już mi się robi słabo i przydaje się psychoza w którą ostatnio popadam i która każe mi godzinami leżeć w glebie na górce i świeżym powietrzu.

Zobaczyłam małą-dużą Pupsi skuloną pod ścianą w stajni, spoglądającą jakby w gwiazdy, gdyby oczywiście nie miała nad sobą dachu, i czułam się trochę zniszczona. Dużo się zmieniło w stadzie w przeciągu tygodnia, a najbardziej psychicznie i fizycznie zrujnowała mnie śmierć z głębokiej, czarnej nocy, której mogłam zapobiec. Więc jak mały mokry bubel ledwo otworzył oczy i zaczął się trząść, oglądałam go sobie tak z góry i pomyślałam nad żałością życia. Ale to nic, bo on nigdy na to w ten sposób nie spojrzy. Może nawet za parę miesięcy przez przypadek wyrucha swoją matkę i narobi więcej takich przypadków w czasoprzestrzeni.

Reksiu pomimo dużej głowy jest trochę opóźniony intelektualnie i ciągle nabija swój nosek na losowe części ciała matki z nadzieją że trafił na cyca, niemniej szybko zaczął stawać na nogi i machać energicznie ogonkiem. Nie ma co się o niego martwić, jednak nie zesłałam przy porodzie na ten świat kolejnego nieszczęścia z własnej winy. Ten jest całkiem silny i duży, więc to na pewno nie mój.

A jagniątka bebe pipipopo zaczyna dorastać i potrzebować mnie już mniej. Ale wciąż za każdym razem gdy mnie widzi, z nieważne jakiego dystansu, przylatuje się połasić szybciej i wierniej niż pies. Zaczęła pić odżywki z surowych jajek i tranu i w końcu przestała się garbić i trząść z każdym powiewem wiatru. Dzisiaj przebiegłam się po polu żeby nie zacząć krzyczeć z przebodźcowania, a ona znikąd się pojawiła i biegła obok mnie. Myślę poważnie żeby założyć jej szelki psa i zabrać ją ze sobą na jogging, bo pies kompletnie się do tego nie nadawał, a ona, biedna ona która jeszcze niedawno ledwo chodziła, utrzymuje teraz bardzo komfortowe i wesołe tempo. Zabiorę tę laskę na półmaraton, pamiętajcie mnie.
jutronaobiadznowuryz - Miałam już więcej nie pisać w internecie co tam w sianie piszc...

źródło: temp_file6711985654985494912

Pobierz
  • 5
W każdym razie wracając o miauczenie z bezsilności. Litość, zawód, współczucie, złość. Nie do niewinnych owiec ruchających się jak wypada, tym bardziej nie do niewinnego Reksia Wielkogłowego, ale oglądając takie małe (choć z dużą głową) życie, biedne i wyziębione narodzinami, przed oczami przewinęły mi się w końcu cierpienia, na oczach znane i skórze doświadczone, zapomnienia, porzucenia, zostawienia, wychłodzenia, wypłakania, wygłodzenia. Małe wszystko, jakie to przykre, musiało wejść do świata i zaznać porażki
jutronaobiadznowuryz - W każdym razie wracając o miauczenie z bezsilności. Litość, za...